14‑latkowie upokorzyli nauczycielkę. "Ona się was boi?"
"Wypier*****!", "Niech pani mnie nie wkur***", "Masz psyche podejść do niej i jej beknąć?", "Ona się was boi?". Takie niewybredne komentarze padały z ust 14-latków podczas lekcji matematyki transmitowanej przez nich na żywo na TikToku. Cyberbaiting na dobre wkroczył do szkół.
Dla nauczycielki matematyki z Lisewa Malborskiego lekcja zamieniła się w koszmar. Podczas zajęć była wielokrotnie ignorowana, wyzywana i poniżana. Uczniowie zamiast odpowiadać na jej pytania, odpowiadali na pytania publiczności zgromadzonej na ich internetowym "lajwie".
"Masz psyche powiedzieć pani, żeby cię nie wkurw****? - pytał jeden z komentujących nagranie. "Niech mnie pani nie wkurw***" - bez dłuższego namysłu krzyknęła młoda uczennica w stronę nauczycielki.
"Rodzice byliby dumni" - komentował jeden z internautów. "No widzisz, są dumni" - odpowiedział nastolatek. "Jak się wasza pani nazywa?" - padło kolejne pytanie, na które uczniowie również ochoczo odpowiedzieli, zdradzając tym samym dane osobowe matematyczki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Co wy tam nagrywacie? Nie podawajcie mojego nazwiska! Zostawcie ten telefon!" - nauczycielce tego dnia nie było dane poprowadzić lekcji w spokoju. "Ten telefon tylko stoi! Nic nie nagrywamy" - śmiał się bezczelnie uczeń, po czym dodał: "Panią chyba sutki pieką!", czym wywołał głośny śmiech wśród swoich kolegów i koleżanek z klasy.
W pewnym momencie nauczycielka miała już dość. "Ona powiedziała, że się idzie poskarżyć" - skomentował zuchwały nastolatek. "Idziemy na papierosa!" - przerwała mu 14-latka.
Do szkoły w Lisewie Malborskim uczęszcza ponad 160 uczniów z tej i okolicznych wsi. Kobieta rozpoczęła w niej pracę zaledwie trzy tygodnie wcześniej. Po nagłośnieniu sprawy miała otrzymać od szkoły pomoc psychologiczną. Uczniowie zaś otrzymali... pisemną naganę od dyrektora.
"Nauczyciel dziś nie może zrobić nic"
Większość pamięta, gdy całą Polską wstrząsnęły tzw. taśmy grozy, czyli nagranie z lekcji języka angielskiego w toruńskim technikum. Wtedy też uczniowie znęcali się nad nauczycielem, nakładając mu na głowę kosz na śmieci, wycierając twarz gąbką do tablicy i wyzywając. W efekcie siedmioro najbardziej aktywnych prześladowców zostało skreślonych z listy uczniów, a pracę straciły dwie wicedyrektorki.
- Sądzę, że przez wiele lat te dzieci musiały doświadczać uczucia bezkarności i tego, że wielu nauczycieli czuje obawę przed takimi zachowaniami dzieciaków - skomentowała w wywiadzie dla "Uwagi" psycholożka dr Aleksandra Piotrowska.
"Dziś dzieci na wszystko sobie pozwalają" - komentuje sytuację z Pomorza jedna z mam. "Kiedyś, jak nauczyciel coś powiedział, to tak miało być, nie było zbędnych dyskusji... Był szacunek i tyle... Skoro taki małolat w podstawówce sprzedaje takie teksty, to co będzie za parę lat? Kiedyś nauczyciel miał więcej możliwości, a teraz ma związane ręce, bo nie może zrobić nic. Więcej praw ma dziecko, ale czy to na dłuższą metę jet dobre? Jak widać, nie do końca."
Cyberbaiting to zastraszanie nauczycieli
O cyberprzemocy słyszeli już chyba wszyscy. Cyberbaiting jest stosunkowo nowym zjawiskiem. To prowokowanie nauczyciela do tego stopnia, aby wyprowadzić go z równowagi i zmusić do zachowań nieprofesjonalnych, takich jak krzyk czy rękoczyny, a następnie całe zdarzenie zarejestrować i opublikować w sieci lub transmitować na żywo.
Nauczyciela można w ten sposób łatwo ośmieszyć, zastraszyć i szantażować, np. opublikowaniem kolejnych nagrań. Uczniowie mogą chcieć zaszkodzić nauczycielowi, choć najczęściej ich celem jest "dobra zabawa", popularność w sieci, zdobycie lajków i komentarzy oraz zaimponowanie rówieśnikom.
"Czasem nawet nie zdają sobie sprawy z rozmiarów szkody, jakie mogą wyrządzić" - komentuje w rozmowie z PAP dr Marcin Szulc, prof. z Zakładu Psychologii Osobowości i Psychologii Sądowej Uniwersytetu Gdańskiego.
- To co się stało jest trudne do przyjęcia, nie tak powinna wyglądać szkoła. Szkoła ma być miejscem kultury dialogu i relacji. Ciężko mi sobie wyobrazić, że coś takiego spotkałoby mnie. Niestety, podobne sytuacje będą się zdarzać w przyszłości. Młodzi nie widzą rozróżnienia między światem realnym a wirtualnym - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Dariusz Martynowicz, Nauczyciel Roku 2021, który w zawodzie pracuje już 15 lat.
Zapytany o pomysł wprowadzenia w szkołach zakazu używania telefonów przez uczniów, odpowiada: - Moim zdaniem zakazy prowadzą do niczego. Kiedyś niektóre szkoły próbowały to zrobić. To była parodia. Uczniowie używali telefonów po kryjomu na przerwach i w ubikacjach.
- U mnie telefony są obecne na lekcjach, ponieważ traktuję je jako jedno z narzędzi edukacyjnych. Za ich pomocą uczniowie m. in. odpowiadają na pytania, które wyświetlam im na rzutniku. Szkoła musi iść z duchem czasu. To, co by się przydało, to edukacja i spotkania, np. z organizacjami pozarządowymi. Ważne jest też wychowanie. Rodzice są współodpowiedzialni za taki stan rzeczy - dodaje Martynowicz.
Nauczyciel zaznacza też, że należy powstrzymać się od pochopnych sądów: - Nie można bagatelizować tematu, ale tak trudna i ekstremalna sytuacja pokazuje, że istnieje jakiś głęboki problem. Może to próba uzyskania uwagi. Wskazuje, że to zdarzenie obnażyło też inną kwestię.
- W tym kraju nie istnieje żadne systemowe wsparcie dla nauczycieli. Pandemia wpłynęła nie tylko na dzieci, ale i pedagogów. Każdy z nich powinien mieć zagwarantowane wsparcie psychologiczne, nie tylko szkolnego pedagoga, ale psychologa i psychiatry - podkreśla.
- Kluczem do zbudowania lepszej szkoły jest praca z uczniem, zapraszanie organizacji pozarządowych i system wsparcia dla pedagogów. Mam nadzieję że w tym konkretnym przypadku nauczycielka otrzymała już pomoc. Wierzę, że poradzi sobie z traumą." - podsumowuje Martynowicz.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!