Co było we Lwowie, zostaje we Lwowie. "Przekroczyliśmy granicę i nasze granice też zniknęły"

- To był chyba pierwszy moment w moim życiu, kiedy na wszystko mogłem sobie pozwolić, nie żałować hajsu. Nikt mnie nie znał, nie było szans, że spotkam kogoś znajomego. Wiesz, to jest takie miasto bez hamulców, przynajmniej dla mnie takie właśnie było - opowiada Arek, który właśnie wrócił z wieczoru kawalerskiego we Lwowie.

Co było we Lwowie, zostaje we Lwowie. "Przekroczyliśmy granicę i nasze granice też zniknęły"
Źródło zdjęć: © East News
Marianna Fijewska

Lwów - blisko, tanio i anonimowo. Polacy, szczególnie w okresie wakacyjnym, wyjeżdżają do ukraińskiego miasta, które oferuje turystom wiele imprezowych atrakcji. Wystarczy jeden weekend, by poczuć się dokładnie tak, jak czują się Anglicy czy Holendrzy w Polsce. Litr wódki za osiem złotych, pokój w apartamentowcu za 50 i wystawne danie w ekskluzywnej restauracji za 20. Polacy na Ukrainie mogą żyć jak prawdziwi panowie.

*Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Dlaczego akurat Lwów? W Warszawie też są dobre imprezy. I bliżej. *
Arek: To prawda, podróż do Lwowa trochę zajmuje. Najpierw ponad 5 godzin do Przemyśla, a później jeszcze ponad 3. Może prościej byłoby jechać samochodem, ale nas było piętnastu chłopa, więc trochę trudno byłoby się zabrać. Poza tym, jak jedziesz autem, to trzepią bagaże. W pociągach rzadziej zdarza się rewizja, ale i tak byliśmy na taką ewentualność przygotowani.

Przygotowani?
Cały towar, który ze sobą mieliśmy, a uwierz, że trochę tego było, schowaliśmy do łazienek przed odprawą celną. Poupychaliśmy za kible, żeby nie było przypału. Jakby ktoś znalazł, to i tak nie udowodni, że to nasze. Koniec końców kontroli nie było, więc do samego Lwowa dojechaliśmy w spokojnej atmosferze.

Jakie było twoje pierwsze wrażenie, kiedy zobaczyłeś Lwów?
Pierwszy obraz, który pamiętam po wyjściu z pociągu, a byłem już lekko podkręcony, to był obraz leżącego na ławce chłopaka. Taki w moim wieku, widać, że kompletnie pijany i że ma za sobą ciężkie dni. Pomyślałem wtedy: tu zaczyna się życie.

*Jako grupa piętnastu chłopaków z Warszawy, musieliście rzucać się w oczy. *
Tak. Przede wszystkim, jeśli chodzi o ubiór – Ukraińcy mają taki… pozamiejski styl. Wszędzie pełno menelikowatych facetów i już na peronie pomyślałem sobie, że kobiety wyglądają jak z czasów głębokiego PRL-u. Szczególnie w sklepikach, panie za ladą miały na sobie takie białe fartuszki i klapki… jakby czas się zatrzymał kilkadziesiąt lat temu.

Byliście jakoś szczególnie traktowani przez Ukraińców?
No pewnie. Na tym peronie od razu oblepili nas taksówkarze. Przekrzykiwali się, bo każdy chciał nas zawieźć do naszych apartamentów, w dodatku za śmieszne pieniądze.

Apartamentów? Czyli na bogato.
Tak, na piętnaście osób wynajęliśmy trzy dwupoziomowe apartamenty. Z okna mojej sypialni widać było lwowską filharmonię. W Polsce nigdy nie wynająłem tak luksusowego lokum, a za noc płaciłem zaledwie 50 zł. Codziennie przychodziła do nas sprzątaczka. Na początku ucieszyła się, że jesteśmy z Polski. Mówiła, że Polacy to dobrzy lokatorzy, ale chyba zmieniła zdanie. Po czterech dniach, gdy wyjeżdżaliśmy, to tak wymownie kręciła głową. Rzeczywiście, zostawiliśmy jej straszny syf...

*Mogliście poczuć się, jak prawdziwi panowie. *
Byliśmy panami. Zaraz po przyjeździe na miejsce, wyszliśmy na stare miasto do jednej z najlepszych knajp z browarami rzemieślniczymi. Zjadłem tam kaczkę i wypiłem dwa pyszne piwa. W przeliczeniu na polskie zapłaciłem 24 zł. Później pojechaliśmy do tzw. ruskiej bani. To taki kompleks domków, w których jest sauna, a na zewnątrz jezioro. Byliśmy sami w całym obiekcie! Nie mieliśmy alkoholu, więc Ukraińcy dowozili wódkę i piwa specjalnie dla nas. Błąd był taki, że nie uzgodniliśmy z nimi ceny, więc po wszystkim nieźle nas skasowali. Nieźle - to znaczy tak, jakbyśmy byli w Polsce. Podczas całego pobytu dwa razy zapłaciliśmy za coś naprawdę dużo. Drugi raz, gdy kupowaliśmy narkotyki.

