Antykoncepcja ostateczna. "Mam jedno dziecko i nie chcę więcej. Zdecydowałam się na zabieg"
- Wiem, że w Polsce tego nie zrobię. Szukam kliniki za granicą – mówi Małgorzata. Jest już mamą. Otwarcie przyznaje, że sterylizacja to dla niej ostatnia możliwość, by nie zajść w ciążę. Zapytaliśmy ginekologa, co sądzi o zabiegu coraz częściej promowanym w sieci przez internautki.
20.03.2018 | aktual.: 20.03.2018 21:17
Kiedy w Polsce toczy się dyskusja o aborcji, wiele kobiet widzi w ostatnich wydarzeniach próbę odebrania kobietom decyzyjności. Czują, że stracą kontrolę nad swoim ciałem. I choć nie wszyscy zrozumieją te argumenty, coraz więcej Polek pisze otwarcie: chcę się wysterylizować.
Płodność pod ścisłą kontrolą
- Od dłuższego czasu myślałam nad tym zabiegiem, ale to, co się wydarzyło ostatnio w Polsce, tylko mnie w tym utwierdziło – mówi mi Małgorzata. Na jednej z facebookowych grup przyznała, że szuka kliniki, w której można przejść zabieg sterylizacji. Jej krótki post, w którym prosi o pomoc, szybko został dostrzeżony przez internautki. Chcę wiedzieć, dlaczego zdecydowała się na tak radykalny krok.
- Nie planuję kolejnej ciąży. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia nie mogę stosować środków hormonalnych. Nie wyobrażam sobie być też zmuszona do wychowania chorego dziecka. Sterylizacja daje mi 100 proc. pewności - mówi. Przyznaje, że po pierwszym dziecku próbowała różnych form antykoncepcji. - Hormony odpadają ze względu na nadciśnienie tętnicze i zagrożenie udarem. Wkładka też odpada, bo przy porodzie popękała mi szyjka - dodaje.
- Jestem pewna swojej decyzji, a jeśli kiedyś zmienię zdanie zawsze zostaje in vitro albo adopcja - mówi. – A mąż? Co on na to? – pytam. – On popiera moje zdanie – dodaje Małgorzata.
Gdy w ubiegłym roku pisaliśmy o podobnej historii – 26-letniej Holly z Wielkiej Brytanii – na dziewczynę wylało się wiadro pomyj. Pisano, że: "umrze w samotności", "nie ma serca i duszy", "jest niezdolna do miłości". Brytyjka przyznała, że nie chce zajść w ciążę, bo nie chciałaby być matką. – Nie wszyscy rozumieją, że nie każda kobieta urodziła się, by zostać matką – tłumaczyła.
Po tym, jak Małgorzata zwróciła się do internautów z prośbą o pomoc w znalezieniu odpowiedniej kliniki, odezwały się inne kobiety, które również szykują się do zabiegu.
"Mam 23 lata i też planuję wycieczkę za granicę na podwiązanie, bo mam wrażenie, że to ostatnia decyzja o własnym ciele, jaką będę mogła podjąć. Mam już dość, po ludzku" – czytam w komentarzach.
"Ja na 21. urodziny w tym roku wybieram się na Słowację też a tym celu" – pisze Nikola.
"Na swoją zdecydowałam się 14 lat temu i zrobiono mi ją w komfortowych warunkach w polskim szpitalu. Fakt, po urodzeniu piątego dziecka. Antykoncepcja chemiczna, hormonalna i fizyczna była zwyczajnie nieskuteczna. Polecam każdej kobiecie pewnej, że już nie chce mieć dzieci" – opisuje kolejna.
Ginekolog przestrzega
- W kodeksie karnym zapisane jest, że kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu, pozbawiając zdolności płodzenia, może zostać skazany na pozbawienie wolności nawet do 10 lat – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta ginekolog Łukasz Sroka. - W większości sytuacji, o ile nie ma wskazań medycznych do sterylizacji, zabiegu się nie wykonuje właśnie dlatego, by nie podlegać pod kodeks karny. Według mojej wiedzy nie ma stricte paragrafu, który wprost mówiłby o karaniu za sterylizację. Lekarze przeprowadzają różne zabiegi, które upośledzają płodność, ale są ku temu wskazania medyczne. Jeśli sterylizację potraktujemy tylko jako antykoncepcję, specjalista może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej – przyznaje.
