Buzi buzi, czyli Jadzia okazuje miłość!
Pierwsze miesiące to dramat dla rodziców. Żadnych oznak uczucia ze strony dziecka. Bez słów i gestów potwierdzających, że znaczycie coś więcej niż butelka, pampers, czy sprzęt do bujania przed snem.
24.07.2008 | aktual.: 24.07.2008 13:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwsze miesiące to dramat dla rodziców. Żadnych oznak uczucia ze strony dziecka. Bez słów i gestów potwierdzających, że oprócz zaspakajania potrzeb fizjologicznych znaczycie coś więcej. Więcej niż butelka, pampers czy sprzęt do bujania przed snem. Ale po tych kilku miesiącach robi się naprawdę "mniamniuśnie". Wreszcie Jadźka jest słodka jak mandarynka.
Swoją słodycz Jadźka wylewa z siebie już po przebudzeniu. Wtedy akurat nie jesteśmy w stanie w pełni tego docenić. Zombie mają z tym zazwyczaj kłopoty. O szóstej rano, kiedy Iga otwiera oczy, siada, a potem staje w łóżku, robimy wszystko, żeby tego nie widzieć. Jak raz spojrzymy na córkę, nie sposób jest oprzeć się jej rozbrajającemu uśmiechowi. Lepiej więc poczekać, aż Jadźka trochę pobawi się Kłapouchym, Prosiaczkiem i Krackiem (jej trójką nieodzownych pluszowych przyjaciół), zacznie się lekko denerwować, potem coraz bardziej i wtedy wziąć ją jeszcze na godzinę do łóżka. Tym sposobem zyskuje się cenne poranne minuty snu.
W łóżku znowu trzeba opędzać się od czułości. Jedno z nas zawsze pełni poranny dyżur i wstaje z nią i z kurami, w tym czasie drugie cudownie odsypia. Ale zanim ja albo Głowa Rodziny zwlecze się z łóżka, Jadźka zdąży kilkadziesiąt razy zmiażdżyć nam żebra, miednice i inne wnętrzności. Co chwilę jednak robi sobie przerwę na soczystego buziaka. Mniam!
Dziecięce buziaki wyglądają różnie. Iga gustuje w tych z otwartą buzią, bez cmoknięcia (w końcu niełatwa to czynność). Na szczęście nie wystawia przy tym na wierzch jęzora, bo widziałam takie gagatki, które robią to bez problemu. Tak, zauważyłam, że większość matek bardzo szybko pragnie nauczyć dziecko obdarowywania pocałunkami. Kręcą bicz na siebie samych, ale co tam. Nie zdają sobie sprawy, że buziakowanie rodziny to jedno, a buziakowanie nieznajomych to drugie. Ostatnio, w piaskownicy, dziewczynka bawiąca się obok Jadźki przejawiała wyjątkową czułość. Bardzo dobrze, znaczy to, że wynosi z domu dobre wzorce, prawda? Pochyliła się ku Jadźce, nastawiła usteczka. Jadźka głupia nie jest, wiec co to wszystko ma znaczyć. Odwzajemniła gest przyjaźni. Gorzej było potem. Rozochocona koleżanka w kapelusiku w kwiatki chciała pójść krok dalej i przytulić się do Igi, ale jakoś tak jej wyszło gwałtownie. Iga nie zrozumiała tej wylewności i nie odwzajemniła uścisku, co więcej, ze zdziwieniem odsunęła się nieco.
Właścicielka kwiatowego kapelusza nie odpuściła takiej potwarzy i zdzieliła Jadźkę po buziuchnie za taką zniewagę i lekceważenie jej uczuć. Wkroczyły matki.
Jak widać na załączonym obrazku, całusy mogą być problematyczne. Zapiszę to sobie w moim matczynym kajecie w tabelce pt. „zachowania niebezpieczne dla zdrowia i życia”. O wiele bezpieczniej jest, kiedy nasza kochana Jadzinka całuje wspomniane wcześniej maskotki. O, co za widok! Bierze je całą trójką, ściska ile wlezie i mówiąc coś w rodzaju „mmm…mmm…mmm”, co oznacza „moje, moje, moje” całuje po pyskach. Gdyby do końca życia całowała tylko rodziców i pluszaki, nie musielibyśmy nigdy martwić się o jej zawody miłosne!
Ale to jeszcze nic. Jadźka bowiem rośnie na prawdziwą kobietę. Może nawet za prawdziwą. Zapatrzoną w siebie egocentryczkę, uwielbiającą widok w lustrze. Tak, Jadźka najbardziej lubi całować siebie. Całuje swoje zdjęcie na ekraniku aparatu cyfrowego, na komórce, a nawet swoje odbicie w szybie. Wmawiam sobie – to świetnie, kocha siebie, będzie się w życiu cenić i nie da sobie w kaszę dmuchać. Ale z drugiej strony… Ile takich kobiet, co całują swoje lustrzane odbicie w lustrze dobrze na tym wychodzi? Popatrzcie choćby na pierwszą z brzegu: złą królową z Królewny Śnieżki.