Blisko ludziIgor robi paznokcie Polkom. Początki nie były łatwe

Igor robi paznokcie Polkom. Początki nie były łatwe

Do Polski przyjechał z Ukrainy. Tam wspierał utalentowaną żonę, przy okazji sam - choć był technikiem montażu i eksploatacji urządzeń elektrycznych - został stylistą paznokci. Potem zaczął robić to u nas. O tej i innych przełomowych decyzjach życiowych podejmowanych w wieku dojrzałym mówi WP Kobieta Igor Czernata.

Igor Czernata
Igor Czernata
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

38-letni Igor Czernata pochodzi z Winnicy na Ukrainie. Dziś to mieszkaniec Warszawy, szczęśliwy mąż, tata trójki dzieci i doceniany stylista paznokci. Jednak żeby znaleźć się w miejscu, w którym jest – zawodowo i prywatnie – musiał przebyć krętą drogę.

– Życie człowieka jest ciekawe – opowiada pracujący dziś jako stylista paznokci Igor Czernata. – Z wykształcenia jestem technikiem montażu i eksploatacji urządzeń elektrycznych. W zawodzie tym pracowałem na Ukrainie 2 lata. Nie podobało mi się jednak, że bez względu na to, czy danego dnia w przedsiębiorstwie było coś do zrobienia, czy też nie i tak trzeba było przyjść na tych 8 godzin i czasem udawać, że się pracuje. Marnowanie czasu – stwierdza 38-latek.

 Od elektryka do handlowca

 To spowodowało, że zaczął poszukiwać innego zajęcia, dzięki któremu miałby więcej kontaktu z ludźmi i poczucia, że dzień pracy był intensywny. Wkrótce zaczął pracować w handlu. Zaczynał od "bycia chłopcem w magazynie", aż dotarł do kierowniczego stanowiska i zarządzania zespołem ludzi.

 Zresztą wtedy właśnie jednej z klientek pokazał paletę tipsów z wykonanymi przez żonę wzorkami. Natalia, żona Igora, nie wiedziała o tym. Pewnie sama nie miałaby śmiałości tego komukolwiek pokazać. Jako typowy samouk rysowała te wzorki pod wpływem weny i była pod tym względem bardzo kreatywna.

Klientce do tego stopnia spodobały się wzorniki paznokci, że postanowiła skontaktować ją ze swoją znajomą. Pani Helenka okazała się posiadaczką własnego salonu, z zaangażowaniem wspierającą osoby utalentowane i zainteresowane samorozwojem. Szybko więc zaczęła szkolić żonę Igora m.in. z różnych technik wzornictwa i przedłużania paznokci.

Obraz
© Archiwum prywatne

 Tak oto Natalia została stylistką paznokci i wkrótce rozpoczęła własną działalność. Igor był z niej dumny, cieszył się, że jego żona robi to, co lubi i do czego ma talent. Niedługo potem atmosfera w jego pracy się zepsuła, więc postanowił z niej zrezygnować. Kolega z firmy zapytał go wtedy, co będzie teraz robił. Zażartował, że nie wie, że może usiądzie obok żony i będzie piłował paznokcie. Nawet w snach nie podejrzewał, że kiedyś zostanie stylistą paznokci…

 Własne studio paznokci

Próbował jeszcze przez dwa lata utrzymać się w branży i jako handlowiec działać na własny rachunek. Ostatecznie odpuścił i dopiero od tego momentu zaczął coraz częściej poważnie myśleć… o zdobieniu paznokci. Dziś z perspektywy czasu stwierdza, że pomysł ten był strzałem w dziesiątkę, choć wtedy sam był nim zaskoczony i nie bardzo wiedział, jak to ma wyglądać.

 – Na początku pomagałem żonie w salonie. Kiedy sobie przypomnę pierwsze prace, to nie jestem z siebie zadowolony. Bywało, że nie miałem odwagi podnieść wzroku na klientkę, bo miałem świadomość, że to, co zrobiłem, zasługuje na jedynkę z minusem – śmieje się Czernata.

