500+ może nie mieć sensu. Przetrwamy tylko bez gromadki dzieci
Według najnowszego badania, które wskazuje najskuteczniejsze sposoby zmniejszenia emisji dwutlenku węgla, najwięcej można zdziałać, rezygnując z dużej rodziny. – To bardzo osobiste, ale nie wolno nam ignorować efektu cieplarnianego – mówią autorzy kontrowersyjnej tezy.
13.07.2017 | aktual.: 24.07.2017 09:03
Rząd zachęca do rodzicielstwa comiesięczną, znaczącą dla domowego budżetu wypłatą w postaci 500+, a naukowcy wołają o zdrowy rozsądek. Ostatnio stwierdzili, że w związku z pogarszającym się stanem Ziemi, musimy zastanowić się nad swoją płodnością. Wychodzi bowiem na to, że ani rezygnacja z mięsa, ani segregacja odpadów nie pozwolą znów oddychać pełną piersią. Uda się to dopiero, gdy zaczniemy się zabezpieczać przed ciążą. Jedno dziecko, jak twierdzą uczeni z Environmental Research Letters, równa się emisji 58 ton CO2 na każdy rok życia rodzica.
Tę wielką liczbę obliczono sumując emisję wytwarzaną przez dziecko i wszystkich jego potomków, a następnie ową sumę podzielono przez okres żywotności matki oraz ojca. Każdemu rodzicowi przypisano 50 proc. emisji, ich wnukom 25 proc., itd. - Rozumiemy, że to bardzo osobiste wybory. Ale nie możemy nie dostrzegać zmian klimatu, które wywołujemy naszym stylem życia – mówi "The Guardian" jedna z autorek badania. - Zadaniem naukowców jest przekazanie danych. Jesteśmy jak lekarz, który ma złą wiadomość dla pacjenta. Tak więc, czas zmierzyć się z faktem, że obecne poziomy emisji są naprawdę zabójcze dla planety i ludzi – dodaje.
Wypowiadająca się badaczka nie jest matką, ale decyzję o rodzicielstwie podejmie kierując się m.in. dobrem Ziemi. Będzie miała jednak wiele innych kwestii do rozważenia. - Zmniejszenie liczby ludności prawdopodobnie zmniejszy emisję dwutlenku węgla, ale mamy wiele innych narzędzi służących do kontrolowania globalnego ocieplenia - wtóruje jej kolega z zespołu. - Redukcja liczby ludzi na tej planecie zajmie setki lat, ale emisją CO2 trzeba zająć się już teraz - podkreśla.