Bejrut w cieniu tragedii. Samar spędziła tam najlepsze chwile dzieciństwa

Samar Khanafer, która jest w połowie Polką, a w połowie Libanką, nie ukrywa, że wybuch jest ogromnym dramatem dla mieszkańców tego kraju. - To wspaniały naród, który zasługuje na to, żeby żyć spokojnie. Tylko teraz musimy im trochę pomóc - mówi.

Samar obala stereotypy na temat Libańczyków
Samar obala stereotypy na temat Libańczyków
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Klaudia Stabach

Wtorkowy wybuch w Bejrucie był bardzo silny. Przerażające nagrania obrazujące moment eksplozji obiegły internet i sprawiły, że oczy całego świata są dziś zwrócone w tamtą stronę. Samar Khanafer, ekspertka od kuchni bliskowschodnich, przyznaje, że ojczyzna jej ojca od lat zmaga się z różnymi problemami.

Klaudia Stabach, WP Kobieta: Masz w Bejrucie rodzinę oraz przyjaciół. Jakie są ich reakcje na to, co się stało w porcie?

Samar Khanafer: To jest dla wszystkich niewyobrażalna tragedia. Wybuch był ogromny, ale sam fakt, że "był wybuch" na początku nie wstrząsnął nimi aż tak bardzo, jak mogłoby się to nam wydawać. Liban od wielu lat jest szargany przez różnego rodzaju konflikty, a o składzie materiałów wybuchowych w porcie wszyscy w Libanie wiedzą od 2014 roku, kiedy rozładował je tonący rosyjski statek.

Mam 30 lat i odkąd pamiętam, w Libanie niemalże zawsze się coś działo. Między wydarzeniami były tylko okresy przed burzą – jedne bardziej spokojne, drugiej mniej. Jednak teraz, w dobie pandemii, sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Nastąpiła hiperinflacja, szpitale są przepełnione. Liban stoi na skraju przepaści ekonomiczno-gospodarczej, dlatego wszyscy są załamani sytuacją na miejscu.

Czego najbardziej się obawiają?

Boją się, że codzienność będzie jeszcze trudniejsza. Wybuch był w centrum stolicy, w miejscu, które jest strategicznym punktem np. pod względem transportu czy jakiegokolwiek rozwoju gospodarczego. Eksplozja zniszczyła magazyn, w którym magazynowano prawie 85. proc. zboża potrzebnego do wyżywienia mieszkańców oraz wiele budynków z miejscami pracy. Są duże zniszczenia w obrębie centrum miasta. Rozmawiałam też z moją przyjaciółką stamtąd, która obawia się, że mogło też dojść do uszkodzenia pobliskiej elektrowni.

To może oznaczać jeszcze dłuższe przerwy w dostawach prądu.

Dokładnie. W Libanie to jest naprawdę poważny problem. Zdarza się, że nie ma prądu nawet przez kilkanaście godzin w ciągu doby, dlatego ludzie muszą dostosowywać pod to swoje codzienne funkcjonowanie. Moja ciocia, która mieszka na 10. piętrze, wychodzi po zakupy zawsze o takiej porze, aby później móc jeszcze wyjechać windą do mieszkania. Podobnie jest z dostawą wody i w tej kwestii też trzeba skrupulatnie rozplanowywać swój dzień. Oczywiście ludzie radzą sobie w różnych warunkach i przystosowują się do nich, tak więc większość osób posiada prąd w domu całą dobę dzięki np. generatorom i po prostu przywykli już do tej sytuacji.

Słyszałam, że w Libanie sporym problemem są śmieci, które w niewyobrażalnych ilościach zalegają na ulicach.

To prawda. Jak byłam mała, moi kuzyni żartowali, że jeśli mam coś do wyrzucenia, to mogę wyrzucić to przez okno. Nikt nie zwracał tam uwagi na ekologię i środowisko. Władze kraju nie radzą sobie w tej kwestii. Nie jest żadną tajemnicą, że to kraj jest skorumpowany a rządzący myślą wyłącznie o tym, ile zagarnąć dla siebie, a nie o tym, aby dbać o mieszkańców. Zresztą dlatego w zeszłym roku Libańczycy wyszli na ulice protestować.

Na co jeszcze narzekają twoi bliscy stamtąd?

Na brak pracy, brak możliwości stabilnego życia, rozwoju. Trudno jest cokolwiek osiągnąć, gdy gospodarka twojego kraju tak bardzo kuleje. Libańczycy są wykształconym narodem. Młodzież posługuje się biegle trzema językami - arabskim, francuskim i angielskim. Liban to dawna kolonia francuska, dlatego nie bez przyczyny był nazywany Paryżem Bliskiego Wschodu, a edukacja jest na bardzo wysokim poziomie. Jednak co z tego, skoro później trudno jest znaleźć miejsce pracy dla siebie, albo zarabia się marne grosze.

Pewnie najlepszym rozwiązaniem jest wyjazd z kraju?

