Apostazja w Polsce. "Ksiądz powiedział, że jest elementem dekoracyjnym"
W Polsce o apostazji mówi się coraz głośniej. Wiele osób poważnie zastanawia się nad dokonaniem oficjalnego wystąpienia z Kościoła katolickiego. – Nie chcę być częścią wspólnoty, dla której od jednostki ważniejsze są pieniądze i władza – wyjaśnia Natalia.
07.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 07:24
Z definicji słownikowej wynika, że apostazja nie dotyczy formalnego wystąpienia z instytucji kościelnej, a jedynie porzucenia wiary w sensie duchowym. Bardzo często termin ten stosuje się jednak zamiennie do obu zjawisk. Prawno-administracyjne skutki odejścia od wspólnoty wiążą się m.in. wpisem do aktu chrztu, zakazem bycia chrzestnym i świadkiem bierzmowania czy chociażby pozbawieniem pogrzebu kościelnego.
Jestem świadomy, jaką "karę" za apostazję wyznacza mi Kościół
Tomasz Borowski, który jest w trakcie załatwiania formalności związanych z wystąpieniem z Kościoła, mówi: - Od kilkunastu lat nie uczestniczę w życiu tej instytucji. Wierzę, że każdy człowiek jest istotą duchową, ale moja duchowość wykracza daleko poza ramy wyznaczane przez Kościół rzymskokatolicki. Moje formalne wystąpienie z tej organizacji jest dla mnie symbolicznym aktem osobistej wolności. Jestem świadomy, jaką "karę" za apostazję wyznacza mi Kościół, jednocześnie jest ona dla mnie śmieszna. Ekskomunika istnieje w świadomości członków tej organizacji, a nie mojej. Jestem wolnym człowiekiem, zależy mi na poszerzaniu horyzontów i doświadczaniu nowych rzeczy. Nie skupiam się na tym, jakie konsekwencje nakłada na mnie Kościół, bo do niego nie należę.
Tomasz wyjaśnia także, że postawa Kościoła w kwestii zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce z pewnością przyczyniła się do decyzji o apostazji, jednak nie było to jedynym czynnikiem. – Reakcja Kościoła na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji z pewnością przyczyniła się do przyspieszenia konkretnych kroków, które podjąłem, aby wystąpić z tej instytucji. Nie miało to jednak decydującego wpływu, podobnie jak fakt, że jestem gejem.
Ksiądz powiedział, że jest elementem dekoracyjnym
Natalia z Warszawy o apostazji myślała od kilku lat. - Nigdy nie czułam się specjalnie religijna. Z Kościołem byłam związana jako dziecko – śpiewałam w chórze i to od zawsze był dla mnie najważniejszy element niedzielnej mszy. Traktowałam to jako spotkanie towarzyskie i rozrywkę. Do bierzmowania poszłam wyłącznie dlatego, że wszyscy szli. Dodatkowo zbiegło się to w czasie z naszą przeprowadzką do innej części miasta – chodząc na spotkania przygotowujące, poznałam osoby z okolicy, nawiązałam nowe znajomości – opowiada.
Młoda kobieta uważa, że Kościół nie powinien angażować się w politykę. Silne więzy z partią rządzącą oraz ich kuriozalne pomysły są czymś, na co się nie chce zgodzić. Ale to oczywiście nie wszystko. - Tuszowane latami afery pedofilskie i to, co dzieje się w Kościele, a o czym się nie mówi, jest dla mnie nie do zaakceptowania. Konsekwencje formalnego wystąpienia z Kościoła nie mają dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Byłam już raz świadkową na ślubie, na którym ksiądz, dowiedziawszy się, że nie pójdę do spowiedzi i nie przyjmę komunii św. nazwał mnie "jedynie elementem dekoracyjnym" i przez cały czas był chamski i opryskliwy. Nie potrzebuję więcej takich doświadczeń. Nigdy nie planowałam ślubu kościelnego – ani ja, ani mój partner nie jesteśmy osobami wierzącymi, a wielki ślub z weselem dla 300 osób zupełnie nie są czymś, na czym nam zależy. Jeśli chodzi o pogrzeb – istnieją przecież cmentarze komunalne - zaznacza.
Jej rodzice przestali chodzić do Kościoła lata temu, dziadkowie od strony ojca nigdy nie byli przesadnie religijni, a babcia od strony mamy choruje na Alzheimera, więc pewnie nawet gdyby jej powiedziała, to nie zapamięta, że o czymś takim rozmawiały. - Ale nawet jeśli – mam to szczęście, że w mojej rodzinie szanujemy odmienne zdania i poglądy, myślę, że nawet jeśli ktoś myśli inaczej niż ja, uszanuje moją decyzję. Wiem, że nie miałaby do mnie żalu. W końcu to moje życie – wyznaje Natalia.
