Zbadała tajniki kobiecego orgazmu. Znamy największe

Kiedy dziś wyobrażamy sobie idealny seks, mamy często przed oczami akrobatyczne pozycje i nieziemskie wyczyny partnerów w najdziwniejszych sceneriach. Wyobrażenia te wzięła na warsztat Dorian Solot, autorka książki "I (heart) female orgasm" ("Kochajmy kobiecy orgazm"). Z naukową precyzją przeanalizowała pozycje, które prowadzą do najlepszych efektów, jeśli chodzi o zadowolenie partnerki. Dla tych, którzy przed oczami mają sceny z filmów porno (dostępnych dziś jak nigdy przedtem), wyniki jej dociekań mogą być szokujące.

Wyginanie się w pościeli i zaklinanie stanu nieważkości to oczywiście dobry sposób na rozrywkę, ale niekoniecznie na dobry orgazm. W wypadku tego drugiego im mniej kombinowania, tym lepiej. Najlepsze pozycje to takie, przy których to partnerka narzuca tempo, a także takie, przy których oboje czujecie się komfortowo.

Pozycja znana jako "misjonarska" (to od europejskich misjonarzy uczyli się ich "dzicy" – tak zapewniał pewien misjonarz) towarzyszy nam od wieków. Jednak "cudowny składnik" tej pozycji to nogi partnerki na ramionach partnera. Dzięki temu łatwiej mu dotrzeć do najbardziej wrażliwych miejsc jej ciała. Spróbujcie, zanim zaczniecie "udziwniać".

Inspiracje należy czerpać skąd się da, także od zwierząt. Tak właśnie powstała pozycja "na pieska". Jednak jak dowodzi Dorian Solot, wszystkie te kolana i łokcie wcale nie pomagają dobrze czuć się podczas stosunku. Dużo lepiej po prostu wygodnie położyć się – przecież nie wyklucza to miłości od tyłu.

Kiedy w sondach zadać ludziom pytanie o miejsce, gdzie chcieliby się kochać, potrafią wymyślać niestworzone rzeczy. Oczywiście dobrze wyrwać się czasem z sypialni, która kojarzy się z rozleniwieniem, a nie z energią – ale niekoniecznie od razu do budki telefonicznej. Okazuje się że najlepsze będą "bezpieczne" miejsca, takie jak... stół w kuchni. Jeśli pan położy na nim panią, osiągną pozycję dającą gwarancję sukcesu.