Bobomiganie, czyli dziecięca mowa migowa

W Polsce powstaje pierwsza praca doktorska o bobomiganiu, czyli dziecięcej mowie migowej.

Bobomiganie, czyli dziecięca mowa migowa
Źródło zdjęć: © sxc.hu

15.09.2008 | aktual.: 30.05.2010 20:15

Pokazywać znaczy mówić

Rączka wędruje do brody, próbuje dotknąć czubkami paluszków. Za chwilę rączka jest odrzucana od twarzy, druga rączka dzierży zabawkę. Dorosła twarz rozpromienia się uśmiechem: - Wreszcie jakiś gest – cieszy się mama maluszka, który ma być żywą reklamą kursów migowej mowy dziecięcej. Manuela Steen z Niemiec chce dać matkom szanse na zrozumienie i komunikację ze swoimi dziećmi, zanim te zaczną mówić. Jak długo maluchy nie znają słów, powinna istnieć wymiana informacji za pomocą ruchów rąk między rodzicami a dziećmi. Twórczyni kursu proponuje matkom naukę 75 różnych gestów, co trwa 12 tygodni.

Migowa mowa dziecięca: prawda czy mit

„Chciałabyś misia, Witusiu?“, pyta jedna z mam 13-miesięczną córeczkę. Kiedy wypowiada słowo “miś”, składa ramiona blisko ciała i krąży przedramionami do góry i na dół. Inne dziecko, Lillemor, „reklama kursu”, córka trenerki, przygląda się krótko, schyla do podłogi, by przesunąć leżące kartki i maszeruje w drugi koniec sali, gdzie znajdują się ciekawsze rzeczy, niż machający rękami dorośli.

Inna twórczyni szkoły dla rodziców, Viola König, w swojej szkole „Zwergensprache“, powstałej w 2004 roku, również oferuje w całych Niemczech podobne kursy. Zapewnia, że gesty dzieci odzwierciedlają wczesnodziecięcy rozwój mowy. Wyznawcy mowy dziecięcych gestów powołują się chętnie na amerykańskie psycholożki z lat 80. Linda Acredolo i Susan Goodwyn, które dziś uznawane są za twórczynie tzw. Baby Signings, języka migowego dzieci. Przekonują, że „miganie” wzmacnia i poprawia komunikację za pomocą mowy.

Udowodniły, że 24-miesięczne migające dzieci mówią tak dobrze, jakby miały 27 czy 28 miesięcy. W wieku trzech lat używają języka starszych o rok kolegów. Obserwowały 140 rodzin z dziećmi w wieku od 11 miesięcy w okresie 3 lat. Połowa rodziców uczyła się języka migowego dzieci, po polsku zwanego „bobomiganiem”: kiedy rozmawiali z dziećmi, miały mowie towarzyszyć odpowiednie gesty. Inna grupa rodziców korzystała z tradycyjnego sposobu komunikowania.

Poziom inteligencji IQ dzieci posługujących się językiem migowym jest średnio o 12 punktów wyższy od dzieci nie uczonych migania. W międzyczasie inni psycholodzy pogłębiają temat, potwierdzają wyniki eksperymentów z lat 80. Bobomiganie dotarło do Wielkiej Brytanii, Niemiec, również do Polski.

Jednak dziś naukowcy są sceptyczni. Niezliczone studia nad bobomiganiem czy - jak kto woli – mową gestów dziecięcych, stoją metodologicznie pod znakiem zapytania. Cyne Johnston z University of Ottawa podjęła się w 2004 roku badania dla Canadian Language and Literacy Research Network, studiów podejmowanych nad dziecięcą mową gestów (1980 do 2003). Spośród 1208 badań żadne nie spełniało kryteriów dla prac naukowych. Spektakularne wyniki budowano na podstawie danych odpowiadających założeniom – uznano je za „metodyczny magiel”. Nie wyklucza to wartości wyników badań bobomigania, ale przy zachowaniu właściwych metod.

