Życie z demonami, czyli historia Vivien Leigh
Niezapomniana odtwórczyni roli Scarlett O’Hary w filmowym przeboju wszech czasów - „Przeminęło z wiatrem” - była uznawana za jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie, ale mimo to zmagała się z licznymi kompleksami.
„Utkała swoje życie z marzeń i fantazji, w których nie było miejsca na klęski czy niepowodzenia” - napisała Anne Edwards, autorka biografii Vivien Leigh. Niezapomniana odtwórczyni roli Scarlett O’Hary w filmowym przeboju wszech czasów - „Przeminęło z wiatrem” - była uznawana za jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie, ale mimo to zmagała się z licznymi kompleksami. Szczęścia nie znalazła w związkach z mężczyznami, a cieniem na jej życiu położyły się również zaburzenia maniakalno-depresyjne.
Epicka powieść „Przeminęło z wiatrem” stała się bestsellerem jeszcze przed premierą w czerwcu 1936 roku. Głównie dzięki nowatorskiej kampanii reklamowej wydawnictwa Macmillana. W ciągu pół roku książka Margaret Mitchell sprzedała się w oszałamiającej liczbie miliona egzemplarzy i błyskawicznie wzbudziła zainteresowanie Hollywood. Słynny producent filmowy David O. Selznick już miesiąc po opublikowaniu powieści kupił prawa do jej ekranizacji.
- Wszystko musi być perfekcyjne - tłumaczył podwładnym, którzy przystępowali do prac nad „Przeminęło z wiatrem”. Najwięcej emocji budziło skompletowanie obsady. O ile zatrudnienie do roli Rhetta Butlera największego ówczesnego gwiazdora - Clarka Gable’a - było oczywistością, to znalezienie idealnej Scarlett O’Hary okazało się niezwykle trudnym zadaniem. Szukano jej blisko dwa lata podczas dziesiątków castingów, zarówno wśród amatorek, jak i znanych aktorek, m.in. Bette Davis, Joan Crawford czy Katharine Hepburn. Bezskutecznie.
Gdy na początku grudnia 1938 roku rozpoczynały się zdjęcia do „Przeminęło z wiatrem”, a ekipa filmowała spektakularny pożar Atlanty, odtwórczyni głównej roli kobiecej wciąż nie było. Wtedy na planie pojawił się Myron - brat Selznicka, znany hollywoodzki agent. Towarzyszyła mu młoda dama w szykownym kapeluszu. - Przywiozłem ci Scarlett O’Harę - zakomunikował. Vivien Leigh - przedstawiła się tajemnicza kobieta producentowi, a ten nie miał już żadnych wątpliwości.
- Od razu poczułem, że to właśnie jej szukałem przez ponad dwa lata. Nigdy nie otrząsnąłem się z wrażenia, jakie wtedy na mnie zrobiła. Miała w sobie nieobliczalność, której potrzebowaliśmy - wspominał później David O. Selznick.
Tak rozpoczęła się spektakularna kariera Vivien Leigh, która w pamięci pokoleń widzów na zawsze będzie się kojarzyła z kapryśną i manipulującą mężczyznami córką bogatego plantatora, potrafiącą stawić czoła wszelkim trudnościom, na czele z wojenną zawieruchą.
„Zamierzam zostać jego żoną”
Vivien Mary Hartley urodziła się 5 listopada 1913 roku w Dardżyling, pięknym indyjskim uzdrowisku położonym w Himalajach. Była jedynym dzieckiem angielskiego oficera Ernesta Hartleya, służącego w Kawalerii Indyjskiej i jego żony - Gertrude Mary Frances.
Po zakończeniu I wojny światowej rodzice dziewczynki postanowili wrócić do Wielkiej Brytanii. Vivian miała siedem lat, gdy trafiła do katolickiej szkoły prowadzonej przy klasztorze im. Najświętszego Serca Maryi Panny w podlondyńskim Roehampton. Szybko stała się najpopularniejszą uczennicą i wzorem dla koleżanek. Już wtedy miała jasno sprecyzowany plan na przyszłość - chciała zostać aktorką.
Vivien od najmłodszych lat słynęła z konsekwencji w działaniu. Miała 18 lat, gdy poznała znacznie starszego od siebie prawnika Herberta Leigh Holmana. Oświadczyła wówczas przyjaciółce, że wkrótce go poślubi i nie powstrzyma jej nawet fakt, iż mężczyzna był wówczas zaręczony z inną kobietą. Pobrali się w grudniu 1932 roku, miesiąc po 19. urodzinach Vivien. Rok później na świat przyszła ich córka - Suzanne.
Holman z dużym dystansem traktował aktorskie plany młodej żony, która jednak nie zamierzała się poddawać. Jeszcze przed narodzeniem dziecka dostała się do prestiżowej Królewskiej Akademii Teatralnej w Londynie. Obowiązki macierzyńskie sprawiły, że musiała przerwać edukację, ale szybko wróciła na scenę. Dzięki znajomości ze znanym producentem i reżyserem - Alexandrem Kordą - weszła do świata londyńskiego show-biznesu.
