Aleksandra Żebrowska wspiera strajkujące kobiety. "Te wulgarne hasła są zrozumiałe"
- Jesteśmy dużo bardziej zdeterminowane, żeby nie powiedzieć wkur***ne - mówi Aleksandra Żebrowska w rozmowie z WP Kobieta. 33-letnia bizneswoman, aktywistka i mama trójki dzieci tłumaczy, dlaczego obecne strajki są jej zdaniem wyjątkowe.
30.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Jakie emocje Ci towarzyszą, jako kobiecie i matce, gdy widzisz to, co obecnie dzieje się w Polsce wokół wyroku Trybunału Konstytucyjnego?
Aleksandra Żebrowska, bizneswoman, aktywistka społeczna: Wzrusza mnie, jak wiele z nas zabrało głos. Mimo że nie zgadzamy się we wszystkim na co dzień, ten temat dotyczy każdego z nas, nie tylko matek, nie tylko kobiet.
Czym ten strajk różni się od innych manifestacji, które były w Polsce na przełomie ostatnich kilku lat? Wiele osób mówi, że ten jest krzykiem rozpaczy.
Mam wrażenie, że ten strajk jednoczy więcej z nas. Jesteśmy dużo bardziej zdeterminowane, żeby nie powiedzieć wkur***ne.
Czy rozumiesz emocje osób, które uciekają się do agresji w trakcie manifestacji?
Te protesty z założenia są pokojowe. Na każdym marszu, strajku, manifestacji znajdują się osoby, z których zachowaniami reszta uczestników nie do końca się identyfikuje. To nie znaczy, że nie identyfikujemy się z generalnym założeniem, którym jest brak zgody na zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce.
Nie popieram agresji, wandalizmu i niszczenia mienia w żadnej formie. Z drugiej strony rozumiem, że ludziom, kobietom się "przelało". Te wulgarne hasła są zrozumiałe - bardzo długo wściekłość wyrażałyśmy w sposób kulturalny, "kobiecy" - to najwyraźniej nie do wszystkich trafiało, skoro rządzący zdecydowali się na tak drastyczny ruch w środku pandemii. Na pewno spodziewali się, że odzew będzie mocny, ale wydaje mi się, że skala sprzeciwu przewyższyła ich oczekiwania. Wygląda na to, że wreszcie boją się tego naszego "wypier****j". I słusznie.
Protesty przybierają na sile. Jakiego czarnego scenariusza najbardziej się obawiasz?
Najbardziej niepokojące są słowa prezesa o walce "za wszelką cenę". Pomijając fakt, że to mało chrześcijańska postawa, bierze on na siebie ogromną odpowiedzialność za dzielenie Polaków na dobrych i złych - i za konsekwencje takiego podziału w kontekście walki, do której nawołuje. Szczególnie wśród niebezpiecznych grup ludzi, którzy traktują go poważnie. Kiedy popełni się błąd, trzeba umieć przyznać się do niego i ustąpić. Ktoś, kto tego nie potrafi, niestety nie powinien stać na czele czegokolwiek.
Dzisiaj strajk toczy się nie tylko na ulicach, ale też i w sieci. Wchodzisz w polemikę z niektórymi internautami. Czy te dyskusje mogą coś zmienić? Czy da się jeszcze kogoś przekonać?
Myślę, że wiele osób, które stoją po stronie zaostrzenia prawa aborcyjnego, tak naprawdę nie do końca rozumie, o co w tym sporze chodzi. Wiele z nich nie miało okazji spojrzeć na kwestię aborcji z innej perspektywy niż ta prezentowana przez media prawicowe czy Kościół katolicki. Rozmowy, wymiana zdań ludzi o różnych poglądach, a przede wszystkim z różnymi doświadczeniami, którzy chcą siebie nawzajem zrozumieć, ma ogromny sens i może wnieść wiele dobrego.
Co byś powiedziała tym wszystkim kobietom, które wychodzą codziennie na ulice i strajkują?
Kobietom i mężczyznom - żeby się nie poddawali, ale też nie dali się sprowokować. Żeby stali na straży wartości, o jakie walczymy - a walczymy przede wszystkim o wolność. Wolność wyboru dla każdego - a to wymaga zrozumienia i szacunku wobec wszystkich - również tych nieprotestujących czy niezgadzających się z niektórymi postulatami Strajku Kobiet. Nie wolno nam przegiąć w drugą stronę, największą siłą jest wzajemne zrozumienie.
Dr Anna Parzyńska chce nadal pomagać kobietom. Ginekolog mówi, jaki ma pomysł na obejście wyroku TK