Chcieli, żeby wyjechała z wnukami. Postawiła konkretne warunki
Czy zapraszanie dziadków na wspólne wczasy "do pomocy" w opiece nad wnukami to dobry pomysł? - Syn wspomina to jako najlepsze wakacje – opowiada Elżbieta. Ale Irena, która sama jest babcią, gorzko mówi o takim urlopie.
14.06.2024 | aktual.: 14.06.2024 16:15
Elżbieta otwarcie przyznaje, że nieraz korzystali z pomocy matki jej męża podczas wakacji. - I dla niej, i dla nas to była korzyść. Po prostu zapraszaliśmy ją na wspólny wyjazd, gdy mój synek był jeszcze mały. Finansowaliśmy jej pobyt i oczywiście przejazd, do tego większość atrakcji – nie wszystkie, ale tylko dlatego, że sama nie chciała, żebyśmy płacili jej za każdą rzecz, mimo dość skromnej emerytury – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Sporo czasu spędzali razem. - Tak naprawdę po prostu mieliśmy rodzinne wakacje, a jej pomoc była potrzebna przede wszystkim niektórymi wieczorami, gdy chcieliśmy wyjść z mężem na romantyczną kolację. Pomagała nam odetchnąć i zbliżyć się do siebie na nowo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bardziej intensywnie było, gdy rodzina wyjeżdżała w góry.
- Teściowa nie przepadała za chodzeniem po szlakach, więc wyrywaliśmy się z mężem prawie na cały dzień, a syn zostawał wtedy z babcią. Lubił jej towarzystwo, a że był raczej spokojnym chłopcem, mógł z nią czytać, grać, spacerować. Ciągnęła go po wszystkich okolicznych muzeach i zabierała na obiad, i obowiązkowo lody - śmieje się Elżbieta.
Wszystko się zmieniło, gdy jej teściowa poważnie zachorowała i niedługo później zmarła. - To był rak. Wiem, że może dziwnie to zabrzmi, ale najbardziej brakuje mi właśnie tych wyjazdów razem z nią. To był cudowny i rodzinny czas, a nasz syn wspomina to jako najlepsze wakacje - właśnie z babcią.
Chciała, żeby babcia opiekowała się wnukami. Tak zareagowała
Nie zawsze jednak relacje między dziadkami, rodzicami i wnukami układają się tak dobrze. Irena z wyraźnym oburzeniem komentuje zachowanie swojej córki. - Pewnego razu w wakacje po prostu przyjechała i oznajmiła, że musi zostawić swoje dzieci, bliźniaki, na kilka dni. Postawiła mnie w tak głupiej sytuacji! A najgorsze, że czułam się jak przedmiot – nie kryje złości.
- Powiedziała, że przecież i tak nie mam żadnych planów, jestem na emeryturze, a dzieci tak kochają swoją babcię, więc pomyślała, że to żaden problem. A czy to ważne, że mam plany? Oczywiście, że ostatecznie zajęłam się dzieciakami, ale było mi bardzo przykro - dodaje.
Innym razem córka Ireny ze swoim partnerem zaplanowali wyjazd na kilka dni nad jezioro. - Po prostu zapytali, czy może nie chciałabym jechać z nimi – i tyle. Najpierw było wielkie zdziwienie, że nie – bo nie chcę wydawać pieniędzy. W końcu, po dłuższej rozmowie, powiedzieli wprost, że chodzi im o opiekę nad dziećmi, bo chcieliby mieć i rodzinne wakacje, i trochę czasu dla siebie. Kiedy powiedziałam, że mogę pojechać, ale skoro mam być tam po prostu opiekunką, to musimy porozmawiać o warunkach – oni płacą za mój nocleg i jedzenie plus atrakcje, na które mam chodzić z dziećmi, lody czy frytki.
Jak opowiada, cała sytuacja skończyła się ogromną awanturą. - Próbowałam potem wytłumaczyć córce, że nie mam pieniędzy ani siły, a oni chcą postawić mnie w bardzo trudnej sytuacji, przed faktem dokonanym, ale obraziła się na mnie na długo. Co gorsza, ograniczyła mi zupełnie kontakt z wnukami, a ja przecież naprawdę je kocham. Na szczęście udało nam się pogodzić. I więcej - w kolejne wakacje rzeczywiście pojechaliśmy razem na krótkie wczasy, ale tym razem wszystko ustaliliśmy wcześniej.
Dziadkowie chcieli zająć się wnukami. Nie przewidzieli jednego
Ewa z mężem i dziećmi jeździli czasem na wakacje z dziadkami, chociaż, jak opowiada, pierwszy raz nie wskazywał, że kiedykolwiek to powtórzą. - To była seria niefortunnych zdarzeń - wyznaje.
Wybrali pensjonat nad morzem, dziadkowie sami zaoferowali się, że chętnie będą opiekować się wnukami, żeby oni byli w stanie chociaż trochę czasu spędzić sami. - Nie chcieli żadnego opłacania noclegów, mówili, że oni po prostu jadą na wakacje, odłożyli pieniądze i mogą sobie na to pozwolić.
Po wspólnym dniu na plaży dziadkowie byli już trochę przerażeni.
- Widziałam, że z przerażeniem patrzą na to, jak te moje dwa łobuzy, które wtedy miały po sześć lat, biją się, próbują sami wbiegać do morza albo ciągle powtarzają, że chcą lody. Nie było chwili spokoju – wspomina Ewa.
Mimo wszystko dziadkowie sami zaproponowali, żeby córka z mężem poszli na kolację do restauracji i na zachód słońca. Okazało się jednak, że bliźniacy z niespożytą energią to trochę za dużo na ich możliwości. - Kiedy wróciliśmy, dzieci spały, ale widziałam, że moja matka też jest wykończona - kobieta nie może powstrzymać śmiechu. - Była naprawdę dzielna.
Ewa następnego dnia próbowała wyjaśnić chłopcom, że dziadkowie są już starsi, nie mają tyle siły, więc muszą być z nimi spokojniejsi. - Odbyliśmy długą, spokojną rozmowę, w której, jak mi się wydawało, dobrze wszystko wyjaśniłam. Wymyśliliśmy też razem zabawy, w które mogą bawić się z dziadkami, gry, wieczór filmowy albo czytanie książek i komiksów.
Spotkaliśmy się z rodzicami na śniadaniu, a jeden z moich synów na widok dziadków nagle wybuchnął płaczem. Wszyscy zdziwieni pytamy, co mu się stało. "Nie chcę, żeby babcia i dziadek umarli! Mama mówiła, że są tacy starzy, powolni i słabi!" - opowiada. - Myślałam, że zapadnę się pod ziemię w jadalni, ale jednocześnie to było tak komiczne, że płakaliśmy ze śmiechu.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!