W 1934 roku obejrzała sztukę teatralną, w której występował wschodzący gwiazdor teatru i filmu - Laurence Olivier. - Zamierzam zostać jego żoną - zwierzyła się przyjaciółce zachwycona aktorka. Słowa wypowiedziane przez młodą mężatkę i matkę wydawały się rzucone na wiatr. Jednak było inaczej.
Prawo pięknych ludzi
Vivien Leigh nie przeszkadzało, że ma męża i córkę, a Olivier żonę. Po spektaklu odwiedziła aktora w garderobie, nie szczędząc mu komplementów. Niedługo później zaangażowano ją do spektaklu „Maska cnoty”. Jednym z widzów był Olivier, który później opisywał: "Poza urodą, prawdziwie czarodziejską, miała piękną postawę, jej szyja zdawała się niemal zbyt delikatna i krucha, aby unosić głowę, i wyglądało, jakby sama była zaskoczona tym, że ją podtrzymuje. Miała też w sobie coś ze znakomitego sztukmistrza, który potrafi sprawić, iż najbardziej nawet karkołomny manewr wydaje się niemal sprawą przypadku. I było w niej coś jeszcze: najbardziej niepokojący powab, jaki kiedykolwiek spotkałem. Może była to ta dziwnie wzruszająca iskra godności, która zniewalała zastępy jej płomiennych wielbicieli".
Po występach w „Masce cnoty” Vivien okrzyknięto największym odkryciem aktorskim. Zaczęła pojawiać się w brytyjskich mediach, często pozując do zdjęć z córką Suzanne, która jednak po latach przyznała, że matka brała ją na ręce tylko w obecności fotografów, a później trafiała znów pod opiekę niani.
W 1937 roku Leigh udało się zdobyć drugoplanową rolę w filmie „Wyspa w płomieniach”, w którym grał także Olivier. Uczucie między nimi wybuchło ze zdwojoną siłą. W tym czasie aktorowi urodził się syn, ale jego związek, podobnie jak małżeństwo Leigh, nie miał już szans na przetrwanie. - Do czasu, gdy poznałem Vivien, myślałem, że jestem szczęśliwy - wyznał Laurence jednemu z przyjaciół. Oboje porzucili rodziny. Aktorka pytana, czy miała w związku z tym wyrzuty sumienia, odpowiadała dość arogancko: Piękni ludzie tworzą swoje własne prawa.
„To moja Scarlett”
Vivien Leigh słynęła z determinacji, szczególnie, gdy na czymś jej zależało. Po przeczytaniu „Przeminęło z wiatrem” zamarzyła o roli Scarlett O’Hary. Gdy dowiedziała się, że brat Davida O. Selznicka pojawi się na pewnym hollywoodzkim przyjęciu, bez wahania wsiadła na statek i popłynęła do Stanów Zjednoczonych. Nie miała problemów, żeby zauroczyć Myrona Selznicka i otrzymać upragniony angaż w ekranizacji powieści Margaret Mitchell.
Choć początkowo Amerykanie z dystansem przyjmowali obsadzenie Brytyjki w roli dziewczyny z Południa, po premierze w grudniu 1939 roku, nikt nie miał wątpliwości, że Vivien Leigh świetnie poradziła sobie z zadaniem. „Scarlett w wykonaniu panny Leigh dowodzi słuszności temu absurdalnemu konkursowi talentów, który pośrednio ją wyłonił jako zwyciężczynię. Jest tak perfekcyjnie stworzona do tej roli przez sztukę i naturę, że nie wyobrażam sobie żadnej innej aktorki w tej roli” - napisał recenzent „New York Timesa”.
- To moja Scarlett - przyznała Margaret Mitchell po obejrzeniu filmu. Kilka miesięcy później Vivien Leigh wręczono Oscara. Do nagrody był również nominowany Laurence Olivier (za rolę w „Wichrowych wzgórzach”), ale statuetkę zdobył Robert Donat. Aktor przyznał po latach, że był wściekły i zazdrosny o sukces partnerki, a w limuzynie „miał ochotę zdzielić ją Oscarem w głowę”. Zawodowa konkurencja miała towarzyszyć im do końca związku.
Jednak na początku lat 40. miłość między nimi jeszcze kwitła. Olivier był zachwycony nie tylko urodą, ale i elegancją Leigh, która bardzo dbała o stroje i niemal zawsze nosiła atłasowe rękawiczki (w torebce zawsze zapasowe, gdyby te, które założyła, przestały być nieskazitelnie białe). Później okazało się, że w ten sposób ukrywała dłonie, ponieważ uważała, że są duże i brzydkie. Rozmaite kompleksy towarzyszyły jej przez całe życie, a z czasem zaczęły się pogłębiać.