 Szybko więc doszedł do wniosku, że musi do sprawy podejść serio i szkolić się u najlepszych w kraju profesjonalistów. Chciał poznać wszelkie tajniki zawodu.

 – Rodzicom dziękuję za wpojenie mi zasady, że jeśli chcesz coś zrobić, to zrób to dobrze, bo jakkolwiek to samo może wyjść. Dlatego teraz w zawodzie stylisty paznokci staram się być perfekcjonistą – zapewnia Igor. – Mam więc za sobą liczne kursy i szkolenia, m.in. w jednej z popularnych szkół na Ukrainie.

 Na szkoleniach oprócz technik stylizacji, poruszane były też tematy z zakresu higieny miejsca pracy, anatomii i chorób skóry, budowy płytki paznokciowej czy też składu chemicznego produktów. Nieustannie pogłębiał swoją wiedzę, a im więcej uczestniczył w szkoleniach, tym coraz bardziej budziła się w nim pasja do zawodu i głód wiedzy.

 – To nie jest tak, że raz się wyszkolisz i potem uważasz, że wszystko wiesz i potrafisz. To tak nie działa i nie w tym zawodzie. Cały czas trzeba się rozwijać, dlatego nawet teraz biorę udział w różnego rodzaju szkoleniach organizowanych, czy to w Polsce, czy na Ukrainie – mówi w rozmowie z WP Kobieta stylista paznokci.

 Docenia u siebie swój upór i konsekwencję w realizowaniu tej zawodowej decyzji. Przyznaje, że zaczynanie pracy w zupełnie nowym zawodzie, kiedy jest się facetem z brodą po 30-stce i z rodziną na utrzymaniu, to ryzykowna sprawa. Jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, że to niejedyne ryzyko, które podejmie…

 Zmiana goni zmianę

 Igor dołączył do żony w prowadzeniu salonu. Wszystko zaczęło się dobrze układać, zdobyli bazę wiernych klientek i świadczyli profesjonalne usługi. To małżeństwu dodawało skrzydeł. Im częściej ze sobą przebywali, tym mieli więcej tematów do rozmów. Tymczasem sytuacja polityczno-ekonomiczna na Ukrainie zaczęła się zmieniać.

– Do 2013 roku wszystko było OK, żyło się normalnie, przedsiębiorstwa się rozwijały, zarobki raczej zaspokajały potrzeby. Nawet zaczynaliśmy żartować, że jeszcze trochę, a ludzie z Moskwy zaczną przyjeżdżać do nas do pracy, żeby poprawić swój status życiowy – wspomina Igor. – Potem wszystko się zaczęło psuć, a nam przedsiębiorcom też zaczęło być ciężko – relacjonuje tata trójki dzieci.

 Żeby praca wciąż się opłacała, Igor musiałby znacznie podnieść ceny za usługi, co odstraszyłoby klientów. Nic dziwnego, że coraz częściej z żoną zaczęli szukać wyjścia z tej patowej sytuacji i myśleć o wyjeździe do Polski. Była najbliżej, jakby "za płotem". Poza tym babcia Natalii była Polką, więc mieli do tego kraju sentyment. Wybór wydawał im się oczywisty. Postanowili przeprowadzić się z Winnicy na Ukrainie i spróbować swojej szansy w Warszawie.

 Do Polski po nowe życie

 Byli do tego stopnia zmotywowani do tej zmiany, że nawet gdyby ktoś z rodziny czy znajomych im ją odradzał, pewnie by go nie posłuchali. Przyznaje, że nie brali wtedy pod uwagę innej opcji. Nie chcieli się przebranżawiać, ani szukać pracy u kogoś innego. Postanowili podjąć to ryzyko, spakować się, wyjechać i zacząć życie od nowa.

 Trochę też obawiali się, czy dzieci poradzą sobie w nowym otoczeniu, wśród nowych rówieśników, którzy będą do nich mówić w innym języku. Wiedzieli, że im są młodsze, tym będzie łatwiej im się oswoić z nową sytuacją. Postanowili więc nie zwlekać z wyjazdem, ale wcześniej też zadbać o to, żeby dzieci będąc jeszcze na Ukrainie, zaczęły się uczyć polskiego.

