Chorwacja wyspa Iž

Chorwacja wyspa Iž

Chorwacja wyspa Iž
Źródło zdjęć: © Chorwacja wyspa Iž fot. Nurkowanie / Marcin Trzciński
28.03.2006 14:12, aktualizacja: 25.06.2010 16:05

Wokół, na opadających ku morzu stokach rozciągały się ogrodzone niewysokimi, kamiennymi murkami winnice. Popołudniowe słońce oświetlało łagodnie wielkie, ciężkie kiście pełne kul dojrzałych owoców. Ich granatowa barwa wspaniale współgrała z zielenią liści i szarością powyginanych, pogiętych i pomarszczonych łodyg krzewów.

Wokół, na opadających ku morzu stokach rozciągały się ogrodzone niewysokimi, kamiennymi murkami winnice. Popołudniowe słońce oświetlało łagodnie wielkie, ciężkie kiście pełne kul dojrzałych owoców. Ich granatowa barwa wspaniale współgrała z zielenią liści i szarością powyginanych, pogiętych i pomarszczonych łodyg krzewów.

Na stole na półmisku pachniała brązowa, suszona szynka pokrojona w cieniutkie plasterki. Obok świeża bułka, oliwa, ser i oliwki. Kasia błyszczykiem poprawiała urodę, Rudi opowiadał jakąś mrożącą krew w żyłach historię, a Robert i Ania udawali, że słuchają. Choć tak naprawdę raczej docierało do nich tylko brzęczenie cykad. Było pięknie. Byliśmy wreszcie w Chorwacji.

Pontonem przewieźliśmy większość sprzętu na stateczek i po przeładowaniu go ruszyliśmy w drogę. Dwie i pół godziny upłynęło błyskawicznie i oto naszym oczom ukazał się wystający częściowo nad wodę wrak albańskiego tankowca. Mocno zardzewiały dziób wznosił się ku górze, świadcząc o wypadku, który rozegrał się przed 25 laty. Do wraku musieliśmy dopłynąć kilkadziesiąt metrów, bo kapitan bał się podejść zbyt blisko. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie przeciwny prąd, z którym nieźle musieliśmy się natrudzić. W końcu, gdy już doczłapaliśmy się i odsapnęliśmy, można było zacząć. Ustaliłem z Kasią, że będzie grzeczna (co na co dzień jest dość ciężkie u Czarownic) i mi trochę popozuje. Ledwie zanurzyłem się, gdy przed moimi oczami otworzyło się akwarium. Lekko pochyły pokład rufowy oświetlony był stojącym w zenicie słońcem. Pełno ryb mieszało się w toni, bawiąc się w berka. Kasia napłynęła z przeciwnej strony, tak że mogłem wziąć się za fotografowanie. W swojej czarno-pomarańczowej piance i żółtej masce ładnie
komponowała się z otaczającym ją środowiskiem.

Chroniąc się przed prądem, wpłynęliśmy przez luk do maszynowni i szerokim korytarzem wydostaliśmy się na rozwalone śródokręcie. Plątanina rur, zaworów, zwalony maszt – oto co z niego pozostało. Znacznie lepiej prezentowała się część dziobowa, pordzewiała i zniszczona, wciąż wyglądała bardzo majestatycznie. Miałem już sporo ujęć, ale na widok bulaja w burcie nie mogłem sobie odmówić kolejnego. Pokazałem Czarownicy, by przepłynęła na drugą jego stronę i kolejny raz nacisnąłem spust migawki. Spojrzałem na monitor – fajnie wyszło. A więc mogliśmy wracać na pokład naszego stateczku. Tym razem już z prądem.

Po sytym obiedzie aż się nie chciało nurkować. Zrobiła się już siedemnasta i sjesta wydawała mi się znacznie bardziej odpowiednia niż włażenie do wody. Kasia była tego samego zdania i trzymając się wersji, że boli ją ucho, zaczęła wygrzewać się na dziobie. Mnie ruszyło jednak sumienie, tak więc po chwili razem z Rudim, Jankiem i Darkiem płynęliśmy już ku kolejnemu wrakowi. My, z aparatami, na początku, a po kolejnych 10 minutach miała dołączyć reszta chętnych. O wraku nie wiedzieliśmy nic. Ot tak wyszukaliśmy na mapie morskiej przeszkodę nawigacyjną i postanowiliśmy ją odwiedzić. Darek został lekko z tyłu, tak więc miałem przed oczami niczym niezmącony lazur wody. I nagle lekko po prawej z przodu coś zamajaczyło. Wrak. Dziwny jakiś, wyglądał jakby w jego burty ktoś nawbijał tysiące czerwonych kołków. O rany! To była drewniana jednostka pełna resztek gwoździ dających ten niesamowity efekt! Płynąłem wzdłuż zniszczonej burty, oglądając się tylko od czasu do czasu na mojego buddy. Statek wyglądał niesamowicie.
Długi na jakieś 30 metrów miał zupełnie zniszczony pokład. Gdzieniegdzie tylko jego resztki leżały na podtrzymujących je belkach. W części dziobowej plątanina drewnianych elementów była tak gęsta, że ciężko było między nimi się przecisnąć. Zawróciłem ku rufie i unosząc się koło prawej burty poszybowałem do steru. Był, duży, drewniany. A przed nim, tuż nad stępką, osadzony był wał śruby. Po tej ostatniej jednak już nie pozostał żaden ślad. Kręciłem się wokół jednostki, zaglądając w liczne zakamarki. A to do maszynowni, gdzie mieszkała niewielka skorpena, a to na śródokręcie z niewielkimi krabami. Czas płynął błyskawicznie - musieliśmy wracać.

