Alimenty w czasach koronawirusa. Na rozprawach rozgrywają się prawdziwe dramaty
Koronawirus położył się długim cieniem nie tylko na kondycję wszystkich sektorów gospodarki, ale także dotknął prawie każdy portfel przeciętnego rodzica. Podczas gdy firmy zwalniają pracowników i zaciskają pasa, do sądów spływają kolejne wnioski o obniżanie alimentów. Skutkiem tego zjawiska są ludzkie dramaty rozgrywające się na utajnionych rozprawach w salach sądowych, gdzie stawką jest niestety być albo nie być wielu dzieci.
19.02.2021 14:40
Jedną z osób, które zmuszone były wnioskować o obniżenie płaconych alimentów, jest pan Piotr z Warszawy, który mierzy się ze skutkami zwolnień w swojej branży. W czerwcu ubiegłego roku po 9 latach stracił pracę na stanowisku specjalisty bankowego. Redukcja zatrudnienia w firmie pozbawiła go środków do życia i tym samym możliwości wywiązywania się z alimentów na jego dwóch małoletnich córek. - Mam z nimi orzeczone kontakty, dotychczas płaciłem na czas, staję na głowie, żeby wszystko dźwignąć, ale niestety sytuacja jest bardzo ciężka - stwierdza mężczyzna. Pomimo podejmowanych prób znalezienia pracy na podobnym stanowisku, nie udało mu się znaleźć równie intratnego zajęcia. Wobec dramatycznej zmiany swojej sytuacji finansowej postanowił złożyć pozew o zmniejszenie alimentów.
- Wyjaśniłem byłej żonie, jaką mam teraz sytuację. Aktywnie szukam pracy, biorę dodatkowe zlecenia, ale to nie wystarcza. Chciałem się po ludzku porozumieć, żeby przez ten gorszy okres płacić mniej. Później, jak sytuacja pozwoli, zobowiązałem się płacić więcej. Niestety moja eks nie wykazała się wyrozumiałością - dodaje mężczyzna. Co gorsza sąd nie przychylił się do jego wniosku o zabezpieczenie obniżenia kwoty alimentów. - Teraz naprawdę nie mam z czego płacić. Ledwo wiążę koniec z końcem, ale alimenty po 3000 zł na każde z dzieci są obecnie poza moimi możliwościami - wyznaje i dodaje, że dotychczas wywiązywał się w pełni z płacenia alimentów na czas. Pomimo aktywnego wkładu rodzicielskiego i podjętych rozmów z byłą partnerką nie doszli do porozumienia.
Dziecko kosztuje tyle samo
Problemem jest jednak to, że sprawa alimentów nie została potraktowana przez rząd z należytym priorytetem - i to pomimo stanu epidemii. Przypadek pana Piotra nie jest odosobniony. W kuluarach mówi się, że sędziowie nie przychylają się do wniosków o obniżanie alimentów. - Obecnie zgłaszają się do nas zarówno osoby, które nie są w stanie opłacać alimentów w dotychczasowej wysokości, jak i rodzice wskazujący, że w dobie COVID-19 ich wydatki na dzieci wcale nie zmalały, a czasem wzrosły; ponadto zarobki rodziców "pierwszoplanowych" także mogły zmaleć. Nie ma zatem jednego, oczywistego rozwiązania, które pozwoliłoby zaspokoić potrzeby dzieci uprawnionych do alimentów - mówi Michał Kubalski, naczelnik wydziału prawa rodzinnego w Zespole Prawa Cywilnego Rzecznika Praw Obywatelskich.
Dla sądu najważniejszy jest interes dziecka - oczywiście przy wyważeniu sytuacji majątkowo-zarobkowej obu rodziców. Jak przyznaje Patrycja Kasica, adwokatka, specjalistka w sprawach rodzinnych i rozwodowych, sam wpływ pandemii COVID-19 nie powoduje obniżenia potrzeb dziecka. - W mojej ocenie niezwykle ważny jest fakt, iż potrzeby dziecka zazwyczaj nie spadają, a rosną wraz z wiekiem. Dziecko nadal, mówiąc kolokwialnie, musi mieć zapewnione wyżywienie, ubrania, leki i opiekę medyczną, przybory szkolne, a są to podstawowe potrzeby. Te zaś dalej w pandemii nie zawsze maleją, a mogą wręcz wzrastać w związku z np. nauczaniem zdalnym czy koniecznością zapewnienia posiłków w domu. Pojawia się również np. konieczność zakupu laptopa do nauki czy innych sprzętów, a to są niemałe wydatki - wylicza adwokatka.
W dodatku sądy przez dłuższy okres nie działały bądź działały w bardzo ograniczony sposób, przez co rosły zaległości. - Tym samym sądowa możliwość zmiany wysokości alimentów – podwyższenia lub obniżenia ich wysokości – była zamknięta lub mocno ograniczona przez kilka kluczowych miesięcy - podsumowuje Michał Kubalski.
