Pracowała z nim na planie. Mówi, co się działo, gdy gasły kamery
- Nigdy nie było takiej komitywy, że może w przerwie zdjęć pójdziemy na kawę. (...) Czasami ludziom się wydaje, że jeśli kogoś widzą na ekranie, to go znają. Myślą, że jeśli ktoś jest zabawny na scenie, to w życiu prywatnym też taki musi być. Traktują go jak kolegę. A przecież nie zawsze tak jest. I wydaje mi się, że Janusz właśnie dlatego trzymał dystans - mówi Beata Ścibakówna, która ze zmarłym Januszem Rewińskim zagrała w "Tygrysach Europy".
Janusz Rewiński, polski aktor, kabareciarz i były polityk, znany przede wszystkim jako odtwórca roli "Siary" w "Kilerze", zmarł 1 czerwca. Miał 74 lata. O śmierci aktora poinformował w mediach społecznościowych jego syn, Jonasz Rewiński.
"Pożegnanie, którego miało nie być. 1 czerwca tata stoczył walkę ze swoim stanem zdrowia. Niestety tym razem nie dał rady" - napisał na swoim profilu na X.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poznała go na planie "Tygrysów Europy"
W serialu "Tygrysy Europy" Jerzego Gruzy " Rewiński zagrał biznesmena i głowę rodziny Nowaków.
O tym, jak współpracowało się z nim na planie, opowiedziała w rozmowie z serwisem "Co za tydzień" Beata Ścibakówna, odtwórczyni roli Elżbiety "Elizabeth" Nowak.
Aktorka przyznała, że na początku była zaintrygowana wyborem reżysera Jerzego Gruzy na obsadzenie w tej roli Janusza Rewińskiego. Szybko zdała sobie sprawę, że pasuje do niej idealnie.
"Wydawało mi się, że w tamtym momencie, w tamtych czasach, Janusz Rewiński bardzo pasował do roli Nowaka, biznesmena, który zarabiał dziwną kasę, miał jakieś szemrane interesy. On był odpowiednią osobą do tej roli. Poza tym miał niezwykłe poczucie humoru. I to dodawało wiele temu serialowi" – wyznała Ścibakówna.
Aktor cieszył się na planie dużym autorytetem. "Wszyscy słuchaliśmy tego, co ma do powiedzenia, ponieważ to było cenne, zawsze w punkt i odpowiednie".
"Trzymał pewien dystans"
Zapytana o to, czy nazwałaby go swoim przyjacielem, Beata Ścibakówna odpowiedziała:
"To za dużo powiedziane".
Dodała, że Rewiński nigdy zbytnio się nie spoufalał. Nie chciał, żeby relacje zawodowe mieszały się z tymi prywatnymi.
"Janusz nie był taką osobą, która pozwoliłaby do siebie blisko dotrzeć. Trzymał pewien dystans. Na przykład od początku byliśmy po imieniu, ale bardzo często mówił do mnie »pani Beato"«, poza tym, że mówił Elizabeth" - wyznała aktorka na łamach cozatydzien.tvn.pl.
Dodała, że choć spędziła z nim wiele czasu na planie, nigdy relacja ta nie wkroczyła na sferę prywatną. "Nigdy nie było takiej komitywy, że może w przerwie zdjęć pójdziemy na kawę. Myślę, że chciał zachowywać dystans i ja to rozumiem" - mówiła w wywiadzie dla "Co za tydzień".
Przyznała, że aktor w życiu prywatnym był inny niż wykreowane przez niego postacie. "Czasami ludziom się wydaje, że jeśli kogoś widzą na ekranie, to go znają. Myślą, że jeśli ktoś jest zabawny na scenie, to w życiu prywatnym też taki musi być. Traktują go jak kolegę. A przecież nie zawsze tak jest. I wydaje mi się, że Janusz właśnie dlatego trzymał dystans, rozdzielał pracę z życiem prywatnym, co doskonale rozumiem i szanuję. Jego śmierć to duża strata" – podsumowała żona Jana Englerta.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!