"Brak doświadczenia nie jest przeszkodą". Przedszkola są pełne niewykwalifikowanych pracowników
We wrocławskim przedszkolu nauczycielka wylała wrzątek na 3-letnią Madzię i zamiast udzielić jej pomocy, puściła dziewczynce bajki. Sprawdzamy, jak wielkie dziury tkwią w systemie opieki przedszkolnej.
100 tys. zł zadośćuczynienia oraz pokrycie dotychczasowych kosztów leczenia dziewczynki - tyle proponowały rodzicom 3-letniej Madzi władze Wrocławia. Rodzice nie zgodzili się na ugodę. Dwukrotny przeszczep skóry oraz 70 proc. uszczerbku na zdrowiu córki to efekt wypadku, do którego doszło w lutym 2017 r. w jednym z wrocławskich przedszkoli. Nauczycielka wylała na dziewczynkę wrzątek i po wypadku puściła jej bajki, żeby nie krzyczała. Nie rozebrała, nie przepłukała ran. Dopiero wezwana do przedszkola matka zaalarmowała pogotowie.
W Polsce w 2016 r. zarejestrowanych było ponad 21 tys. placówek przedszkolnych. Sytuacja we Wrocławiu rodzi pytanie: skąd rodzice mogą mieć pewność, że opiekujący się ich dziećmi opiekunowie są wykwalifikowanymi i doświadczonymi specjalistami w fachu? Czy osoby pracujące w przedszkolach, posiadają elementarną wiedzę o pierwszej pomocy? Czy muszą ją posiadać?
Trudny zawód
W urzędzie miejskim we Wrocławiu dowiadujemy się, że nauczycielka, która oparzyła Magdę została ukarana upomnieniem oraz odwołana z funkcji wicedyrektora. Wszczęto także postępowanie dyscyplinarne w stosunku do niej. Dyrektorka przedszkola straciła część dodatku motywacyjnego.
Z nurtującymi mnie pytaniami zwracam się do Małgorzaty Gaj, dyrektorki przedszkola nr 110 we Wrocławiu, w którym doszło do wypadku. Dyrektorka przyznaje, że praca nauczyciela przedszkolnego jest trudna. - Nauczycielka ta miała najwyższy stopień kwalifikacji zawodowych, przeszkolenie medyczne. Dziś sama leczy się, wiem, że terapia nie przynosi rezultatu, czekamy wszyscy na sprawę w sądzie- mówi. Dodaje, że tak straszny wypadek zdarzył się pierwszy raz w jej 30–letniej karierze. - W Unii Europejskiej to byłoby nie do pomyślenia. Dwadzieścia pięć dzieci na głowę nauczyciela? – dyrektorka twierdzi, że nadmiar odpowiedzialności, która spoczywa na głowie nauczyciela przedszkolnego, jest przesłanką sprzyjającą wypadkom.
Brak chętnych do pracy
Przepisy Ministerstwa Edukacji Narodowej wyznaczają liczbę podopiecznych, która przypadać może na jednego nauczyciela. Jest to 25 dzieci na jednego opiekuna.Przepełnieniom w grupach towarzyszą dodatkowo problemy ze znalezieniem chętnych do pracy w przedszkolach.
- Mam problem z rekrutacjami. Chętnych jest mało, a ci, co przychodzą pozostawiają wiele do życzenia. W zeszłym roku wstrzymałem przyjmowanie dzieci, bo musiałbym zatrudnić kolejnego opiekuna – wyjawia nam dyrektor warszawskiego przedszkola. Anonimowo wzrusza ramionami nad kompetencjami osób pracujących z dziećmi. Dyrektorka prywatnego warszawskiego przedszkola również narzeka na braki kadrowe. Od pół roku toczy rekrutację na nauczyciela i pomoc nauczyciela, niestety chętni reprezentują niski poziom.
- Na szczęście część dzieci poszła do szkoły i dajemy radę w tym składzie, jaki mamy, ale nasza placówka ma powierzchnię pozwalającą na przyjęcie jeszcze siedmiorga dzieci. Będę miała kłopot, gdy znajdą się chętni – mówi dyrektorka przedszkola.
W przedszkolachpublicznych w Warszawie pracowało na koniec roku szkolnego ponad 5,6 tys. nauczycieli. Mazowieckie kuratorium oświaty odnotowało 220 wakatów. W ratuszu martwią się także średnią wieku nauczycieli - w przedszkolu to 41 lat. Młode nauczycielki w wieku do 35 lat, stanowią zaledwie 32 proc. kadry.
Pomoc nauczyciela
W takich przypadkach dyrektorzy ocierają się o skrajność. Zatrudniają kogo mogą, a nie, kogo chcą. Jedynym warunkiem, który muszą spełnić są wymagania ustawy dotyczące kwalifikacji pedagogów, ale to też nie zawsze. W przedszkolach pracować mogą nauczyciele z wyższym wykształceniem i przygotowaniu pedagogicznym, ale również pomocnicy nauczyciela. Osobą taką może zostać każdy, kogo dyrektor placówki dopuści do pracy. Są to osoby przebywające z dziećmi w sali wraz z nauczycielami. Bawią się z nimi, pomagają przy posiłkach i sprawach pielęgnacyjnych, takich jak przebieranie. Nie uczą. Tak jak nauczyciele spędzają całe dnie z dziećmi.
Sprawdziłam w urzędach pracy. W Warszawie i okolicy potrzeba w sumie 103 osób na stanowisko nauczyciela i pomocy nauczyciela w przedszkolu. Dzwonię do pierwszego z brzegu – przedszkole w Wołominie szuka pomocy nauczyciela. Mówię, że nie mam żadnego doświadczenia w pracy z dziećmi. - Czy to problem? – dopytuję Joannę Głuch, która jest wyznaczona do kontaktu z szukającymi pracy. - Nie, żaden. Poprosimy o cv i zapraszamy na rozmowę – słyszę w słuchawce.
Pomocnika nauczyciela nie obejmują przepisy Ministerstwa Edukacji Narodowej. Podlega on pod ustawę o pracownikach samorządu. Co to oznacza dla dzieci i rodziców? Chociażby to, że taka osoba nie musi przejść kursu pierwszej pomocy, który jest obowiązkowy dla nauczycieli. W Ministerstwie Edukacji Narodowej panuje jednak przekonanie, że wszyscy pracownicy przedszkoli powinni posiadać przeszkolenie z pierwszej pomocy. - Trwają prace nad nowelizacją przepisu w tym kierunku- mówi Justyna Sadlak z Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Sale zabaw i punkty opieki
Jedyną radę, którą udało mi się uzyskać dla rodziców, usłyszałam w Kuratorium Oświaty w Warszawie. - Rodzice muszą sprawdzić, czy miejsce do którego posyłają dziecko jest rzeczywiście przedszkolem, ewentualnie punktem przedszkolnym bądź inną formą wychowania przedszkolnego, czyli czy uzyskało wpis do rejestru szkół i placówek oświatowych gminy, na terenie której działają – przestrzega Andrzej Kulmatycki, rzecznik Kuratorium Oświaty w Warszawie. W przeciwnym wypadku jednostka taka działa na zasadach działalności gospodarczej i nie podlega pod kuratorium. Czyli nie musi spełniać wymagać sanepidu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl