Masz dziecko w publicznym przedszkolu? Te zmiany odbiją się na twojej kieszeni
W styczniu w życie weszła ustawa, wprowadzająca nowe opłaty za przedszkola. Nie będzie zwrotów za czas nieobecności dziecka. Rodzice wciąż nie wiedzą o zmianach.
17.02.2018 | aktual.: 17.02.2018 16:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ustalanie wysokości opłat za korzystanie z przedszkola to obowiązek każdej gminy. W publicznych placówkach dzieci mają zagwarantowany darmowy pobyt przez 5 godzin dziennie. Każda dodatkowa godzina nie może kosztować więcej niż 1 zł. Rodzice muszą również płacić za posiłki.
W przedszkolach publicznych, w przeciwieństwie do prywatnych, opiekunowe płacili tylko za czas, który dziecko faktycznie spędzi w placówce. Tak było do końca ubiegłego roku. Nowa ustawa wprowadza zmiany. Nikt ich jednak nie zauważył. Opłaty za przedszkola miały charakter cywilnoprawny, wynikający z umów zawieranych między placówkami, a rodzicami. Od 1 stycznia są publicznoprawne. Co to oznacza w praktyce?
- Toczy się intensywna dyskusja samorządowców. Rodzice w ogóle nie wiedzą, co ich czeka. W toku prac legislacyjnych wprowadzono niezwykle istotną - z punktu widzenia jednostek samorządu terytorialnego i rodziców - zmianę. Ma ona bezpośredni wpływ na ustalanie i pobieranie opłat za korzystanie z wychowania przedszkolnego i za wyżywienie. Chodzi o to, że opłaty będą "stałe". Nie będzie zwrotów za czas nieobecności dziecka w przedszkolu – tłumaczy w rozmowie z WP Mirosław Obrębski, dyrektor Zespołu Administracji Szkół i Przedszkoli w Olsztynku. - Samorządy nie są przygotowane do pobierania opłat po nowemu, a rodzice nadal mają pozawierane z dyrektorami przedszkoli umowy cywilnoprawne. Ustawa jednak nie przewidziała vacatio legis.
Nowe przepisy są korzystne dla samorządów, nieco mniej dla rodziców. - Jest to zmiana w pełni uzasadniona. Jednak sposób jej wprowadzenia to terapia szokowa dla samorządu, ale przede wszystkim dla rodziców – dodaje Mirosław Obrębski. - Pojawia się więc pytanie. Czy umowy cywilnoprawne, zawierane pomiędzy dyrektorami przedszkoli, a rodzicami, straciły moc 1 stycznia?
Pojawił się jeszcze jeden problem. - O ile opłaty za pobyt dziecka w przedszkolu powinny mieć charakter publicznoprawny, to za korzystanie z wyżywienia winny zachować charakter opłaty cywilnoprawnej – przyznaje dyrektor. Dlaczego? – Placówka musi funkcjonować, bez względu na to, czy jakiś maluch jest w przedszkolu, czy został w domu. Trzeba zapewnić i opłacić opiekę pozostałym dzieciom. Natomiast w przypadku opłat za posiłki, rodzice są zobowiązani wyłącznie do pokrycia kosztów tzw. "wsadu do kotła". Jeśli więc zgłoszą wcześniej nieobecność dziecka, to przedszkole nie ponosi żadnych kosztów, bo nie zużyło żadnych produktów do sporządzenia posiłku.
Rodzice są oburzeni
Zapytaliśmy rodziców dzieci w wieku przedszkolnym, co sadzą o zmianach. - W publicznych przedszkolach jest prawdziwy wyzysk – denerwuje się pani Katarzyna z Lublina, mama trzyletniej Leny i pięcioletniej Gabrysi. - W okresie jesienno-zimowym dzieci chorują przynajmniej raz, co wyklucza ich obecność w przedszkolu. Rodzic ma dwa rozwiązania. Albo absencja w pracy i niższa pensja albo opiekunka, której trzeba zapłacić. Jeśli do tego dojdzie jeszcze stała opłata za pobyt w przedszkolu i wyżywienie, z którego dziecko w tym czasie przecież nie skorzysta, to rachunek jest prosty – dodaje.
Pani Katarzyna zauważa, że średni czas nieobecności dziecka w placówce podczas choroby wynosi 10 dni roboczych. Podwójne opłaty za dwa tygodnie to lekka przesada. Przecież dziecko nie korzysta z opieki przedszkolnej w tym czasie, nie kształci się. Młodszą córkę posłaliśmy do przedszkola prywatnego. Płaciliśmy za trzy dni nieobecności w przedszkolu. I to było w porządku. Teraz płacimy za 10 dni. Wychodzi drożej – podsumowuje mama dziewczynek.
Pani Edyta, mama czteroletniego Bartka dodaje, że w przedszkolu , do którego chodzi jej syn zwracane są jedynie opłaty za posiłki. – Uważam, że to nie jest dobre rozwiązanie. Powinny być zwracane koszty za rzeczywisty pobyt dziecka w przedszkolu. Niesprawiedliwe jest naliczanie opłat w momencie, kiedy dziecko po prostu jest chore i nie uczęszcza do przedszkola. Mam nadzieję, że te zmiany nie dojdą do skutku i ktoś się opamięta. W wielu przedszkolach prywatnych tak jest. Nawet jak dziecko nie chodzi przez miesiąc, bo np. choruje, to i tak trzeba płacić – mówi.
Ustawa weszła w życie, teoretycznie jej zasady obowiązują od 1 stycznia. Rodzice nie wiedzą, na czym stoją, a przedszkola nie wiedzą, czy mają pobierać takie opłaty. Powstał bałagan. A ministerstwo nie zajęło w tej sprawie żadnego stanowiska.