Zgoda na zdradę. On ma kochankę, ona tego nie komentuje
– Przyczyn, dla których kobieta godzi się, by jej partner lub mąż miał kochankę, czyli pozostawał w bliskiej intymnej relacji z inną, może być wiele. Jednak żadna z nich nie jest raczej błaha. W takim miłosnym trójkącie dopatrywałabym się jakiegoś układu zależnościowego - wyjaśnia psycholożka Katarzyna Szymańska.
Joanna obiecała sobie, że jej życie będzie wyglądało zupełnie inaczej niż życie jej matki, którą ojciec zostawił z trójką dzieci i odszedł do innej kobiety. – Moja mama zawsze była szarą myszką – opowiada Joanna, 47-letnia specjalistka od reklamy.
– Na szaro się ubierała, miała szare włosy, szarą twarz i nawet szarą figurę, która raczej przypominała pień drzewa niż klepsydrę. Oprócz pracy zajmowała się domem i naszą trójką. Jej jedyną rozrywką były łamigłówki logiczne, krzyżówki, czasami stawiała pasjansa. Ojciec chciał wieść życie światowca, bywać w operze i teatrze, jeździć po Europie, a matka nigdy do tego wizerunku mu nie pasowała. Poza tym w PRL-u nie sposób było sfinansować podróży pięcioosobowej rodziny za granicę. Ojciec zostawił więc ją i nas. Ale nie obyło się bez komplikacji – dodaje.
Sąd rejonowy nie wyraził z powodu trójki dzieci zgody na rozwód. Sprawa poszła do sądu wojewódzkiego i tam już ojcu Joanny udało się małżeństwo zakończyć. Związał się z kobietą na stanowisku, bez dzieci i dzięki temu mógł robić to, co chciał.
– Moja matka po rozwodzie zapadła się w sobie zupełnie, a nasza sytuacja finansowa, mimo że ojciec płacił alimenty, bardzo się pogorszyła. Pamiętam, jak na wszystko nam brakowało. Byłam nastolatką, chciałam sobie kupować ubrania w Hofflandzie, czyli domu mody, za którym szalały wszystkie młode Polki, ale nigdy nie było mnie na to stać – wspomina.
– Nauczyłam się przerabiać na maszynie stare ubrania mamy, pojawiły się pierwsze lumpeksy, więc kombinowałam. Ale wtedy obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę, by moje dzieci spotkał taki sam los – słyszymy.
Uroczy i serdeczny
Joanna wyszła za mąż zaraz po studiach. Z Radkiem poznali się w niedużej agencji PR-owej. On był kierownikiem działu, ona zbierała pierwsze zawodowe szlify po obronie dyplomu z zarządzania na Uniwersytecie Warszawskim. – Mój mąż jest nie tylko przystojny, ale też ma ogromnie dużo uroku – mówi Joanna. – Ciepły, przyjazny facet, który lubi nieustannie żartować z jednej strony, ale też jest bardzo odpowiedzialny i pomocny z drugiej. Niezwykle serdeczny. Zakochałam się na zabój, podobnie zresztą, jak wszystkie dziewczyny w biurze – dodaje.
Dość szybko zorientowała się, że jest facetem, który lubi otaczać się kobietami. Przez długi czas chciała wierzyć, nie tylko przed ślubem, ale przez wiele lat po, że jest takim flirciarzem, który ma wiele przyjaciółek, ale tylko z nimi plotkuje. I robi to z powodu silnego pierwiastka kobiecego, tak rzadko spotykanego u heteroseksualnych mężczyzn.
Joanna, mimo że różne znaki na niebie i ziemi powinny spowodować, że zapali się jej czerwona lampka, odrzucała wszelkie podejrzenia. Telefonów od kobiet nie traktowała jak zagrożenia. – Nie tylko telefonów – wspomina kobieta. – Kiedyś na imprezie u znajomych z pracy Radka, jedna z dziewczyn wypiła za dużo, rzucała się mu na szyję, całowała w usta i pytała, dlaczego już jej nie kocha. A ja udawałam, że tego nie widzę – przyznaje.
Zdaniem psycholożki Katarzyny Szymańskiej, utrzymywanie iluzji na czyjś temat może pełnić funkcję ochronną. – Zwłaszcza gdy kogoś się kocha, nie chce się wiedzieć o nim złych rzeczy, bo to zaburza wyidealizowany obr w  tej osoby – mówi Szymańska. – Większość z nas tak robi, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Poznanie prawdy o drugim człowieku jest po prostu bolesne i rozczarowujące – ocenia.
