By kochać się z żoną, potrzebna będzie jej pisemna zgoda? Szykują się nowe przepisy
"Seks małżeński zdelegalizowany!" – grzmią środowiska prawicowe. "By kochać się z żoną, potrzebna będzie pisemna zgoda". Szwecja wprowadza prawo, zgodnie z którym osoby, które chcą uprawiać seks, będą zobowiązane, by słowem lub gestem wyrazić, że się na to dobrowolnie zgadzają. Przyjęłoby się to w Polsce?
29.12.2017 | aktual.: 29.12.2017 16:15
Zgodnie z zaproponowanym prawem, jeśli osoba nie zgodzi się słownie (mówiąc na przykład "tak") lub nie wyrazi swojej zgody w jakiś inny sposób, stosunek seksualny będzie można uznać za gwałt, niezależnie od tego, czy będą jakiekolwiek inne dowody, świadczące o zastosowaniu przymusu lub przemocy.
Wszystko po to, by ograniczyć liczbę przypadków przemocy seksualnej. – To powinno być oczywiste. Seks powinien być dobrowolny. Jeśli nie jest dobrowolny, to jest nielegalny – mówił podczas specjalnej konferencji prasowej premier Szwecji Stefan Löfven i zaapelował: – Jeśli nie jesteś pewien, powstrzymaj się!
Premier dodał, że jest to jedna z szeregu zmian prawnych, które mają na celu zabezpieczenie przede wszystkim interesu ofiary, a nie napastnika. Inną ma być 10-letni program zwalczania przemocy wobec kobiet, a także plan elektronicznego dozoru sprawców przemocy domowej.
Projekt ustawy został zgłoszony 17 grudnia. Następnie został przekazany do rozpatrzenia Radzie Legislacyjnej i został przekazany do parlamentu. Jeśli wejdzie w życie, nowe prawo będzie obowiązywać od 1 lipca 2017 r. Ambasada Szwecji w Berlinie na swojej stronie internetowej podkreśla, że wbrew licznym spekulacjom, nie będzie oznaczało konieczności podpisywania kontraktu przed współżyciem seksualnym.
Szwedzi chcą w ten zapobiegać aktom przemocy seksualnej, do której często dochodzi w obrębie rodziny, między małżonkami czy partnerami. Kładzie się nacisk na to, by bierność nie była interpretowana jako milcząca zgoda. Ustawodawca wylicza przypadki, w których nie można zakładać dobrowolnego charakteru współżycia. Po pierwsze, gdy udział w akcie seksualnym jest wynikiem złego traktowania, przemocy bądź groźby. Po drugie, kiedy sprawca wykorzystuje słabą pozycję ofiary, na przykład z uwagi na jej strach bądź odurzenie alkoholem. Wreszcie, gdy sprawca wykorzystuje fakt, że ofiara jest w pewien sposób od niego uzależniona.
Małżeński obowiązek
Największe emocje w środowiskach prawicowych, komentujących zmiany prawne w Szwecji, budzi fakt, że zgoda musi być wyrażona "nawet" w małżeństwie. "Delegalizacja seksu małżeńskiego" – grzmią ultraprawicowe media w Polsce. Czy obawy są słuszne?
W połowie grudnia opisywaliśmy przypadek Brytyjki, której mąż wykorzystał to, że jest pijana i brutalnie ją zgwałcił. Gdy rano się ocknęła, czuła potworny ból. Z płaczem powiedziała mężowi, że ktoś ją zgwałcił, a ten zaproponował, by zgłosiła to na policję. Nie spodziewał się, że jako mąż ofiary usłyszy zarzuty. Mężczyzna spędzi w więzieniu 7 lat.
Jak się okazuje, z decyzją sądu o ukaraniu sprawcy – tylko dlatego, że był mężem ofiary – nie zgadza się wiele osób. – Krótko mówiąc, przed każdym fiki-miki z żoną, najpierw alkomat, a potem jej pisemne oświadczenie, że się zgadza. Oczywiście w obecności notariusza... Świat zwariował!... – napisała jedna z osób. – Od dwóch lat, gdy mnie zbiera na amory i oznajmiam o tym mężowi, to najpierw mu podpisuję oświadczenie, że do aktu płciowego dochodzi między nami za moją zgodą i aprobatą, jak również z mojej inicjatywy. Nienawidzę feministek i wszelkiego lewactwa – drwiła jedna z komentujących.
Tymczasem, wbrew powszechnym wyobrażeniom o napastniku w ciemnej uliczce, sprawcą gwałtu jest najczęściej osoba, którą ofiara zna. Statystyki mówią, że w 80 proc. przypadków jest to partner. Ofiarom trudno jest mówić o doznanej krzywdzie, bo w naszym społeczeństwie wciąż pokutuje wyobrażenie na temat "małżeńskiego obowiązku". Szwedzi wpadli na pomysł, by problem przemocy wobec kobiet w końcu rozwiązać. Czy słuszny? Pytam o to seksuologa, prof. Zbigniewa Izdebskiego.