A powrót okazał się długi. Stary silnik łodzi zastrajkował i w kłębach dymu tkwiliśmy już kilka godzin w jednym miejscu. Dziewczyny (oprócz Kasi oczywiście) popłynęły pontonem do bazy, a nasza szóstka tkwiła na dziobowym pokładzie, usiłując jakoś się rozgrzać. Po zjedzeniu 3 puszek z mielonką i szynką, które przezorny Janek miał w plecaczku, i wypiciu resztki coli pozostało nam tylko oglądanie gwiazd. A na niebie było ich pełno. Z wyraźnie zaznaczoną Drogą Mleczną biegnącą przez środek nieboskłonu. No i wypatrywanie pontonu, bo Jacek obiecał po nas wrócić…

„Wracamy” – gest Rafała brzmiał jednoznacznie. Zgodziłem się z nim natychmiast. Było mi już zimno, a liczne niewielkie mątwy miałem już obfotografowane w przeróżnych konfiguracjach. No i wielki ukwiał, który stojąc stopą na łodygach roślin wystawał dobre 40 cm ponad ich poziom. Biały jak zjawa z olbrzymią, rozwianą czupryną wyglądał wspaniale. Jemu też zrobiłem kilka zdjęć, choć z racji obiektywu 55 mm (co po przeliczeniu dawało 88 dla formatu 135) nie było to zbyt łatwe.

Snuliśmy się nad dnem na głębokości 7 metrów, powoli się wypłycając, gdy coś w dole przykuło moją uwagę. Duże, powoli posuwało się pode mną. Machnąłem latarką na Rafała. Jego mocne hidy oświetliły… olbrzymiego ślimaka. Na chwilę wszyscy zamarliśmy. I my, i ślimak. A potem „obcy” ruszył na nas, wijąc się na wszystkie strony. Właściwie to ruszył na Rafała, w kierunku mocnego światła. Ech ten obiektyw, czemu nie szerokokątny?! Ale i tak fotografowałem. Patrząc, jak Rafał w ostatniej chwili ucieka ku górze, unikając staranowania. Rany, ależ olbrzym (ślimak, nie Rafał)! Miał z 30 cm (wartość oszacowana później, bo wtedy miał najmarniej z metr)! Przez całe nurkowanie nie zużyłem tyle powietrza, ile w tych kilku minutach! Robił wrażenie. Słońce skryło się za wierzchołkami gór, gdy nasz prom odbijał od spokojnej wysepki Iż. Przed nami 2 godziny płynięcia do Zadaru, a potem 1.400 km do domu. Ale trasa szybko zleci. Przecież mieliśmy o czym rozmawiać i już mogliśmy zacząć wspominać.

Tekst i fot.: Marcin Trzciński Wyspa Iž(Veli Iž) położona jest w Archipelagu Zadarskim pomiędzy wyspami Dugi Otok i Ugljan. Otacza ją dziewięć mniejszych bezludnych wysepek, z których największa to Knežak. Wyspa zamieszkana była już w czasach prehistorycznych. Rzymianie wznieśli tutaj osadę, a w czasach panowania Austro-Węgier wybudowano komorę celną. W dawnych czasach wyspa słynęła jako siedziba piratów i przemytników, a na swoje odkrycie czekają niezbadane jeszcze jaskinie. Krystalicznie czysta, szafirowa woda zachęca do wodnych szaleństw.

Pływać można wszędzie - woda jest równie przejrzysta jak na pełnym morzu. Ponadto codziennie rano motorówka firmy NAUTICUS MUNDUR d.o.o. (Veli Iž - Drage) zabiera z przystani przed bazą chętnych do plażowania na wyspie Rutnjak. Wysepka ta leży o 1 milę morską od portu i jest uroczym miejscem: jej wnętrze porastają gaje piniowe dające chłodny cień, brzegi są kamieniste, ale zupełnie płaskie skały tworzą idealne miejsce do zażywania słonecznej kąpieli.Vodenjak – zatoka chroniona wysepką na wschodniej stronie. Pomiędzy wybrzeżem i wysepką znajdują się cyple. Zatokę, która zapewnia schronienie przed wiatrami bora i mistral, otaczają najpiękniejsze plaże całej wyspy. Zarzucenie kotwicy odpowiednie jest na głębokości około 5 m.

Baza nurkowa
Wyposażenie bazy nurkowej to 18 kompletów sprzętu marki Scubapro, kompresor Bauer, szybka łódź typu RIB oraz statek Gure. Baza nurkowa zajmuje budynek dawnej szkutni, gdzie przez dziesięciolecia powstawały tradycyjne łodzie rybackie. Leży przy przepięknej promenadzie spacerowej Lungo Mare, ciągnącej się wzdłuż morskiego brzegu pomiędzy portami Veli Iž i Drage. Od morza dzieli ją zaledwie kilka metrów. Baza posiada własny pomost.

Więcej o bazach:www.diving.hra

Zakwaterowanie
Hotel Korinjak - Veli Iž, tel. 00385/23/277 064
Więcej informacji: www.mali-iz.com
Więcej informacji :www.turystykawodna.pl

Oficjalne wydanie internetowe www.nurkowanie.v.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także