Anna Wyszkoni jest zła na koronasceptyków. Artystka straciła bliskie osoby
Pandemia nie odpuszcza i jednocześnie nie brakuje osób, które podważają jej istnienie. Anna Wyszkoni jest oburzona tym faktem i dzieli się przykrymi informacjami, aby udowodnić Polakom, że nie warto bagatelizować koronawirusa.
Anna Wyszkoni niechętnie dzieli się informacji dotyczącymi życia osobistego, ponieważ jak twierdzi, często spotykała się z hejtem spowodowanym szczerym wyznaniem, np. na temat choroby nowotworowej.
W związku z tym piosenkarka wolała nie afiszować się z informacją na temat zakażenia koronawirusem. Jednak teraz postanowiła nie tylko powiedzieć głośno: "Byłam chora", ale również opowiedzieć o tragediach, które spotkały jej bliskich.
"Mogę powiedzieć, że mi się udało. Nie wylądowałam w szpitalu, nie zajęłam nikomu miejsca pod respiratorem, nie dostałam nawet zapalenia płuc, ot, po prostu przez kilka dni nie mogłam wstać z łóżka z powodu bólu i gorączki, ciężko było przejść się po schodach bez odpoczynku, takie tam "drobiazgi", których nawet nie śmiem wymieniać w rozmowach z ludźmi, którzy mieli mniej szczęścia" - wyznała.
"Mama mojej koleżanki przegrała walkę z covidem. Ktoś postanowił, by "statystowała" gdzie indziej, w innym wymiarze. Ktoś inny, kogo znałam osobiście, skończył w podwójnym worku foliowym – tak się podobno chowa zmarłych na COVID, których rodziny nie uznają kremacji (ich prawo)" - dopowiedziała.
Anna Wyszkoni podkreśla, że opowiedziała o wszystkim tylko po to, aby uświadomić Polaków, że koronawirus naprawdę istnieje. "Krew mnie zalewa, gdy czytam kolejne idiotyczne teorie odklejonych postaci zbyt elegancko nazywanych "koronasceptykami" o fałszywej pandemii, statystach w szpitalach, spisku światowych koncernów" - napisała na swoim profilu w mediach społecznościowych.