Seks to nie "czyn społeczny"
Zdaniem Izdebskiego seksualność człowieka musi być rozpatrywana w określonym kontekście społeczno-kulturowym. Kontekst ten jest różny w przypadku Polski i Szwecji. – Szwecja jest niewątpliwie krajem, gdzie świadomość praw seksualnych człowieka jest większa niż w Polsce, co wynika między innymi z zupełnie innego poziomu edukacji seksualnej w tych dwóch krajach – mówi seksuolog. Zauważa, że prawa seksualne człowieka wynikają z praw fundamentalnych i dotyczą każdego z nas – to prawo do prywatności, do intymności, do równości itd. Podobnie jak w przypadku tych kwestii, również w aspekcie współżycia powinniśmy jasno komunikować swoje pragnienia.
Zdaniem Izdebskiego, Polacy mają ogromny problem z komunikowaniem się w związku. – Nie nauczyliśmy się dobrze rozmawiać o naszej seksualności, o naszych potrzebach i oczekiwaniach. Mimo że zdecydowana większość Polaków twierdzi, że jest zadowolona ze swojego życia seksualnego. Ale 33 proc. odpowiada: trudno mi powiedzieć, czy jestem zadowolony, czy nie – zauważa seksuolog. – Tymczasem współżycie seksualne to nie obowiązek. Owszem, to ważna składowa relacji, ale w momencie, gdy zgadza się i ma ochotę na nie jedna i druga strona – podkreśla.
– Naprawdę nie zawsze mamy ochotę na seks. Relacja seksualna to nie jest "czyn społeczny", w ramach którego mamy "odrabiać pańszczyznę", ani tym bardziej ulegać jakiejś formie przemocy, która zdarza się również w małżeństwie. Seks ma być wyrazem miłości, zadowolenia, chęci budowania związku. Jeżeli ludzie dobrze się rozumieją i kochają się, to również uszanują to, że druga osoba po prostu nieraz nie ma ochoty na współżycie – dodaje.
Prof. Zbigniew Izdebski zauważa, że jego badania wskazują, że w Polsce jest duża grupa osób, która uprawia seks z partnerem, mimo że wcale nie ma na to ochoty. Jedni z uwagi na "obowiązek małżeński". Innym brakuje asertywności i nie potrafią wyrazić tego, czego nie chcą. Jest też grupa, która woli współżyć "dla świętego spokoju" niż mówić, że w ogóle nie ma ochoty na seks, mając poczucie, że partner czy partnerka tego nie zrozumie.
– Brak ochoty na seks nie dotyczy tylko kobiet, ale i mężczyzn. Mężczyźni też współżyją, bo głupio im odmówić partnerce. Żyjemy w kraju wielu stereotypów związanych z kobiecością i męskością. W ramach tego funkcjonuje na przykład stereotyp mężczyzny, który zawsze chce i jest gotowy do współżycia – zauważa.
Z notariuszem czy bez?
Krytycy szwedzkiej ustawy zwracają uwagę na to, że może prowadzić do nadużyć. Trudno będzie udowodnić, że ktoś faktycznie dał lub nie dał zgody na seks. – Obawiam się, że rozwiązania prawne proponowane przez ustawodawcę szwedzkiego, przynajmniej w takiej postaci, w jakiej są prezentowane w mediach, mogą nie przynieść oczekiwanych zamierzeń – komentuje Elżbieta Bansleben, adwokat specjalizująca się w sprawach rodzinnych z czynnikiem międzynarodowym, prowadząca bloga "Adwokat na Obcasach".
– Prawo powinno być zawsze skonstruowane tak, aby dawać pewność realizacji zasad, których chroni. Odnosząc się do założenia szwedzkich zmian ustawy, trudno sobie w praktyce wyobrazić, aby małżonkowie za każdym razem przed wszelkimi intymnymi kontaktami występowali do siebie z wzajemnymi wnioskami o udzielenie zgody, egzekwowanie tego prawa czy obowiązku może rodzić absurdalne konsekwencje. Nawet nie chcę myśleć, do jakich sposobów będą sięgać pary, aby dysponować takim "dowodem zgody” – mówi adwokat.
Elżbieta Bansleben podejrzewa jednak, że zamierzeniem autorów ustawy jest przede wszystkim zmiana mentalności społecznej. Jej zdaniem, pozytywnym zjawiskiem jest już to, że w jej wyniku rozgorzała dyskusja na temat przemocy na tle seksualnym i sposobów jej zapobiegania. Z całą mocą podkreśla jednak, że jest przeciwniczką wykorzystywania prawa do celów budowania świadomości społecznej – od tego są kampanie edukacyjne i praca u podstaw. – Używanie doraźnie prawa w celu poprawienia świadomości społecznej (robi to zresztą również nasz polski legislator, na przykład poprzez populistyczne podnoszenie kar za niektóre przestępstwa czy zmiany przepisów dotyczących obrony koniecznej), jest psuciem prawa. Może prowadzić do absurdów, czasem wręcz do ośmieszenia poważnych problemów, a w konsekwencji, przynosi efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego – komentuje adwokat.
– Zazwyczaj wystarczy rozsądnie stosować przepisy, które funkcjonują, niż wprowadzać rewolucyjne i trudno egzekwowalne zmiany. Temat przemocy domowej jest wielkim problemem współczesnych społeczeństw. Bardzo trudno znaleźć narzędzia pozwalające go rozwiązać, ale nie sądzę, żeby podstawowym narzędziem miała być zmiana prawa idąca w kierunku przyjętym przez Szwecję – dodaje.