Bohaterowie z greckich wysp. To oni pomagają uchodźcom
To jedna z największych fal migrantów w historii. Większość uchodźców trafia na greckie wyspy. Mieszkańcy doświadczeni ostatnim kryzysem ekonomicznym są podzieleni. Jedni chcą pozbyć się Syryjczyków z kraju, inni organizują dla nich pomoc. Wysiłek tych drugich może zostać teraz nagrodzony.
To jedna z największych fal migrantów w historii. Większość uchodźców trafia na greckie wyspy. Mieszkańcy doświadczeni ostatnim kryzysem ekonomicznym są podzieleni. Jedni chcą pozbyć się Syryjczyków z kraju, inni organizują dla nich pomoc. Wysiłek tych drugich może zostać teraz nagrodzony.
Według brytyjskiego „Guardiana” mieszkańcy, którzy pomagają uchodźcom mają być nominowani do Pokojowej Nagrody Nobla. Inicjatorami tego pomysłu są naukowcy z Harvardu, Uniwersytetu Cornella, Princeton, Oxfordu i Uniwersytetu Kopenhaskiego. Formalny wniosek musi być złożony do 1 lutego, ale rozmowy na szczeblu rządowym już trwają. – Ludzie w kraju, który musiał już sobie radzić z własnym kryzysem gospodarczym, umieli odpowiedzieć na przybierającą coraz większe rozmiary tragedię z empatią i poświęceniem – podaje dziennik.
Jak przyznaje grecki aktywista, Spyro Limneos, na wyspach powstały „siatki solidarności”, zorganizowane grupy, które pomagają Syryjczykom. Większość z tych, którzy zdecydowali się wyjść na plaże i czekać na kolejne grupy, to potomkowie migrantów z czasów drugiej wojny światowej, którzy uciekali przed tureckimi wojskami.
W niewielkiej wiosce Molyvos miejsce dla wyczerpanych uchodźców postanowiła zaoferować Melinda McRostie. Kobieta zamieszkała w Grecji kilkanaście lat temu. Otworzyła tam swoją dobrze prosperującą restaurację, która od kilku miesięcy służy jako azyl dla potrzebujących emigrantów. Na zapleczu zorganizowała coś w rodzaju kempingu. Gdy jej pracownicy kończą pracę w restauracji, przygotowują jedzenie dla nowoprzybyłych. Melinda robi zapasy w większości za swoje własne pieniądze, częściowo wspierają ją turyści i lokalni mieszkańcy. - To oczywiste, że ta fala będzie do nas wciąż napływać. Jedyna rzecz, którą możemy zrobić, to im pomóc – mówi w jednym z wywiadów restauratorka.
Na zapleczu potrafi ulokować nawet 150 osób. Pod prowizorycznie ustawioną plandeką, jako osłoną przed palącym słońcem, mogą przespać się i odpocząć. Wśród tych, którzy trafili do jej restauracji, jest Tawfiq Amini, były mechanik, który pracował dla amerykańskiej armii w Afganistanie. – Płynęliśmy, gdy nagle silniki przestały działać. Wszyscy krzyczeli, kobiety były przerażone. Łódź napełniała się stopniowo wodą. Ludzie zaczęli wyrzucać swoje rzeczy do wody, bo myśleli, że jest zbyt duże obciążenie – wspomina.
Dla McRostie takie historie są już codziennością. – Przestałam zapamiętywać imiona. Przestałam słuchać tych historii, bo jest to zbyt ciężkie – mówi kobieta.
Rybacy zrezygnowali z połowów, by ratować ludzi. Ellena Muratidou prowadzi znane w Salonikach studio jogi. Zaoferowała mieszkańcom darmowe lekcje, jeśli przyniosą ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy dla uchodźców. Nie ona jedna próbuje pomagać w nietypowy sposób. Krawcowe w mieście szyją nosidełka dla dzieci, taksówkarze oferują darmowe przejazdy. Na jednym ze zdjęć, które rozeszły się w internecie jak wirus widać, jak starsza Greczynka trzyma dziecko imigrantki i karmi je mlekiem z butelki.
Tysiące wolontariuszy
W ostatnim czasie do Grecji zjechała rekordowa liczba wolontariuszy. Na miejscu pracuje dziś 81 organizacji, które pomagają nie tylko uchodźcom, ale też mieszkańcom dotkniętych kryzysem. Crystallynn Steed Brown pamięta, jak któregoś dnia na drodze zauważyła przemoczonego Afgańczyka bez butów. Szedł w stronę oddalonego o blisko 30 kilometrów obozu dla uchodźców. – Nie chciał wejść do samochodu, bo bał się, że zamoczy siedzenie – wspomina dziewczyna. Nie musiała go długo namawiać. W drodze opowiedział jej, jak stracił większość rodziny, że jeszcze 3 tygodnie wcześniej miał matkę i 2-letniego brata, którzy zostali zamordowani przez bojówkarzy.
- Tu jest tak wiele dzieci. Łodzie zawsze pełne są dzieci. Na zdjęciach zawsze widać mężczyzn, bo to oni stoją w kolejkach do rejestracji. Trudno, żeby te matki stały kilka godzin w kolejkach z gromadkami dzieci – mówi.
Według ONZ ponad 200 tys. uchodźców zginęło próbując dostać się na greckie wyspy. – Przemytnicy wpychają ich na łodzie, które mogą pomieścić tylko 6 osób, a na plaży okazuje się, że przypływa ich 65 na jednej. Chcą dostać się do bezpiecznego miejsca, czego większość nie może zrozumieć. Każdy z nas musi zdecydować, po której stronie chce się opowiedzieć. Gdyby sytuacja się odwróciła, i to my bylibyśmy na ich miejscu, byliby znacznie mniej surowi względem nas – dodaje wolontariuszka.
Pomoc przyjeżdża z całego świata, także z Polski. Ostatnio pisaliśmy o **Dobrowolkach. Reakcje mieszkańców są zróżnicowane – przyznają.
md/ WP Kobieta