Badało ją dwóch lekarzy. Miesiąc po ślubie dowiedziała się, że jest w ciąży i ma raka
Lekarze co rusz namawiają nas do regularnego badania się. Szczególnie głośno jest o tym, by nie lekceważyć zmian, które mogą zwiastować nowotwór. Tyle mówi się o raku piersi, prostaty, czy czerniaku. I właśnie tę ostatnią chorobę przegapiło u 29-letniej Lei dwóch lekarzy. Dziś jej tata ze łzami opowiada, jak umierała mu praktycznie na rękach.
Historia tej dziewczyny pokazuje, że nie tylko pacjenci powinni mieć świadomość tego, jak ważne są badania, ale i sami lekarze. Bo co po tym, że ktoś zgłosi się na wizytę, jeśli zostanie potraktowany po macoszemu? Tak stało się w przypadku 29-letniej Lei Debono. Australijka zmarła kilka miesięcy temu na czerniaka. Rak był zaawansowany do tego stopnia, że lekarze nie mogli jej już uratować. Po tygodniach spędzonych na oddziale onkologicznym, odeszła w otoczeniu bliskich.
Dziś jej rodzice i mąż opowiadają o żalu, jaki mają do lekarzy. – Patrzyłem, jak córka bierze ostatni oddech. Mogliśmy się tylko przyglądać, jak cierpiała – wspomina ojciec dziewczyny w programie 60 minutes.
Odkładana diagnoza
Trzy lata temu Leah zauważyła dziwne znamię na ramieniu. Ciemna plama nie dawała jej spokoju, więc zdecydowała się pokazać je lekarzowi. Pierwszy przyznał, że nie ma się czego obawiać. Dziewczyna postanowiła zasięgnąć opinii jeszcze jednego specjalisty. Ten także potwierdził, że znamię nie jest oznaką raka ani innej poważnej choroby. Leah przez następne trzy lata regularnie badała się u specjalistów. Ostatnią wizytę u lekarza miała zaplanowaną na miesiąc przed ślubem.
Leah, jak wspominają jej bliscy, wróciła z badania spokojna o swoje zdrowie. Lekarz po raz kolejny potwierdził, że znamię nie jest groźne. Ze względów kosmetycznych Leah poprosiła, by zapisano ją jednak na zabieg usunięcia plamy. Niedługo później był już ślub, była podróż poślubna, miało być jeszcze długie życie u boku męża i dzieci. Miesiąc po ślubie Leah i jej partner Ben dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. W tym samym czasie zdrowie kobiety pogorszyło się. Lekarz rodzinny wyjaśnił jej, że to pewnie przez stres, z którym wiązały się przygotowania ślubne i pierwsze dni "nowego życia".
Kilka dni później 29-latka straciła przytomność w pracy. Odwieziono ją do szpitala, gdzie dowiedziała się, że nowotwór zdążył przez te ostatnie lata rozprzestrzenić się na mózg, wątrobę, płuca, śledzionę i kości. – Zadzwoniła do mnie. Wpadła w histerię. Wiedziała przez cały ten czas, że coś jest nie tak z jej zdrowiem – wspomina mąż Debono. – W momencie, gdy braliśmy ślub, rak zżerał jej organizm – dodaje.
Problem, którego nie można bagatelizować
Trzy miesiące później Leah zmarła. – Trzymałem ją w ramionach do samego końca – przyznaje ojciec kobiety. Rodzina 29-latki postanowiła wreszcie opowiedzieć o tym, co przeszła Leah. Ben niedługo po śmierci żony wyruszył w podróż po świecie. Chciał w ten sposób spełnić ostatnie marzenie 29-latki. Dziś razem z rodzicami Lei podkreśla zdecydowanie, że gdyby lekarze nie zignorowali znamienia na ciele i przeprowadzili dodatkowe badania, można by było zacząć leczenie znacznie wcześniej. W rozmowie z lokalnymi dziennikarzami przyznają, że samo badanie się, o którym tak głośno w mediach, nie wystarczy. Potrzeba jeszcze lekarzy, którzy będą starali się wykluczyć wszystkie możliwości. Ojciec Lei mówi: - Opowiadamy o tym, by pokazać innym ludziom, by mieli siłę walczyć o swoje zdrowie. I badali się nie u jednego lekarza, a drugiego, trzeciego, a jeśli będzie trzeba, to i kilku kolejnych.
Czerniak, czyli nowotwór skóry, zbiera coraz większe żniwo. Szacuje się, że w Polsce choruje na niego już ponad 1,2 tys. mężczyzn i 1,3 tys. kobiet. Na świecie statystyki są równie zatrważające.
Rak skóry wyglądem przypomina zwykły pieprzyk, jednak jest większy, ciemniejszy i ma nieregularne krawędzie. Może mieć od kilku milimetrów do kilkunastu centymetrów średnicy. Niestety bardzo rzadko zdajemy sobie z tego sprawę i bagatelizujemy wszelkie plamki pojawiające się na naszym ciele. Według ankiety przeprowadzonej przez TNS na zlecenie Akademii Czerniaka w 2015 r., 63 proc. Polaków deklaruje, że w przypadku zaobserwowania na swoim ciele podejrzanego znamienia od razu udałaby się do lekarza. Aż 39 proc. osób uważa, że nie ma żadnych zmian, które należałoby obserwować, 14 proc. natomiast w ogóle nie zwraca na nie uwagi. Tymczasem regularne badania i obserwacja zmian na skórze mogą uratować życie. Ważne jest jednak, by także lekarze nie bagatelizowali tego problemu.