Blisko ludziAch, co to był za ślub…

Ach, co to był za ślub…

Ach, co to był za ślub…
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
04.07.2016 11:42, aktualizacja: 05.07.2016 11:34

Dokładnie tak to sobie wyobrażały: obie mają długie, białe suknie, żadnych falban i koronek. Włosy Beaty – jak zwykle – krótkie, proste, trochę nastroszone. Kamila zapuściła blond loki i upięła z jednej strony. W uszach długie kolczyki, suknie ciągną się elegancko po ziemi. Wyglądają jak greckie boginie. Każda trzyma w dłoni różę. Jest skromnie i elegancko. Ten wyjątkowy dzień należy do nich. I wszystko to dzieje się na jawie, a nie we śnie.

Ucieczka z szafy
Cztery lata temu wywołały poruszenie, nie tylko w swojej małej miejscowości. Artykuł w Newsweeku zatytułowany „Dwie mamy, dziecko i szafa” to był ich coming out. Wcześniej tylko najbliżsi wiedzieli, że dwie młode kobiety kochają się i wychowują wspólnie synka, teraz dowiedziała się o tym cała Polska. W tekście ich imiona były zmienione, ale wkrótce Beata Lipska i Kamila Mańkowska przestały ukrywać tożsamość. Po „wyjściu z szafy” czuły się lepiej, były radośniejsze, najgorszy stres ustąpił. Ale wciąż coś je męczyło, czuły, że w Polsce nadal się duszą.

Ucieczka z kraju
Kiedy dziewczyny się poznały, synek Kamili, Julek, miał dwa lata. Początkowo był o Beatę trochę zazdrosny. Ale szybko bardzo się zbliżyli, zaczął nazywać przyjaciółkę mamy „tocia”. Tylko nieliczni znajomi wiedzieli, że kobiety związały się. Beata pracowała w szkole, starała się nie mówić zbyt wiele o swoim prywatnym życiu. Wywiad, jakiego udzieliły Newsweekowi w 2012 roku, okazał się przełomowy. Razem z synkiem pojawiły się na okładce tygodnika. To było dla nich stresujące, ale – jak przyznały później – bardzo ważne przeżycie.

Obraz
© Archiwum prywatne

Wyjechały do Anglii, bo tam miały nadzieję poczuć się wreszcie bezpiecznie. Obie mówią po angielsku, czuły, że szybko znajdą pracę i zaaklimatyzują się. Chciały też, by dobrze czuł się tam Julek. Na pierwsze tygodnie dach nad głową zapewniły im poznane przez internet lesbijki, które także wyemigrowały z Polski z adoptowanym synem. Pomogły im też znaleźć pierwszą pracę, doradziły przy szukaniu mieszkania.
Początki na Wyspach były dla Kamili i Beaty trudne, nie wszystko układało się tak, jak sobie wymarzyły. Ale decyzji o emigracji nie żałują. Nawet jeśli rzeczywistość okazała się nieco inna niż wyobrażenia, to plusów jest znacznie więcej niż minusów.

Spełnione marzenie
Dziś mieszkają w kraju, który akceptuje je takimi, jakie są. Mogą decydować o sobie, snuć wspólne plany, nie muszą się nikomu tłumaczyć. I co najważniejsze nie wywołują sensacji, bo takich par jest wokół nich wiele. W Polsce narażałyby się na pogardę i ataki, także ze strony polityków. Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz powiedziała kiedyś w Sejmie, że związki jednopłciowe są czymś jałowym, nietrwałym, nie przynoszącym żadnego pożytku.
Wyrażanie podobnych opinii jest nie do pomyślenia w Wielkiej Brytanii. Tam od 2005 roku związki partnerskie osób tej samej płci są legalne i dają większość praw, jakie posiadają małżeństwa heteroseksualne.

Obraz
© Archiwum prywatne

Kamila i Beata marzyły o ślubie od pierwszych dni emigracji. Marzenie stało się faktem w miniony weekend. W urzędzie towarzyszyli im przyjaciele z Polski – niewielkie, ale bardzo życzliwe grono. Tej pięknej i wzruszającej chwili nigdy nie zapomną.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (329)
Zobacz także