Blisko ludziZastąpiła skompromitowanego ks. Stryczka. Udało się jej uratować Szlachetną Paczkę

Zastąpiła skompromitowanego ks. Stryczka. Udało się jej uratować Szlachetną Paczkę

Joanna Sadzik, która zajęła miejsce księdza Jacka Stryczka na stanowisku prezesa Szlachetnej Paczki udzieliła wywiadu "Gazecie Wyborczej". Opowiada w nim o zmianach w firmie, sukcesie tegorocznej akcji i o tym, że rzadko zgłaszamy mobbing, bo zostaliśmy wychowani w przekonaniu, że z autorytetami się nie dyskutuje.

Zastąpiła skompromitowanego ks. Stryczka. Udało się jej uratować Szlachetną Paczkę
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Jakub Porzycki
Helena Łygas

22.12.2018 | aktual.: 22.12.2018 15:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

We wrześniu ukazał się reportaż Janusza Schwertnera "Tutaj nie jestem księdzem. Tak się pracuje w Szlachetnej Paczce", pokazujący kulisy pracy z księdzem Jackiem Stryczkiem. Materiał opisywał, jak pomysłodawca akcji miesiącami, a nieraz i latami poniżał współpracowników. Po jego publikacji Stryczek złożył rezygnację ze stanowiska.

Zastąpiła go Joanna Sadzik, która do Stwoarzyszenia Wiosna, koordynującego akcję, trafiła jako wolontariuszka 6 lat temu, a potem pięła się po kolejnych szczeblach w tej strukturze. W wywiadzie, który ukazał się w "Magazynie Świątecznym", opowiedziała o swoich wątpliwościach i o tym, jak bardzo bali się, że akcja w tym roku nie uda się ze względu na utratę zaufania.

Okazało się, że bezpodstawnie. W tegorocznej edycji Szlachetnej Paczki wzięło udział ponad pół miliona osób, które pomogły 16 703 rodzinom. Między innym rodzicom 9-latka, który marzy o karierze piłkarskiej. Dwa lata temu jego mama ciężko zachorowała. W ich warszawskim mieszkaniu nie ma nawet łazienki, z tego powodu lekarze uważają, że lepiej, żeby kobieta przebywała w szpitalu. Ojciec chłopca rzucił pracę jako kierowca, żeby mieć czas opiekować się synem i odwiedzać żonę, ale jak nietrudno się domyślić, rodzina ledwo wiąże koniec z końcem. Takich historii Sadzik opowiada "Wyborczej" więcej.

Nie obyło się jednak i bez wywołania nowej prezeski do tablicy. Dziennikarka wypytała o jej relacje z księdzem Stryczkiem (spotkali się zaledwie kilka razy, w stosunku do niej zawsze był w porządku), udział w kontrowersyjnym nagraniu Fundacji, które broniło księdza Stryczka (ukazało się w maju, jeszcze przed publikacją reportażu Schwertnera), ale i o to czy taka rotacja pracowników w firmie jej nie dziwiła.

Sadzik wychodzi z nich obronną ręką, chociaż przyznaje, że kiedy wybuchł skandal myślała o odejściu.

- Jeśli pytasz, dlaczego nie uciekłam, to właśnie z powodu ludzi. Możesz sprawić, że ktoś na chwilę odetchnie. Czasami słyszę: "Przecież to młody chłopak, czemu nie znajdzie pracy" albo "Zdrowa jest, poradzi sobie, znajdzie mieszkanie". Czasami jest jednak tak, że ludzie pochłonięci walką o każdy następny dzień, już nie mają siły. Paczka to często impuls. Dostajesz potrzebne rzeczy na dwa miesiące: jedzenie, buty, ubranie, opał i możesz na chwilę przestać myśleć: co dam rodzinie na obiad czy kupię jutro chleb. Dostajesz czas na zastanowienie się, co dalej zrobić – tłumaczy w wywiadzie.

Jako nowa prezeska zapewniła pracownikom pomoc psychologiczną. Co więcej - ci, którzy odeszli ze względu na mobbing, mogą wrócić. Sadzik zleca też zespołowi HR anonimowe badania, żeby wiedzieć, jak radzi sobie jako szefowa. Nie wierzy, że pracownicy mówią o swoim niezadowoleniu wprost. Jej zdaniem winny jest częściowo system edukacji, przyuczający do posłuszeństwa osobom stojącym wyżej w hierarchii.

- (…) Dziecko nie może pójść do nauczyciela i powiedzieć: "Pan mnie źle potraktował". Nawet gdy dzieci w okresie dojrzewania próbują to robić, bardzo szybko są ustawiane do pionu. Rodzice dostaję informację, że dziecko nie słucha, pyskuje. Szkoła formatuje je na nową modłę, ma własną definicję "grzecznego dziecka". Potem to sformatowane dziecko trafia do pracy. Przecież ktoś nie znajdzie w sobie odwagi, by zaprotestować, bo całe życie uczono go, by się nie wychylał, nie sprzeciwiał, nie dyskutował. Też taka byłam, gdy w wieku 20 lat zaczynałam pracę (…) - mówi Joanna Sadzik w wywiadzie, którego całość można przeczytać w dzisiejszej "Wyborczej".

Wszystko wskazuje na to, że Szlachetna Paczka jest na najlepszej drodze do odbudowania wizerunku. Koniec końców, to nie jedna osoba tworzy organizację, ale rzesze wolontariuszy i darczyńców.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (17)