3‑letnia dziewczynka rodziła razem z mamą. "To wzmocniło siostrzaną więź"
Gdy na świat ma przyjść drugie dziecko, rodzice często obawiają się tego, jak na nowego członka rodziny zareaguje ich pierworodna pociecha. W przypadku trzeciego i kolejnego potomka te lęki gdzieś się rozpływają. Doświadczenie rodziców robi swoje i reakcja dwójki starszaków, to nie to samo co szok wychuchanego do tej pory jedynaka. Czasami starszemu trudno jest się oswoić z nową sytuacją, z koniecznością dzielenia się mamą i tatą jeszcze z kimś innym. Pewna mama znalazła na to sposób. Ona wie, jak wytworzyć rodzinną więź już w pierwszych sekundach.
22.09.2017 | aktual.: 22.09.2017 21:58
Tiff DeLancy jest mamą 4-letniej dziewczynki, instruktorką jogi, doulą i aromaterapeutką. Jej mąż z kolei jest fotografem. To nie tylko ich praca, ale styl życia. I tak z pasji i miłości Tiff opowiedziała o swoim niezwykłym porodzie i wywołała sensację. Jedni gratulują, podziwiają, a nawet zazdroszczą. Inni uznają to za przekroczenie granic.
Historię rodzinnego porodu w basenie opisuje "The Sun". Był tam nie tylko mąż, ale i córka, Nora. Jak twierdzi Tiff, dzięki jej obecności w tym ważnym momencie doszło to wytworzenia niezwykłej, siostrzanej więzi. Nora pluskała się w basenie, bawiła wodą i towarzyszyła mamie, obserwując każdy etap tego niezwykłego wydarzenia.
"Od pierwszych chwil traktowała swoją siostrę z niezwykłą delikatnością. Jej podejście niezwykle mnie rozczuliło. Przez te 9 miesięcy staraliśmy się, żeby córeczka była zaangażowana we wszystko, co działo się dookoła. Chcieliśmy, żeby uczestniczyła również w porodzie. To nietypowe, ale teraz z pełną świadomością polecam wszystkim".
Poród odbył się 28 października 2015 roku. Teraz może śmiało stwierdzić, że się nie pomyliła i zrobiła coś niezwykle pozytywnego: "Myślę, że też dzięki temu nigdy nie widziałam między nimi zazdrości. Nora nigdy nie powiedziała "zabierzecie ją, nie chcę jej".
Ale nie tylko o relacje w rodzeństwie tu chodzi. Dla Tiffy ważne było również pokazanie córce czym jest poród, nie chciała robić z tego tabu. Uważa ona, że to jest na tyle piękne i niezwykłe doświadczenie, że kobiety nie powinny wstydzić się samego aktu. Skoro mogła pokazać go córce, takim, jakim ona go czuje, jako cudowny aspekt życia i dar kobiety, to chciała to zrobić.
Ola Künstler jest doulą. Współpracuje z Fundacją Rodzić po Ludzku i jest założycielką studia jogi. Uważa, że jeśli kobieta chce zdecydować się na taki poród, to nie ma przeciwskazań. Wszystko zależy od decyzji rodziców. Jednak możliwe jest to wyłącznie w porodach domowych.
- Wiem, że takie porody już u nas są. Może dzieci nie wchodzą do basenu, czy do wanny, ale uczestniczą w tym, przebywają w jednym pomieszczeniu. Znam kobiety, które dobrze czuły się z tym, że ich dziecko jest blisko. Pewna kilkuletnia dziewczynka nawet była pierwszą osobą, która wzięła swoje rodzeństwo na ręce. Przytuliła noworodka kilka chwili po tym, jak dopiero pojawił się na świecie. Jednak jest też grupa kobiet, która nie czułaby się dobrze w takiej sytuacji. Dla wielu to trudny czas wymagający skupienia i dziecko mogłoby im przeszkadzać – wyjaśnia.
Na oddziałach położniczych w kilku szpitalach w Polsce możemy spotkać się z rodzinnymi pokojami. W jednej z warszawskich placówek znajduje się nawet "Dom Narodzin". Mogłoby się wydawać, że takie wspólne powitanie nowego członka rodziny właśnie tam mogłoby mieć miejsce, ale niestety - w Polsce nadal nie jest to możliwe.
- To nazwa potoczna. Nie ma to wiele wspólnego z domami narodzin, które są na świecie. W samych Niemczech jest już ich ponad 180. Tam jest to osobny byt. Osobna nieruchomość, gdzie główną pieczę sprawują położne, które mają kontakt ze szpitalem, na wypadek komplikacji. U nas jest zupełnie inaczej. Taki "Dom" działa przy szpitalu i to jego pracownicy ustalają zasady. W Polsce dziecko poniżej 6. roku życia nie może być obecne na sali. Już po porodzie, w niektórych placówkach możliwe są odwiedziny. Jednak ostatnio coraz trudniej jest uzyskać zgodę nawet na obecność douli – opisuje Ola.
Rodzinny poród w towarzystwie dzieci musi odbywać się w domu pod opieką położnej lub douli. Tiffi, jej mąż i córeczka, którzy to przeżyli, uważają, że to było jedna z najpiękniejszych chwil w ich życiu. Wyciągnęli z tego doświadczenia jeszcze jeden wniosek. Jak mówiła Tiffy: "Poród jest pięknym, naturalnym procesem i jeśli dzieci, zwłaszcza małe, chcą tego doświadczyć, to można tylko zaszczepić w nich pozytywną percepcję tego wydarzenia. Mam nadzieję, że moja córka dzięki temu będzie ufać sobie i swojemu ciału, przez co m.in. łatwiej jej będzie w przyszłości przejść przez ciąże i sam poród".