Pytam, czy w pracy zetknął się z kobietami, które zastanawiały się nad sterylizacją. - Powiem szczerze, nie kojarzę, by w gabinecie któraś z pacjentek mówiła wprost o tym, że chce przejść taki zabieg. I nie mówimy tu o szpitalach, w których przeprowadza się operacje. Bo kolejna ciąża może być zagrożeniem dla życia kobiety, np. w ciężkich przypadkach powikłań po cięciu cesarskim. Zdarza się więc, że za zgodą pacjentki lekarz podwiązuje jajniki. Nie miałem jednak pacjentki, która sterylizację chciała potraktować na własne życzenie jako formę antykoncepcji – mówi Sroka.
I dodaje: - Mamy wiele równie skutecznych sposobów na antykoncepcję. Weźmy chociaż za przykład wkładkę hormonalną miedzianą. Jest neutralna dla organizmu, więc trudno mówić o przeciwskazaniach medycznych. A skuteczność? Taka sama. Trzeba pamiętać, że w literaturze opisywane są przypadki samonaprawienia jajników po podwiązaniu. Nieliczne, ale jednak się to zdarza. W medycynie nie ma zabiegu, który gwarantowałby absolutne 100 proc. pewności.
Po sterylizację sięga się naprawdę rzadko. Wskazania powinny być wybitnie ograniczone. Sterylizacja jest ostatecznością. Bardzo często jest tak, że o sterylizacji decydują wcale nie wskazania medyczne, a społeczne. - Powiem szczerze, trudno mi znaleźć argument za sterylizacją poza wygodą. Przecież trzeba być świadomym, że to zabieg operacyjny. Nie da się zrobić tego u kosmetyczki – mówi ginekolog.
- Nie brakuje jednak kobiet, które w ten sposób chcą podkreślić, że to one decydują o swoim ciele - przyznaję.
- W ten sam sposób pacjent mógłby powiedzieć, że żąda usunięcia nerki. Jakikolwiek zabieg bez wskazań medycznych, który wiąże się z powikłaniami, jest zawsze bezsensowny. Z jednej strony mówimy o prawie pacjentki do decydowania o sobie, z drugiej strony mamy lekarza, który może odmówić działań, które mogą być niebezpieczne dla kobiety. A bezpieczne alternatywy istnieją – komentuje lekarz.
Przewijającym się argumentem wśród kobiet jest to, że wazektomia jest z kolei legalna w Polsce. To też kolejny mit, który obala lekarz. – Tego zabiegu nie wykonuje się często. I nie jest to w żadnym przypadku metoda antykoncepcji. Przeprowadzanie tego zabiegu też można podciągnąć pod przepisy prawa karnego. Jeśli lekarze dokonują zabiegu na prośbę mężczyzn, też podejmują ogromne ryzyko prawne. Interpretacja jest taka sama jak w przypadku sterylizacji kobiet. Różnica jest taka, że mężczyzna nie ma specjalnie alternatywy. Nie ma wkładek dla mężczyzn, tabletek. Niemniej od strony prawnej wykonywanie takiego zabiegu u mężczyzn bez wskazań medycznych jest wątpliwe w polskim prawie.
Opcja ekstremalna
Zaledwie rok temu dziennikarze BBC informowali, że z danych ministerstwa zdrowia wynika, że coraz więcej młodych Brytyjek decyduje się na sterylizację. Mają po 19-20 lat i są przekonane, że nie chcą być matkami. Dla jednych to kwestia stylu życia – najzwyczajniej nie chcą dzieci. Inne przyznają otwarcie, że nie chcą przekazywać dalej chorób, które z ich życia urządziły piekło. Dziennikarze dotarli do kobiet, które otwarcie opowiedziały, z jakich powodów decydują się raz na zawsze zapomnieć o swojej płodności. Na Wyspach mówi się już o trendzie. Kontrowersyjnym. Na fali walki o swoje prawa kobiety postanowiły pójść ekstremalną drogą. Tyle że czy można powiedzieć o takiej kobiecie, że jest potworem bez serca?