Kres pięknej miłości
31 sierpnia 1940 roku, tuż po legalizacji rozwodów z poprzednimi małżonkami, Leigh poślubiła Oliviera. Świadkami podczas ceremonii byli Katharine Hepburn oraz Garson Kanin. Mimo niekwestionowanego sukcesu zawodowego i prywatnego, aktorka stawała się coraz bardziej nieszczęśliwa. Przeżywała pogarszające się relacje z porzuconą córką. Ciążył jej także 7-letni kontrakt z Selznickiem, który chciał zrobić z Leigh hollywoodzką gwiazdę, choć ona sama nie znosiła blichtru Fabryki Snów i zdecydowanie bardziej ceniła teatr. W 1940 roku zainwestowała z Olivierem w inscenizację „Romea i Julii” na Broadwayu, ale przedstawienie okazało się klapą. Także ich wspólny film „Lady Hamilton” okazał się bardzo umiarkowanym sukcesem.
W 1946 roku, podczas prac nad superprodukcją „Cezar i Kleopatra”, Leigh poślizgnęła się i upadła. Była wówczas w ciąży. Straciła dziecko. Dziesięć lat później poroniła w piątym miesiącu ciąży. Już wówczas zmagała się z poważną chorobą psychiczną.
„Przez cały okres jej opętania przez niezwykle nikczemnego demona, psychozę maniakalno-depresyjną, z jej wciąż zawężającą się spiralą śmierci, udało jej się zatrzymać swoją przebiegłość, zdolność do ukrywania prawdziwego stanu psychicznego przed wszystkimi z wyjątkiem mnie, po którym nie powinna była oczekiwać udźwignięcia tego ciężaru” - pisał po latach w swojej autobiografii Olivier.
Ich związek szybko zaczął się rozpadać, a pod koniec byli już tylko małżeństwem na pokaz. Oboje romansowali na boku, aktor miewał zarówno kochanki, jak i kochanków. Leigh nie pozostawała mu dłużna. Żyła we własnym świecie. Proponowała seks przyjaciołom, których często nie rozpoznawała. Oliviera potrafiła zbudzić w nocy, bijąc go po twarzy mokrym ręcznikiem i obrażając go.
- Kochając i podziwiając tych dwoje można było tylko mieć nadzieję, że rozwiążą swoje problemy - jak tyle innych par w średnim wieku. Było nie do pomyślenia, że Vivien i Larry mogą się rozstać. A jednak rozstali się... To musiało się w końcu wypalić. Płomień był zbyt intensywny. Ale, nawet gdy romans się skończył, nie przestali się kochać - wspominał Douglas Fairbanks Jr. Sąd orzekł rozwód Leigh i Oliviera w 1960 roku.
Smutny koniec gwiazdy
Napady agresji zdarzały się Vivien Leigh także na planie filmowym, dlatego zaczęła krążyć o niej opinia trudnej gwiazdy. Traciła szanse na ciekawe role, ponieważ reżyserzy bali się angażować nieprzewidywalną aktorkę. Fatalnie znosiła też klęski swoich kolejnych filmów, m.in. „Anny Kareniny”.
Jej reputacji nie przestraszył się jednak Elia Kazan, który w 1950 roku rozpoczął przygotowania do ekranizacji głośnej sztuki Tennessee Williamsa „Tramwaj zwany pożądaniem”. Vivien walczyła o rolę Blanche Dubois z wielką determinacją. Opłaciło się, ponieważ dzięki niej zdobyła drugiego Oscara.
Jednak udział w tym filmie i przesadne utożsamienie się Leigh z bohaterką - szaloną i starzejącą się kobietą, która straciła wszystko, na czym jej zależało w życiu - pogorszył tylko stan psychiczny aktorki.
Odwiedzała kolejnych specjalistów i przechodziła rozmaite kuracje, na jej czole często pojawiały się ślady po oparzeniach spowodowanych elektrowstrząsami. Zażywała duże ilości leków psychotropowych, a znajomym zwierzała się z coraz częstszych fantazji seksualnych, w których występowali przygodnie poznani mężczyźni, np. taksówkarz czy dostawca warzyw. Gwieździe zdarzały się halucynacje, podczas których uznawała przypadkowych ludzi za Oliviera i robiła im wyrzuty. Podczas podróży pociągiem potrafiła nagle wybić okno i zacząć głośno krzyczeć.
Paliła cztery paczki papierosów dziennie, a w końcu lekarze zdiagnozowali u niej gruźlicę. Jednak nie porzuciła nałogu. Ostatnie lata życia spędziła u boku aktora Jacka Merivale’a. To on, w nocy z 7 na 8 lipca 1967 roku, po powrocie z teatru, znalazł Vivien Leigh leżącą martwą na podłodze w sypialni. Niedługo później pojawił się tam również Laurence Olivier, który zanotował w autobiografii: "Stałem i modliłem się o przebaczenie za wszelkie zło, które nas rozdzieliło".
Ciało 54-letniej gwiazdy zostało skremowane, a następnie rozsypane nad jeziorem Tickerage Mill koło Blackboys w hrabstwie East Sussex.
Ewa Podsiadły-Natorska/(EPN)/(kg), WP Kobieta