Bobomiganie pomaga w rozwoju

Warszawska doktorantka, Danuta Mikulska, przygotowuje pierwszą w Polsce, może i w skali europejskiej poważną pracę naukową - doktorat nt. bobomigania. To jej zresztą zawdzięczamy ten polski odpowiednik „Baby Sign”. Badaczka zaprosiła do współpracy kilkadziesiąt dzieci i ich rodziców - słyszących, polskojęzycznych. - Najczęściej pierwszym znakiem, który maluchy pokazywały, a miały wtedy od sześciu do dziewięciu miesięcy, była otwierająca się pięść oznaczająca "światło" – powiedziała w jednym z wywiadów. 10. a 18. miesiąc ich życia był najlepszy dla przyswajania znaków, a dzieci bawiły się miganiem.

Kiedy rodzice stosują język znaków migowych, porozumiewają się na dwa różne sposoby ze swoimi dziećmi i to już jest rozwijające. Kathy Hirsh-Pasek, profesor psychologii, szefowa laboratorium mowy dziecięcej przy Temple University w Filadelfii nie może powiedzieć, że język migany jest tylko zwiększoną uwagą rodziców, wywołaną przez żywotniejsze dziecko. Co natomiast jest ważne, to zapewnienie uwagi i ciepła niemowlakom, by mogły się dobrze rozwijać. „Nie jest istotne, czy mama dziecko czule przytula, śmieje się do niego czy gestykuluje” - mówi Mechthild Kiegelmann z Universität Tübingen. Nie odradza takich kursów bobomigania, ale ostrzega, że rodzice obiecują sobie po nich zbyt wiele.

Wiele wskazuje na bliski związek wczesnodziecięcego rozwoju mowy z gestykulacją i nauczaniem na głos. I tak Giacomo Rizzolatti z Uniwersytetu w Parmie i Michael Arbib z University of Southern Califorina sformułowali prowokacyjne tezy: mowa ludzka rozwinęła się z gestów. Mowa narodziła się jako doświadczenie cielesne, które są reprezentowane w naszym mózgu. Psycholog Jana Iverson z University of Pittsburgh jest przekonana, że dzieci korzystają z wczesnej zabawy rąk i ruchów ust w późniejszej nauce mowy. Już w szóstym miesiącu życia niemowlaki rytmicznie poruszają ramionami i rękami. W tym samym czasie maluchy zaczynają rytmicznie gaworzyć. Iverson mówi dziennikowi „FAZ”, że pierwsze studia pokazują, że ruchy rękami i głośność gaworzenia mają wspólny rytm. Z tych obserwacji korzystają nie od dziś lekarze-pediatrzy, którzy oceniają rozwój psychiczny dziecka.

Pokazywanie palcem jest dobre

Jeden z gestów nabrał kluczowego znaczenia: pokazywanie palcem. Naukowcy z Max-Planck-Institut z Antropologii Ewolucyjnej w Lipsku skoncentrowali się na najprostszym dziecięcym geście: pokazywaniu palcem. Zaobserwowano, że najczęściej około 12. miesiąca wskazywanie przez dzieci już oznaczało konkretną rzecz. Pokazywanie palcem jest wielkim rozwojowym krokiem, który pozwala na społeczną komunikację. Kiedy dziecko na coś wskazuje, to nie znaczy tylko „daj mi zabawkę”, ale również „spójrz, tam jest dom”, czyli próba bardziej skomplikowanej komunikacji międzyludzkiej.

Ulf Liszkowski z lipskiego instytutu podkreśla, że wkrótce po pierwszych wskazaniach palcem dziecko zaczyna mówić pierwsze słowa. Uważa też, że ma sens uczenie już 6-miesięcznych niemowląt języka gestów. – Wówczas nie można o dzieciach mówić „niemowlaki”, bo mówią, chociaż w innym języku – mówi często Danuta Mikulska, polska specjalistka od bobomigania, prowadząca jedyną taką szkołę dziecięcego języka migowego w Polsce.

Zajęcia z migania z niemowlakami na pewno dają lepsze samopoczucie rodzicom, to przede wszystkim czas świadomie poświęcony dziecku. Czy doczekają się informacji bobomigiem, że maluszek jest głodny albo ma pełną pieluchę? Prędzej uprzedzą płaczem lub niespokojnymi ruchami w zalanej pieluszce, a rodzice tak, czy owak się zorientują.

Komentarze (0)