- Sterylizacja niszczy idealnie zdrowy organ. To drastyczna procedura, jeśli o tym pomyślisz. Medycyna powinna leczyć, a nie niszczyć. Czy powinno się tego zabronić? Uważam, że nie jest to po prostu najlepsze rozwiązanie. Płodność to nie choroba, a dar. To część naszego istnienia – mówiła w rozmowie z BBC Leonora Butau, bioetyk i ekspert ds. płodności.
Według szacunków różnych organizacji średnio 40 proc. kobiet, które poddały się zabiegowi pomiędzy 19. a 25. rokiem życia, żałuje później swojej decyzji. Mimo wszystko dziewczyny wciąż są tym zainteresowane. Lekarze przestrzegają, pacjenci idą swoją drogą. W internecie roi się od grup "Childfree" ("bez dzieci"). Kobiety opisują swoje przygody z lekarzami, otwarcie opowiadają o swoich zabiegach. Bo choć w Wielkiej Brytanii zabieg jest legalny, niewiele lekarzy godzi się na jego przeprowadzenie.
- Błagałam swoją lekarkę przez kilka lat. Mój organizm nie toleruje pigułek antykoncepcyjnych. Przyjmuję leki, które mogą zagrozić dziecku, jeśli dojdzie do zapłodnienia. Cierpię z powodu bolesnych cyst w macicy. Mam problemy psychiczne. Nie mogę mieć dzieci. Znalazłam lekarza, który chce przeprowadzić zabieg. Jeśli byłabym mężczyzną, już dawno byłoby po kłopocie – wyznaje jedna z internautek.
- Za miesiąc mam umówiony zabieg. Mam 18 lat i problemy psychiczne. Mmyśli samobójcze, depresję. To byłoby okrutne, gdybym zaszła w ciążę. Nie chcę dzieci. Nie chcę ich w swoim życiu – czytamy na jednym z forów "Childfree".
W USA z kolei zabiegowi podwiązania jajowodów rocznie poddaje się około 700 tys. kobiet. Wiele z nich to młode, zdrowe i bezdzietne dziewczyny, które nie ukończyły 30. roku życia. Obowiązujące prawo międzynarodowe nie określa reguł dobrowolnej sterylizacji. W tekstach podstawowych (np. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka) zabrania się państwom, grupom osób lub jednostkom podejmowania lub wykonywania czynności "zmierzających do obalenia uznanych praw i wolności" – i tu także prawa do prokreacji. Zgodnie z doktryną Kościoła katolickiego, sterylizacja jako forma antykoncepcji jest całkowicie zabroniona, bez względu na intencje.
W Polsce według Kodeksu Karnego, kto "pozbawia człowieka zdolności płodzenia", podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat. Jeśli jednak istnieją wskazania lekarskie, by przeprowadzić zabieg, dopuszcza się wykonanie operacji (w przypadku chorób nowotworowych, gdy istnieje ryzyko utraty zdrowia lub życia przez pacjentkę w wyniku zajścia w ciążę, kiedy u kobiety stwierdzi się wadę genetyczną potwierdzającą, że urodzenie przez nią dziecka jest niemożliwe).
Małgorzata uważa, że jej decyzja to świadomy wybór tego, co będzie najlepsze dla rodziny. – Dlaczego mówimy, że te kobiety, które się na to decydują, nie mają serca? Przecież nikogo nie zabijają, nikomu nie szkodzą. To dotyczy tylko ich płodności. To absurd. Jak mówił ostatnio w Sejmie jeden z posłów, "komfort psychiczny kobiety nie może być ważniejszy niż życie poczęte". Taki mamy klimat w kraju – przyznaje kobieta.