Ania 4 tęskni za dotykiem
Joanna odrzucała wszelkie podejrzenia o zdradę męża, dopóki nie dostała na to twardych dowodów. – Zostawił swój telefon na stole w salonie i poszedł się kąpać. Ponieważ urządzenie nieustannie wydawało dźwięki i podskakiwało z powodu wibracji, wzięłam je do ręki – wspomina Joanna. – I wtedy przeczytałam, że Ania 4 – tak miał ją zapisaną w telefonie – to nie może przestać myśleć o jego dotyku… Odłożyłam natychmiast komórkę, bo obiecałam sobie, że nigdy nie będę mężowi grzebać w jego prywatnych rzeczach, listach, mailach, laptopie czy telefonie – wyznaje.
Ale potem pomyślała sobie, że może zostawił ją na stole, bo nie umiał powiedzieć o tym, że kogoś ma i chce odejść. – Nie zareagowałam wtedy i nie powiedziałam mu, że wiem o Ani 4. A potem, jak się łatwo domyślić, były kolejne razy, które traktowałam jak jednorazowe skoki w bok. Chyba po prostu nie umiałam się z tym i z nim skonfrontować – mówi.
Zdrada jest jedną z głównych przyczyn rozpadu związków małżeńskich. Do tego liczba rozwodów w Polsce stale rośnie. W 2018 r. na każde tysiąc nowo zawartych małżeństw 326,6 kończyło się rozpadem związku, gdy w 2000 r. ta liczba wynosiła… 202,6. Tymczasem do zdrady, jak wynika z opublikowanego w lutym 2020 r. raportu, przygotowanego przez Instytut Badań Zmian Społecznych, przyznaje się zaledwie… 12 proc. Polaków.
Zdaniem badaczy, tak niska liczba nie świadczy o tym, że nie zdradzamy, tylko wstydzimy się o tym mówić. Wśród osób, które na pytanie o skok w bok odpowiedziały twierdząco, mężczyźni stanowią 61,4 proc., a kobiety - 38,6 proc. Wynik dotyczący liczby osób, które na zdradę się decydują, jest tym bardziej zastanawiający, że w Stanach Zjednoczonych, mimo że zdecydowana większość osób wchodzących w bliskie relacje oczekuje od partnera monogamii, niewierność jest powszechna. Jak obliczyli Amerykanie, zdrada ma miejsce w 20 proc. związków małżeńskich, a u par żyjących na kocią łapę do niewierności dochodzi nawet w 70 proc. z nich.
Miała dość
W końcu Joanna nie wytrzymała i wygarnęła mężowi wszystko. Powiedziała, że wie o co najmniej kilku kochankach, a chciałaby się dowiedzieć, ile ich było naprawdę. – Był w szoku, że wiem – mówi Joanna. – Zaklinał się, że to nic dla niego nie znaczy, że zazwyczaj odbija mu po alkoholu, że wtedy zawsze napatoczy się jakaś kobieta i on traci głowę. I że bardzo żałuje tego wszystkiego, że kocha mnie i dzieci i że jesteśmy dla niego całym światem. Moja przyjaciółka mówi, że tylko bezdennie głupia kobieta jak ja może uwierzyć w takie brednie, ale ja czuję, że on mówi prawdę – uważa. Czuje się kochana, zadbana, zaopiekowana.
Przez pół roku po tym, jak Joanna wyznała mężowi, że wie o jego kochankach, był spokój. Radek dbał wyjątkowo starannie zarówno o nią, jak i dzieci. – Ale wtedy znowu jakaś cizia napisała do niego rzewny liścik, że go kocha i żeby się do niej odezwał – opowiada Joanna.
– Dostałam szału. Wyzywałam go od seksoholików, żigolaków i bawidamków. Żądałam od niego, że albo pójdzie na terapię, albo składam do sądu wniosek o rozwód. Mieliśmy straszny okres w życiu. Kłóciliśmy się non stop. Radek odmówił wizyty u seksuologa i powiedział, że skoro tego żądam, to on się wyprowadzi. I wtedy wyobraziłam sobie siebie z dwójką dzieci, samą, bez faceta, którego kocham, który kocha mnie, z którym mam świetny seks, cudowne wakacje, który jest dobrym ojcem – przyznaje.
Postanowiłam machnąć ręką na to. Przecież to nic nie znaczy. Najważniejsze, że on zawsze wraca do domu i jest. Radek na prośbę żony obiecał, że nigdy nie dowie się już o jego żadnej kochance. I słowa dotrzymuje.
– Przyczyn, dla których kobieta godzi się, by jej partner lub mąż miał kochankę, czyli pozostawał w bliskiej intymnej relacji z inną, może być wiele. Jednak żadna z nich nie jest raczej błaha. W takim miłosnym trójkącie dopatrywałabym się jakiegoś układu zależnościowego. Oboje mają tego pełną akceptację i uważają, że takie relacje na boku w żaden sposób im nie szkodzą. A często nawet zbliżają je do siebie – ocenia psycholożka Katarzyna Szymańska.