Wirus okazją do obniżenia alimentów?
Kodeks rodzinny i opiekuńczy przewiduje, że w okresie istnienia obowiązku alimentacyjnego sytuacja zobowiązanego może się zmienić. Precyzuje to artykuł 138 Kodeksu. Jeżeli dojdzie do "zmiany stosunków", czyli możliwości zarobkowe osoby zobowiązanej do alimentacji się zmniejszą - wtedy ustalony zakres obowiązku alimentacyjnego wymaga skorygowania przez zmniejszenie albo zwiększenie wysokości tych świadczeń. Jednak w przypadku argumentacji "na koronawirusa" sprawa się komplikuje.
O ile Piotr jest ojcem, który aktywnie i uczciwie wywiązywał się z rodzicielskiego obowiązku, to niektórzy próbują wykorzystać COVID-19, by obniżyć alimenty, pomimo że rzeczywiste straty istnieją tylko na papierze. W szybkim czasie od wybuchu epidemii do komorników zaczęli się zgłaszać dłużnicy twierdząc, że ich sytuacja się zmieniła i nie mają z czego płacić. Niektórzy rodzice płacący alimenty starają się wykorzystać obecną sytuację, by właśnie je obniżyć.
Anna, mama 5- i 7-latka pokazuje, jak wygląda sytuacja po drugiej stronie. - Od marca 2020 nie wiem, jak się nazywam. Były partner prawie natychmiast złożył zabezpieczenie o obniżenie alimentów, ale sąd na szczęście się na to nie zgodził. Prawda jest taka, że przy jego - powiedzmy delikatnie - kontrowersyjnym udziale wychowawczym, bo tylko ja siedzę z dziećmi, moje możliwości zarobkowe bardzo spadły - wyznaje kobieta. - Moim zdaniem były mąż chce wykorzystać wirusa, żeby alimentów w ogóle nie płacić. To w jego stylu - dodaje. Na razie jednak sądy podchodzą do takich zabezpieczeń bardzo ostrożnie i większość wniosków o zabezpieczenie "na COVID" jest oddalanych. Czy jednak taka tendencja się utrzyma?
- Pomysł na "wykorzystanie w ten sposób pandemii" będzie godził po pierwsze w małoletnie uprawnione dzieci. Po drugie są przecież sytuacje rzeczywiste, gdy wskutek pandemii zobowiązany rodzic stracił pracę lub musiał obiektywnie zaprzestać prowadzenia działalności gospodarczej wskutek wprowadzonych restrykcji zamrażających gospodarkę. Takie osoby powinny rzeczowo wykazać istotną zmianę stosunków poprzez złożenie dokumentów potwierdzających ich trudną sytuację - podsumowuje adwokatka.
Mediacja lub sąd
Jak radzi prawniczka, w tak trudnej i skomplikowanej sytuacji prawnej, kiedy tracimy płynność finansową, warto udać się po poradę prawną, a jeśli jest to możliwe, szukać rozwiązań poza sądem. Najlepszym i najmniej konfliktowym rozwiązaniem jest próba mediacji rodzinnej. Jeśli jednak nie ma możliwości polubownego załatwienia spraw, jedynym wyjściem pozostaje rozprawa.
- Dobrym rozwiązaniem jest również wniosek o zabezpieczenie obniżenia alimentów na czas trwania postępowania. Należy jednak bardzo dokładnie uprawdopodobnić obniżenie zarobków lub ich utratę. Podkreślam, że każda ocena dokonana w sprawie obniżenia alimentów jest indywidualna. Sama pandemia COVID-19 nie może być jedynym argumentem powoda za obniżeniem alimentów. Dziecko nie może zostać pozbawione świadczeń - stwierdza Michał Kubalski.
Najbardziej palącym problemem w tym względzie brak jest dobrych rozwiązań na poziomie państwa. Kubalski przyznaje, że sprawa jest zamiatana pod dywan. - Niestety, większość z proponowanych przez Rzecznika Praw Obywatelskich rozwiązań nie znalazła akceptacji w oczach rządzących oraz ustawodawcy. Na część z kierowanych wystąpień rzecznik w ogóle nie otrzymał odpowiedzi bądź otrzymał ją z dużym opóźnieniem, po zakończeniu pierwszej fazy lockdownu - przyznaje Michał Kubalski. - Co gorsza, druga faza lockdownu nie przyniosła w kwestii alimentów zmian, zaś postulaty rzecznika nie zostały rozważone czy wprowadzone do nowych aktów prawnych wydawanych pod koniec 2020 i na początku 2021 r. - dodaje.
Jedno jest pewne. Zawsze najwyższą cenę zapłacą za to dzieci, warto więc dla nich podjąć próbę rozwiązania spraw polubownie.
Zobacz także: Rozwody nie powinny się zdarzać? Padają takie argumenty