Najpierw wyjechała Natalia, która była motorem napędowym tej zmiany. Igor został na Ukrainie i pilnował interesu, żeby w razie czego żona miała do czego wrócić. Musieli się zabezpieczyć na wypadek, gdyby coś poszło nie po ich myśli. Jednak po upływie pół roku Natalii udało się zadomowić w Warszawie i przygotować wszystko na przyjazd dzieci i męża.

Igor zamknął studio paznokci na Ukrainie na cztery spusty, co nie było łatwą decyzją. W rozwój tego miejsca włożyli przecież mnóstwo energii i serca. Tymczasem w Polsce mieli zacząć wszystko od nowa, pracować u kogoś, a dopiero potem – przy pomyślnych wiatrach – rozwinąć swoją działalność.

 – Dla nas, jako obcokrajowców, którzy przyjechali do Polski w poszukiwaniu lepszego życia, było o tyle dobrze, że oboje z żoną mieliśmy wyuczony zawód i w ramach tego zawodu szukaliśmy pracy. Nie było więc tak, że zmuszeni byliśmy iść gdziekolwiek, żeby robić cokolwiek, aby tylko zarobić. Przyjechaliśmy do pracy odpowiadającej naszym kwalifikacjom – przyznaje Czernata.

 Okazało się, że posiadanie zawodu to jedno, a trudności pojawiły się tam, gdzie się ich raczej nie spodziewał. Nowy kraj, nowy język… ale też zupełnie nowe klientki. Myślał, że równie szybko jak na Ukrainie uda mu się zdobyć zaufanie Polek i wyczuć ich potrzeby. Jednak jednym z zaskoczeń było to, że 90 proc. mieszkanek Warszawy wolało jednolity kolor na paznokciach, czyli zupełnie odwrotnie niż w jego rodzinnej Winnicy. Tam dokładnie tyle samo pań chciałoby ozdobić swoje paznokcie wzorkami.

 Trudne początki w nowym kraju

 W ciągu trzech lat Igor pracował w czterech salonach i w żadnym z nich nie mógł się odnaleźć. Różnił się podejściem do klienta, co zauważało też jego szefostwo. Wiedziano, że chce mieć więcej czasu na wykonanie zabiegu. Jednak był też napięty grafik, którego musiał się trzymać. Nie do końca więc była im po drodze dalsza współpraca.

 – Każdy człowiek musi przejść swoją ciernistą drogę, pokaleczyć nogi i swoje przeżyć, żeby pewne rzeczy zrozumieć – zauważa stylista paznokci. – Poza tym na początku nie znałem języka, zacinałem się, nie rozmawiałem biegle, co utrudniało kontakt z klientkami. Myślę więc, że mogły mnie odbierać jako kogoś, komu brak umiejętności i wiedzy – przyznaje stylista paznokci pochodzący z Ukrainy.

 W końcu udało mu się pokonać bariery językowe, dzięki czemu przestało dochodzić do nieporozumień. Znalazł nowe miejsce i zaczął zjednywać sobie sympatię klientek w Warszawie.

 – To Pan Bóg otwiera usta i moje otworzył – uśmiecha się Igor, obecnie mieszkaniec Warszawy. – Kiedyś co prawda trochę korzystałem z pomocy korepetytora. Próbowałem też uczyć się języka jeszcze na Ukrainie, kiedy nawet nie podejrzewałem, że zamieszkam w Polsce. Razem z żoną uczestniczyliśmy w zajęciach charytatywnych organizowanych przy kościele i tam poznaliśmy polskie litery. Jednak biegle zacząłem się porozumiewać, dopiero będąc w Polsce – relacjonuje 38-latek.

 Choć początki w Warszawie nie były łatwe, to z perspektywy czasu stwierdza, że decyzja o przeprowadzce była słuszna. – Narodowościowo sporo nas łączy, pewnie trochę też dzieli. Jednak jesteśmy zadowoleni z tego, jak to się wszystko ułożyło - zapewnia Igor Czernata, stylista paznokci pochodzący z Winnicy.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (99)