Amatorskie porno. Kręcić czy nie kręcić?
- Spotkałam się z przypadkiem pary, w której mężczyźnie przestały wystarczać kręcone telefonem filmiki i żądał od partnerki zgody na streaming na żywo w internecie - mówi seksuolożka i psychoterapeutka Anna Wenta. O jasnych i ciemnych stronach amatorskiego porno opowiada Katarzynie Trębackiej.
10.04.2021 16:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Katarzyna Trębacka, WP Kobieta: 25 marca 2020 roku, tuż po wprowadzeniu w Polsce lockdownu serwis Pornhub odnotował szczyt wejść z Polski. Aż o 21 proc. wzrosła oglądalność w porównaniu z czasem przed pandemią. Czy skoro Polacy oglądają więcej porno, to znaczy, że więcej też amatorskiego porno kręcą?
Anna Wenta: Nie znam żadnych wiarygodnych badań dotyczących aktywności Polaków w tym obszarze. Z danych przedstawionych przez Pornhub wiadomo, że liczba osób, które nagrywają amatorskie filmiki porno i umieszczają je na serwisach erotycznych po to, by zarabiać na odsłonach, rośnie. Jednak jaka jest skala tego zjawiska w Polsce, nie wiadomo.
Poza tym czym innym jest nagrywanie filmów, które chce się umieścić na otwartej stronie internetowej, a czym innym kręcenie na własny użytek. Jednak z perspektywy mojego gabinetu widzę, że ludzie w pandemii dążą do urozmaicenia swojego życia w sypialni, znacznie chętniej eksperymentują, sięgają po nowe formy ekspresji seksualnej. Na tej podstawie można przypuszczać, że nagrywanie amatorskiego porno jest jednym ze sposobów na ubarwienie życia erotycznego.
Dlaczego w pandemii ludzie są bardziej skłonni do eksperymentowania w łóżku?
Przede wszystkim dlatego, że nie mają możliwość doświadczać nowych rzeczy na innych polach. Siedzenie w domu, bardzo mocne ograniczenie przemieszczania się, zredukowane do minimum kontakty z ludźmi innymi niż najbliższa rodzina czy przyjaciele, generują potrzebę realizowania potrzeb poznawczych na innych polach. A sypialnia jest przestrzenią, do której pandemia nie ma dostępu. Tutaj panuje wolność.
Eksperymentowanie może także wynikać z chęci przełamania rutyny, która niektórym osobom może w pandemii bardziej doskwierać, bo łatwiej ją dostrzec. Nowe zabawy w sypialni to także doskonała forma rozluźnienia, urozmaicenia monotonnej rzeczywistości. Poza tym sięganie po nowe doznania niezależnie już od tego, czy jest pandemia, czy jej nie ma, pozwala poszukiwać takich form aktywności seksualnej, które są najbardziej satysfakcjonujące, przynoszą najwięcej radości w łóżku obu osobom.
Śledząc fora internetowe poświęcone sprawom erotyki, można odnieść wrażenie, że robienie zdjęć w czasie seksu i nagrywanie filmów w czasie zabaw w sypialni wyjątkowo interesuje Polaków. Co takiego jest w tego rodzaju aktywności?
Jedną z najbardziej powszechnych fantazji seksualnych jest bycie obserwowanym, podglądanym w czasie seksu. Inną - uprawianie miłości w miejscu publicznym. Kamera może stanowić substytut trzeciego oka, czyli tego, kto podgląda. Daje wrażenie, że jest się obserwowanym, co jest źródłem dodatkowej ekscytacji, ale także bezpiecznym, bo "tym trzecim" nie jest obca osoba, której reakcje trudno przewidzieć, ale urządzenie, nad którym ma się kontrolę.
Dla części osób oglądanie nagrań z sypialni, czyli obserwowanie siebie i partnera w czasie seksu, może stanowić bardzo podniecający element. To także okazja do obserwowania ciała partnera i własnego, czyli spojrzenie nieco z boku na siebie jako na osobę seksualną.
Czyli takie eksperymenty filmowe mogą stanowić doskonały sposób nie tylko na urozmaicenie życia seksualnego, ale też w bezpieczny sposób pomóc zrealizować fantazje seksualne?
Jeśli są przeprowadzane świadomie, z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, za zgodą wszystkich biorących w nagraniu osób, to tak. Jednocześnie, tak jak przy wszystkich eksperymentach sypialnianych, mogą się pojawić emocje, które trudno było przewidzieć. Może się też okazać, że taka forma aktywności jednemu z partnerów odpowiada bardziej niż drugiemu i coś, co na przykład dla niego jest satysfakcjonujące, jej nie odpowiada. Widzę też niebezpieczeństwo, że coś, co miało stanowić element urozmaicenia życia seksualnego, stanie się normą, bez której osiągnięcie podniecenia czy satysfakcji przez jednego z partnerów staje się niemożliwe.
Wtedy jedna z osób w związku rezygnuje z dotychczasowej aktywności seksualnej na rzecz tej nowej, bez której nie może i nie chce się obejść. Takie traktowanie pozanormatywnej aktywności seksualnej może prowadzić do zachowań ze spektrum uzależnień, bo bardzo często w takich sytuacjach dochodzi do eskalacji pragnień.
Spotkałam się z przypadkiem pary, w której mężczyźnie przestały wystarczać kręcone telefonem filmiki i żądał od partnerki zgody na streaming na żywo w internecie, gdzie w czasie uprawiania seksu mogliby ich oglądać inni. Tak bardzo podniecała go ta myśl, że nie zwracał uwagi na uczucia partnerki, co miało destrukcyjny wpływ na ich relację. Potrzeba podniesienia poziomu adrenaliny, silnych doznań doprowadziła do tego, że "zwykły" seks przestał stanowić dla niego jakąkolwiek atrakcję. To był moment, żeby się zatrzymać i zadać sobie pytanie, czy takie zachowanie przynosi więcej strat, czy korzyści i dokąd zmierza ta relacja.
Specjaliści od cyberprzestępczości przestrzegają, że nieumiejętne przechowywanie intymnych treści może się skończyć, że trafią w niepowołane ręce…
Wiele osób bagatelizuje to zagrożenie. Niech najlepszym dowodem na to, że warto pilnować swoich nagrań, będzie to, co usłyszałam w serwisie zajmującym się naprawami i sprzedażą używanego sprzętu elektronicznego. Zapytałam z ciekawości pana, który przyjmował mój komputer do naprawy, czy w czasie reperowania telefonów lub laptopów serwisanci zaglądają do plików umieszczonych w pamięci tych urządzeń. Otóż okazało się, że tak i na dodatek wiąże się to dla nich z oglądaniem treści, których właściciele na pewno by sobie nie życzyli, by ujrzały światło dzienne.
Podobno serwisanci wielokrotnie z pamięci telefonów przeznaczonych do sprzedaży usuwali bardzo śmiałe filmiki porno, o których właściciele sprzętu nie pamiętali. Okazuje się, że tego typu nagrania z powodu czyjejś niefrasobliwości mogą znaleźć się bardzo łatwo w niepowołanych rękach. I tak naprawdę od dobrej woli pana w serwisie zależy, czy on ten film skasuje, czy na przykład wrzuci na jakiś serwis pornograficzny. Inną kwestię stanowi zaufanie do partnera, czy w razie rozstania nie użyje intymnych nagrań i ich nie upubliczni. Mimo że takie zachowanie to przestępstwo, to udostępnianie zdjęć i filmów to dość powszechny rodzaj zemsty na byłym partnerze lub byłej partnerce.