Wiele osób decyduje się na to, chociaż przywiązanie do ojczyzny jest powszechne. W Libanie żyje ponad 6 milionów Libańczyków, a poza granicami szacuje się, że to od 9 do 14 milionów. Myślę, że zdecydowana większość libańskiej diaspory chciałaby wrócić do siebie, ale w tym kraju po prostu nie da się żyć. Gdyby nie konsekwencje fatalnej polityki, to byłoby to miejsce mlekiem i miodem płynące.

Dlaczego?

Przepyszna kuchnia, starożytne zabytki, zapierające dech w piersiach widoki. Tylko w Libanie możesz tego samego dnia jeździć na nartach, a później wykąpać się w ciepłym Morzu Śródziemnym. Albo spacerować po mieście wzdłuż alejek obsadzonych palmami, czuć zapach morskiej bryzy i zajadać się lodami pistacjowymi z wodą z kwiatów pomarańczy. Od małego spędzałam wakacje w Libanie i bez wahania mogę powiedzieć, że to zawsze był świetny czas, a Liban jest po prostu przepiękny.

Jakie wspomnienia przychodzą ci do głowy?

To tam miałam okazje poznawać świat. To w Bejrucie w latach 90. pierwszy raz próbowałam francuskich croissantów z czekoladą i piłam kawę Nescafé. To tam tata kupił mi pierwszy telefon komórkowy, który dopiero po roku czy dwóch pojawił się w na rynku w Polsce. Wtedy Liban miał dużo więcej do zaoferowania niż Polska, gdzie sklepy świeciły pustkami. Do nas globalizacja i technika przyszła sporo później.

Brałaś kiedykolwiek pod uwagę przeprowadzę do Libanu?

Gdyby można było tam znaleźć stabilną pracę i móc cokolwiek zaplanować, to pewnie rozważałabym taki pomysł.

Jacy są mieszkańcy Libanu? Pewnie zdajesz sobie sprawę, że część Polaków postrzega ich jako jeden z arabskich narodów, które lepiej omijać szerokim łukiem.

Irytuje i smuci mnie takie stereotypowe podejście, zarówno wobec Polski, jak i Libanu. Przede wszystkim, Libańczycy to nie Arabowie, a potomkowie Fenicjan i jak wszyscy południowcy znad Morza Śródziemnego są towarzyscy, przyjaźnie nastawieni i bardzo gościnni. Uwielbiają dobrą, a wręcz doskonałą kuchnię libańską, która wyróżnia się ponad wszystkie inne. Kochają też muzykę i taniec. Naprawdę niewiele potrzeba, aby Libańczycy zaczęli tańczyć na ulicy.

Są tolerancyjni?

Tak i najlepszym przykładem tego jest fakt, że w Libanie mieszają się różne religie – dwa odłamy islamu, kilka różnych odłamów chrześcijaństwa i druzowie z własnym wyznaniem. Mimo tego ludzie potrafią wspólnie funkcjonować i wspaniale koegzystować ze sobą na co dzień.

Jak żyje się kobietom?

Jeśli pytasz o to, czy są sprzedawane za kilka kóz, czy wielbłądów, to zaprzeczam (śmiech). Nie da się ukryć, że w Libanie istnieje silne przywiązanie do tradycji rodzinnych i to mężczyzna jest jej głową, ale kobiety mają naprawdę wiele do powiedzenia i bardzo dobrze kręcą tą głową. Dziewczyny traktowane są przez mężczyzn jak prawdziwe księżniczki, czego wielokrotnie sama doświadczyłam. Libańczycy rozpieszczają kobiety i ponad wszystko kochają dzieci. Libanki są charakterne, stawiają na swoim i dużo wymagają, a do tego wszystkiego potrafią być wybuchowe - coś o tym wie mój mąż.

Największy problem jest z pracą, o czym już wcześniej wspominałam. Nie pomaga tu dobre wykształcenie, ani znajomość kilku języków – pracy albo nie ma, albo wynagrodzenie jest tak niskie, że nie starcza na podstawowe środki do życia.

Nasuwa mi się teraz na myśl stwierdzenie, że Libańczycy to chyba mają pecha.

Coś w tym jest. Wiele osób z krajów, w których sytuacja polityczna i gospodarcza jest stabilna, nie zastanawia się nad tym, jakie mają szczęście, że właśnie tam się urodzili i mają możliwość normalnego życia czy rozwoju. Liban ma zawiłą historię i doświadczył wielu trudnych przeżyć, a wczorajszy wybuch w Bejrucie jest poniekąd gwoździem do trumny. Jednak wierzę, że Libańczycy jeszcze będą szczęśliwi. To naród, który naprawdę wiele przeżył, ale po burzy zawsze wychodzi słońce i na twarzach Libańczyków maluje się uśmiech, a z knajp dobiegają zapachy najlepszego jedzenia. To wspaniały naród, który zasługuje na to, żeby żyć spokojnie. Tylko teraz musimy im trochę pomóc.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (114)