W jaki sposób załatwiliście narkotyki we Lwowie?
Dilerem był facet, od którego brał nasz kolega, gdy był we Lwowie kilka tygodni wcześniej. Skontaktowaliśmy się z nim. Kazał nam zamówić Ubera i podjechać w wyznaczone miejsce. Stanęliśmy w takiej uliczce, on podszedł do samochodu, dał nam, co miał dać, my zapłaciliśmy i tak to wyglądało.

A kierowca wiedział, co się święci?
Tak i chciał to wykorzystać. Jak ruszyliśmy to powtarzał, żebyśmy podzieli się z nim kokainą. Mniejsza o to, że to nie była kokaina, ale on chciał nas chyba tak zastraszyć, że wie, co zrobiliśmy i teraz albo damy mu narkotyki, albo zapłacimy za milczenie. Myśmy w każdym razie udawali, że nie wiemy, o co chodzi, więc zrezygnował.

Zgaduję, że nie omijaliście klubów. Jak wygląda nocne życie we Lwowie?
W pierwszym klubie, do którego weszliśmy, podeszła do nas ochrona. Powiedzieli, że chłopaki z Polski muszą być pod specjalną ochroną, bo ziomki z Ukrainy mogą zrobić nam krzywdę. Kazali sobie zapłacić za "specjalną ochronę". Jak już mówiłem, było nas piętnastu, a oni zażyczyli sobie 50 hrywien, czyli kilkanaście złotych. Daliśmy im te pieniądze i było widać, że byli bardzo usatysfakcjonowani.

*Ochrona okazała się potrzebna? *
Oczywiście, że nie. Nikt nas nie zaczepiał, a mógł, bo rwaliśmy im wszystkie laski.

Kobiety ukraińskie lecą na Polaków?
Nie wiem, czy lecą, czy chcą się żenić, żeby dostać obywatelstwo, czy chcą po prostu zarobić. Grunt, że stoją w takich grupkach przy barze – ubrane na maksa wyzywająco i czekają na facetów. Jak podchodzili do nich normalni goście z Ukrainy, to odwracały się i odrzucały ich. Jak podchodził ktoś z nas, to od razu bardzo chętnie – rozmowa, taniec. Duża część jest nastawiona na sponsoring, to niestety widać. W zwykłych klubach kobiety są nachalne, a w klubach ze striptizem, wręcz przeciwnie.

To znaczy?
Każda bardzo ładna, tańczą z klasą, a w środku panuje taka kultura. To nie jest tak jak u nas, że klub ze striptizem kojarzy się ze starymi grubymi facetami, którzy palą fajki. Tam jest mnóstwo młodych ludzi.

Spotykaliście wielu Polaków?
Co chwila. Nawet trochę rozmawialiśmy, ale oni nie byli do nas dobrze nastawieni, kiedy słyszeli, że jesteśmy z Warszawy. Bardzo podobnie zachowywali się Ukraińcy - wychodząc na fajkę w klubach i barach dużo gadaliśmy z mieszkańcami Lwowa. Gdy słyszeli, że mówimy po polsku, to się uśmiechali i krzyczeli: "O! Polska!". Kiedy dowiadywali się, że pochodzimy z Warszawy, ich entuzjazm od razu padł. Krzywili się i odchodzili. A jak dopytywaliśmy, dlaczego nie lubią warszawiaków, to nie potrafili zupełnie powiedzieć. Tam funkcjonuje jakiś strasznie zły stereotyp na temat Warszawy.

*Czy jakieś miejsce we Lwowie zrobiło na tobie szczególne wrażenie? *
Tam jest taki lokal Malevich Night Club – to jest chyba najbardziej znany klub we Lwowie. Słyszeliśmy o nim legendy, że wszyscy są naćpani, że jest bardzo dużo narkotyków i że przychodzą tam ludzie z górnej półki, lwowska mafia. Więc wskoczyliśmy w garniaki i poszliśmy. Kupowaliśmy sobie wypasione drinki za grosze i obserwowaliśmy. Widać było, że ludzie są po pigułach, bardzo pobudzeni. Wszystko wyglądało trochę jak w filmach - na kanapach szemrane, bogate towarzystwo. To robiło wrażenie.

Nie baliście się?
Byliśmy tak nachlani, że było nam to całkowicie obojętne. Wiesz co, ja w ogóle bardzo mało z tego wyjazdu pamiętam. Nasze dni wyglądały tak, że spaliśmy do 16-17, później pobudka, ogarnięcie i z powrotem w miasto. Miasto, w którym nie zwiedziliśmy zupełnie niczego, prócz klubów. Tak mi się wydaje, że w momencie, w którym przekroczyliśmy granicę to i nasze granice też zniknęły.

*Będziesz chciał wrócić do Lwowa? *
Jeśli kiedyś wrócę, to na pewno nie będę tak imprezował. Nie wiem, ile alkoholu w siebie wlałem... To był chyba pierwszy moment w moim życiu, kiedy na wszystko mogłem sobie pozwolić, nie żałować hajsu. Nikt mnie nie znał, nie było szans, że spotkam kogoś znajomego. Wiesz, Lwów to jest takie miasto bez hamulców, przynajmniej dla mnie takie właśnie było. Za mocno.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (142)