Spadki zaufania do Kościoła są wtedy, gdy współpracuje z rządem
Kryzys w instytucji kościelnej jest obecny od wielu lat. Złożyły się na to liczne afery związane z molestowaniem nieletnich i ich ukrywanie przez hierarchów, brak tolerancji i zrozumienia tego, czym jest państwo, które opiera się na demokracji.
Tomasz Sobierajski socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego tłumaczy, co może spowodować zmiana w podejściu do religijności. – Obecnie sojusz państwa z Kościołem jest bardzo silny. A sama dominacja religii rzymskokatolickiej jest wyraźnie widoczna w każdej dziedzinie naszego życia. Strefa sacrum i profanum miesza się i właściwie nie wiadomo, czy hierarchowie kościelni są bardziej politykami, czy przewodnikami duchowymi. Historia pokazuje jednak, że spadki zaufania do Kościoła jako instytucji były bardzo duże w momencie, kiedy blisko współpracował z rządem – wyjaśnia socjolog.
Sobierajski zauważa, że osoby decydujące się na wystąpienie z organizacji kościelnej na pewno podchodzą do tego w sposób bardzo odpowiedzialny. - Musimy jednak pamiętać, że nie można jeszcze mówić o tym w kontekście masowym. Rzeczywiście taka zmiana już się dokonuje. Wynikiem tego, że w tej chwili ludzie myślą o apostazji jest także obecna sytuacja w Polsce. Protesty, rewolucja światopoglądowa wpływa na to zjawisko. Zainteresowanie wystąpieniem z Kościoła można traktować jako formę zamanifestowania swojej obywatelskości, odpowiedzialności i świadomości tych zmian, które obecnie zachodzą. Wielu osobom trudno jest firmować swoją obecnością instytucję, która wyrządza krzywdy najsłabszym. A jednocześnie nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności – wyjaśnia.
Formalności nie są aż takie proste
Obecnie procedury formalnego wystąpienia z Kościoła wyglądają następująco – należy uzyskać akt chrztu z parafii, w której odbył się sakrament i dołączyć do niego odpis oraz oświadczenie woli. Potrzebny jest także dowód osobisty. Osoby niepełnoletnie nie mogą dokonać apostazji w rozumieniu prawno-administarcyjnym.
Czytaj także: Wstrząsająca relacja z prosektorium. Jak zmieniła się sytuacja w dobie pandemii?
Wszystkie dokumenty składane są w parafii zamieszkania. Ksiądz pełniący funkcję proboszcza ma obowiązek przeprowadzenia rozmowy, w której może spróbować odwieść od decyzji. W jego obecności podpisuje się trzy kopie deklaracji wystąpienia z Kościoła – jedna dla odstępującego, druga dla kurii, a trzecia dla proboszcza. Następnie wszystkie dokumenty są kierowane do kurii. Ostatnim etapem jest adnotacja o wystąpieniu w Księdze Chrztu.
Trudno jest stwierdzić, ile osób faktycznie decyduje się na formalne wyjście z Kościoła. Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego dysponuje danymi z 2010 roku, ponieważ jak tłumaczy – w związku ze stosunkowo niewielką skalą zjawiska, ISKK nie kontynuował prac badawczych aktów apostazji w Polsce.
Z dostępnych danych wynika jednak, że już w tamtym okresie liczba apostatów w latach 2006-2009 (łącznie) wynosiła 1057 osób. Z kolei w roku 2010 zwiększyła się o następnych 459. Nawet mimo tak okrojonych danych, można stwierdzić, że liczba występujących z Kościoła wyraźnie wzrasta.
Zdaniem socjologa Tomasza Sobierajskiego obecne wydarzenia w Polsce mają znaczący wpływ na przyszły obraz społeczeństwa. – Bunt wobec Kościoła, z którym mamy teraz do czynienia jest związany z buntem kobiet. W tradycji katolickiej to przecież one są odpowiedzialne za podtrzymywanie wiary w rodzinie – wychowywanie dzieci w duchu religijnym, chodzenie na msze, kontynuację katolickich obrzędów. A ich miejsce w hierarchii cały czas jest tam mało istotne - argumentuje Sobierajski.
- Obecne wydarzenia pokazują, jak źle zostały potraktowane przez kościelne władze. W tej chwili odwrót od Kościoła jest pewnym znakiem czasu, który w moim odczuciu się utrzyma i będzie pogłębiać. Również z tego względu, że pojawiają się tzw. osoby publiczne, które mówią o tym, że tego dokonały apostazji, bądź są w trakcie całego procesu. To daje odwagę do tego, żeby to zrobić. Natomiast to dopiero początek całej drogi, bo właśnie młode pokolenie, które w tej chwili protestuje na ulicach i masowo w nich uczestniczy, wyznaczy kierunek zmian - mówi socjolog.