Amerykanka Kelly uważa, że jest porwaną Moniką Bielawską. Czeka na wyniki badań DNA
Pod koniec maja gruchnęła wiadomość, że zaginiona 26 lat temu Monika miała odnaleźć się w USA. Mowa o Kelly D., adoptowanej przez amerykańską parę. W najnowszej rozmowie Amerykanka opowiada o szczegółach, które przekonują ją do tego, że rzeczywiście jest Moniką.
Monikę Bielawską po raz ostatni widziano 16 lipca 1994 r. Została uprowadzona sprzed apteki, w której zakupy robili jej dziadkowie. Za porwaniem i sprzedażą dziewczynki stał jej ojciec – dziś odsiadujący karę 15 lat pozbawienia wolności. Nigdy nie powiedział, co stało się z Moniką. Jej babcia Lila Markowska teraz odzyskała nadzieję. Natalia Brand, wolontariuszka zajmująca się poszukiwaniami zaginionych, trafiła na Kelly D. w internecie. 27-latka napisała jej, że została adoptowana mniej więcej wtedy, gdy za Bielawską urwał się ślad. Do amerykańskich rodziców trafiła z Syberii.
Kelly D. zaginioną Moniką Bielawską?
Kelly D. udzieliła właśnie wywiadu, w którym wylicza, co miałoby wskazywać na to, że jest zaginioną Polką. – Rodzice otrzymali kasetę VHS, na której nagrana była inna dziewczynka. Zdecydowali się na adopcję. Ale wtedy okazało się, że to dziecko znalazło już rodzinę. Wtedy dostali nowe nagranie, na którym byłam ja – opowiada.
Nowi rodzice przeprowadzili badania córce i jak się okazało, ta z powodu wysokiej gorączki, którą przebyła na wczesnym etapie rozwoju, miała deformację zębów. Mała Monika przed porwaniem również była chora i dlatego feralnego dnia dziadkowie wraz z jej ojcem udali się do apteki. Ten ostatni nie wszedł do środka, został na zewnątrz z córką w wózku. Babcia do dziś pamięta jego seledynowy kolor. W związku ze zniknięciem Monika nie rozpoczęła leczenia. Dolegliwości mogły się zatem u niej rozwijać.
Kelly w rozmowie z "Super Expressem" opowiada też, że zanim wyjechała do USA, złamała rękę. Według matki zaginionej legniczanki, ta nie miała żadnej tego typu kontuzji. Z drugiej strony jednak do złamania mogło przecież dojść w sierocińcu.
Monika Bielawska – badania DNA
O tym, czy Kelly D. jest zaginioną Moniką Bielawską, powiedzą testy DNA. – Prowadzone są czynności prowadzące do potwierdzenia albo zaprzeczenia pokrewieństwa Amerykanki z rodziną zaginionej. Materiał genetyczny matki Moniki (pobrany w 2015 r.) jest zdeponowany w Centralnym Laboratorium Policyjnym w Warszawie – mówiła "Newsweekowi" Jagoda Ekiert, rzeczniczka prasowa policji w Legnicy. – Czekamy – wiemy, że została wysłana – na fiolkę z próbką śliny Amerykanki. Jeśli ją dostaniemy, oba materiały porównamy w jednym laboratorium – dodała.
W tekście tygodnika jest również wypowiedź emerytowanego policjanta Zbigniewa Prokopa, który szukał Moniki i chciałby, żeby Kelly okazała się wnuczką Markowskiej. Po to, by ją uszczęśliwić. Jego zdaniem jednak ta sprawa nie ma szans na happy end. Prokop uważa, że do tego nie dopuści nigdy ojciec Moniki, który może pozwać odnalezioną córkę o odszkodowanie lub alimenty. Gdyby jednak mógł coś powiedzieć dziewczynie, to jego słowa brzmiałyby: "Babcia z dziadkiem bardzo cię kochali. Zawsze wierzyli, że się odnajdziesz".
Źródło: "Super Express", "Newsweek"