Bez ubrań i z krzykiem na ustach. Dzieci zamieniają podróże w koszmar
- Do wagonu wchodzą matka, purchlę i dziadek - opowiada Hanna. Brzmi jak początek żartu? Tak wyglądała podróż dziewczyny, która męczyła się z trójką pasażerów przez ponad trzy godziny. Nie ona jedna ma na swoim koncie takie przygody.
Weronika wsiadła do pociągu relacji Warszawa-Gdynia. Wagon z przedziałami i jak to często bywa, bez klimatyzacji i gniazdek. Trzeba przeżyć trzysta kilometrów, trochę ponad cztery godziny. Wydaje się, że to krótko? W podróży z nieokiełznanym dzieckiem każdy kwadrans ciągnie się jak godzina.
– Do przedziału wsiadła matka z małą dziewczynką – opowiada Weronika. – Na początku wszystko było dobrze, mała wyjęła kredki i zaczęła rysować. W pewnym momencie poprosiła mamę, żeby ta narysowała jej słońce. I potem chciała je poprawić, ale brzydko jej wyszło i zaczęła wyć. Do końca podróży towarzyszył nam jej płacz i jęki: "dlaczego ja to zrobiłam?! Dlaczego?!".
Jęczenie to jednak najmniejszy z problemów, z jakimi borykają się pasażerowie.
Innym razem Weronika wybrała strefę ciszy. Choć musiała zapłacić więcej uznała, że jest to cena warta spędzenia podróży w spokoju. Przeliczyła się.
- W wagonie ciszy dosiadła się matka z 4-letnim dzieckiem. Nie wiedziałam nawet, jak udało jej się kupić tam bilet, bo myślałam, że są jakieś ograniczenia wiekowe. Wózek postawiła oczywiście na środku korytarza, bo gdzie indziej nie miała miejsca. To dziecko biegało między fotelami i faktycznie matka starała się je uciszać, ale ciężko wymagać od 4-latka, żeby się nie odzywał przez trzy godziny.
Bez spodni i majtek
Klaudia jechała z Krakowa do Łodzi przez Warszawę. Studiuje medycynę, więc podróż planowała spędzić z książkami. I niestety na planach się skończyło.
– Gdy wsiadłam do przedziału, naprzeciwko zobaczyłam matkę z dwójką dzieci – mówi Klaudia. – Tak ze 3, 4 lata, na oko. Młoda siedziała w miarę spokojnie, ale syn to był taki mały diabełek. Wchodził na matkę, stał na kolanach, potem na tym mini stoliczku pod oknem. Zaczął się wieszać na półkach nad fotelami, a w pewnym momencie zdjął spodnie i majki.
Matka zaczęła gonić syna po przedziale. Klaudia opowiada, że głupio jej było łapać nie swoje dziecko, tym bardziej półnagie, więc nie zareagowała. Ale miała ochotę wyrzucić ich z przedziału. W końcu wyszła sama i resztę podróży spędziła na korytarzu.
"To tylko dzieci"
Marta pociągami jeździ dość często, bo pracuje w jednym z większych miast Polski, a rodzinę zostawiła na wsi.
– Matka, siedząca na wprost mnie, wyciągnęła synka, tak około 4 lata, ze spacerówki, posadziła sobie na kolanach i podciągnęła bluzkę – opowiada Marta. – Dała mu cyca, a cały wagon się na nich gapił. Jeszcze rozumiem, gdyby to było bardzo małe dziecko, ale 4-latek?
Marta opowiada, że regularnie zdarza jej się słuchać razem z dziećmi kreskówek, bo ich rodzice ustawiają głośność w tablecie na takim poziomie, że głos gadającego psa słychać trzy wagony dalej.
– Matka zadowolona, bo nie ma problemu, a ty po całym dniu musisz wysłuchiwać jakiś głupot. Często też dzieci biegają po całym wagonie, wiercą się, dotykają wszystkich bagaży i twoich rzeczy, a rodzice nie reagują. "Bo to tylko dzieci".
Nocniki, pampersy i kopanie
Co do tego, że dzieciom w podróży daleko do aniołów, zgadzają się internauci. Na jednej z grup wymienili się historiami o szalejących, ryczących i rzucających wszystkim dzieciach.
– Matka zmieniała pampersy i wszystko brudziła dookoła – pisze jedna z osób. – Ogólnie syf totalny (...). Podróż spędzona w większości na korytarzu.
Kolejna dodaje, że "gnój kiedyś w pociągu nasmarkał na koleżankę, później ją kopał leżąc w poprzek kolan matki". Matka nie przeprosiła, a koleżanka podróż przeżyła tylko dzięki swojej anielskiej cierpliwości. Inna internautka opowiada, jak przez 6 godzin dziecko siedziało na nocniku w przedziale z innymi ludźmi.
Następna kobieta pisze o chłopcu, który ją kopał. Raz, drugi, trzeci.
– Poprosiłam, by tego nie robił. Po chwili znów poprosiłam. Ponieważ siedziałam w słuchawkach, najwyraźniej rodzice myśleli, że nie słyszę ich komentarzy, bo powiedzieli: "kop, kop, Bartusiu, niech sobie głupia k...a nie myśli, że jest księżniczką". Tak że tak.
Matka w podróży
Hanna opowiada, że to nie dzieci są największym problemem, ale nastawienie ich matek. Według niej, maluchy da się opanować, ale trzeba chcieć. Niedawno jechała trasą, na której to nie dziecko było najgorszym pasażerem.
– Do wagonu wchodzą matka, purchlę i dziadek – opowiada Hanna. – Gdy matka widzi swoje miejsce, czerwienieje i wpada w furię. Zwraca się do dziadka mniej więcej takimi słowami: "miałeś do zrobienia jedną rzecz. Kupić miejsca przy oknie. To są według ciebie miejsca przy oknie? Świetnie wybrałeś. Zrobiłeś to specjalnie? Miało być przy oknie. To jakiś żart!" itd.
Dziadek próbował zagadywać współpasażerów, żeby się zamienili, ale nikt nie miał ochoty. Tłumaczył dużo młodszej matce, która okazała się jego partnerką, że pociąg to nie kino, że nie wybiera się miejsca, że tak wylosował system. Nie dotarło.
– Matka rzuciła, że jest ciekawa, czy na drogę powrotną też im wybrał takie miejsce przy oknie, a purchlakowi powiedziała, żeby nie próbował patrzeć przez szybę, bo jeszcze "skręci sobie karczek".
Hanna jechała z Warszawy do Katowic. Odliczała minuty do końca podróży z matką, partnerem i ich dzieckiem.
Jak podróżować z dziećmi?
Według danych Urzędu Transportu Kolejowego, od stycznia do maja tego roku, pociągi przewiozły ponad 133 miliony pasażerów. To prawie o 10 milionów więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej.
Podróżujemy coraz więcej i częściej, i nie ma przesłanek, by miało się to zmienić w najbliższym czasie. W związku z tym Polskie Koleje Państwowe tworzą poradniki na temat tego, jak podróżować z najmłodszymi tak, by zapewnić komfort im, sobie i współpasażerom.
Jak czytamy na ich stronie, w składach PKP Intercity pasażerowie podróżujący z dziećmi znajdą specjalne miejsca. Przewoźnik cytuje także Adama Jarczyńskiego, eksperta ds. savoir-vivre, który radzi, jak powinny wyglądać podróże z najmłodszymi.
- Jeżeli widzicie państwo przed sobą mamę lub tatę z małą podróżniczką, której trudno wytłumaczyć, że nie powinno się kopać siedzenia, to nie przewracajcie oczami, ale uśmiechnijcie się, bo uśmiech może sprawić cuda - tłumaczy Jarczyński.
Dodaje, że warto zabrać dzieci na "próbną" podróż na krótszym dystansie, zanim zdecydujemy się na dłuższy wyjazd. Rozsądny wybór miejsc i zapewnienie dziecku odpowiedniej rozrywki także jest kluczowe. Dzięki temu podróż będzie dużo łatwiejsza do zniesienia dla wszystkich.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl