FitnessCo zrobić, gdy lekarz odmawia przyjęcia w przychodni? Prawniczka opowiada, przez co przeszła i radzi innym pacjentom

Co zrobić, gdy lekarz odmawia przyjęcia w przychodni? Prawniczka opowiada, przez co przeszła i radzi innym pacjentom

Od marca placówki podstawowej opieki zdrowotnej pracują w zupełnie innym trybie. Część z nich zrezygnowała z przyjmowania pacjentów w placówce, co jest naruszeniem praw pacjenta. Od stycznia do sierpnia do Rzecznika Praw Pacjenta wpłynęło w takich sprawach blisko 20 tys. pism. Co zrobić, gdy lekarz odmawia nam wizyty?

Telemedycyna nie wystarczy, by dbać o zdrowie pacjentów
Telemedycyna nie wystarczy, by dbać o zdrowie pacjentów
Źródło zdjęć: © East News
Aleksandra Kisiel

07.10.2020 14:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Internet obiegły zdjęcia tarnobrzeskiej przychodni nr 3, która wprowadziła nietuzinkowy sposób komunikacji z pacjentami. Zamiast przyjmować tychże w murach przychodni, pod budynkiem, oparty o okno rejestracji stoi wielki kij. Należy nim uderzać w parapet, aby pracownik placówki przez okno podał skierowanie do specjalisty czy wyniki badań. Nie da się ukryć, dystans społeczny jest zachowany. Ale czy spełnione są standardy dotyczące podstawowej opieki zdrowotnej? Tutaj można mieć wątpliwości. 

Ludzie listy piszą

I faktycznie, tych wątpliwości nie brakuje. Rzecznik Praw Pacjenta chyba nigdy nie był tak zapracowany, jak ma to miejsce od marca bieżącego roku. Liczba skarg, które wpłynęły do Bartłomieja Chmielowca jest gigantyczna. Od stycznia do sierpnia to blisko 20 tys. pism.

Czego dotyczą? O ile na początku pandemii największym problemem był brak możliwości skontaktowania się z lekarzami pierwszego kontaktu i poradniami podstawowej opieki zdrowotnej, o tyle później problemem stało się umówienie osobistej wizyty w placówce, czy to w poradni POZ, czy w poradni specjalistycznej. Lekarzom tak spodobało się leczenie przez telefon, że odmawiali udzielenia porady osobistej albo doradzali telefon na pogotowie. Dokładnie taką poradę usłyszała Karolina podczas rozmowy z lekarzem rodzinnym. 

Pani sobie wezwie karetkę

- W sierpniu wróciłam z wakacji w Chorwacji. I przez trzy dni miałam takie sensacje żołądkowe, że myślałam, że mam salmonellę, albo coś gorszego. Umówiłam się na teleporadę przekonana, że lekarz każe mi przyjść do przychodni. No to się zdziwiłam. Bo pan doktor kazał łykać węgiel i pić wodę. Zapytałam, czy może jednak przyjmie mnie osobiście, zleci badania krwi, żeby wykluczyć jakieś zakażenia bakteryjne - relacjonuje Karolina.

- Powiedział, że nie widzi podstaw, a jak jestem taka przestraszona, to mam dzwonić na pogotowie, tylko mam się liczyć z tym, że pewnie mnie położą na kwarantannie - wspomina kobieta i dodaje, że zupełnie nie wiedziała, jak zareagować. Pisać skargę do kierownika placówki? Dzwonić na pogotowie? Ostatecznie zdecydowała się na prywatną wizytę w jednej z sieci gabinetów lekarskich. Zrobiono jej badania, ustalono plan leczenia. Rachunek? Kilkaset złotych.

Katarzyna Łodygowska, prawniczka i autorka bloga "Matka Prawnik" sama przeżyła potyczkę z przychodnią dziecięcą w Warszawie. Przez parę tygodni nie mogła umówić córki na wizytę osobistą u pediatry, ani odebrać wyników badań. - Przychodnia zamknięta na cztery spusty, wizyt osobistych nie realizują - wspomina. Jako że Katarzyna Łodygowska znała swoje prawa i była bardzo zdeterminowana, ostatecznie udało jej się dostać z dwuletnią córką na wizytę. Rezultat? Dwa tygodnie w szpitalu. Pierwszej, bezsennej nocy napisała skargę do Rzecznika Praw Pacjenta. Teraz myśli o wytoczeniu sprawy w sądzie.

Siła skargi do rzecznika

Sprawa Łodygowskiej nabrała rozpędu. Do przychodni zawitała kontrola z NFZ, Rzecznik Praw Pacjenta poprosił kierownika placówki o wyjaśnienia. W kilka tygodni sytuacja zmieniła się na lepsze. Nagle pracownicy rejestracji zaczęli odbierać telefony, przestano zamykać placówkę o 15.30, a odebranie wyników badań nie było niemożliwością. 

- I właśnie dlatego zachęcam do pisania skarg, jeśli uważamy, że nasze prawa zostały złamane. Bo skarga to nie jest sposób na upust emocji i rozładowanie frustracji czy próba dokopania konkretnemu pracownikowi placówki POZ. To szansa, żeby wprowadzić zmianę na lepsze, żeby inni pacjenci nie musieli przechodzić przez to samo - wyjaśnia. 

Ale zanim napiszemy skargę, warto porozmawiać z lekarzem. Jeśli rzecz dotyczy odmowy umówienia wizyty w placówce, Łodygowska sugeruje, aby poprosić o uzasadnienie tejże decyzji na piśmie. - Często to wystarczy, żeby lekarz zmienił zdanie - podpowiada i dodaje, że nawet w pandemii mamy prawo do osobistej konsultacji, nie musimy godzić się wyłącznie na teleporadę.

Na co można się poskarżyć?

Skarga może dotyczyć każdego naruszenia praw pacjenta. A takowym jest brak możliwości skontaktowania się z lekarzem, niemożność umówienia teleporady, odmowa umówienia wizyty osobistej, brak dostępu do wyników badań. Lekarze niejednokrotnie odmawiają osobistego przyjęcia pacjenta twierdząc, że to zabronione. Jednak standardy organizacji podstawowej opieki zdrowotnej wyraźnie mówią, że lekarz w porozumieniu z pacjentem decyduje o umówieniu takiej wizyty, więc nasza wola też powinna być brana pod uwagę. A w przypadku opieki medycznej dla dzieci poniżej drugiego roku życia teleporady w ogóle nie wchodzą w grę. Maluchy powinny być zawsze przyjmowane na wizytę. Tylko trzeba się na nią jakoś umówić. A z tym bywa różnie. 

Gdy w marcu minister Szumowski sugerował, aby przekładać planowane zabiegi i wizyty lekarskie, które nie są pilne, część placówek tak bardzo wzięła sobie do serca jego słowa, że zamknęła się na cztery spusty przed pacjentami. I widać to w statystykach.

"Dziennik Gazeta Prawna" poinformował, że w okresie od marca do czerwca 2020 roku udzielono o 12 milionów porad lekarskich mniej, niż w analogicznym okresie w ubiegłych latach. To gigantyczna liczba wizyt u lekarzy rodzinnych i specjalistów, które nie doszły do skutku. Oznacza to również, że "zdrowotny dług", czyli odkładanie na później spraw związanych z ochroną zdrowia, ciągle rośnie. I prędzej czy później dojdzie do przeciążenia systemu, niekoniecznie przez koronawirusa. Dlatego reagowanie na bieżąco i zabierani głosu jest tak ważne.

Do kogo pisać skargę na lekarza czy przychodnię?

Do kogo zatem kierować skargi? Zdaniem Katarzyny Łodygowskiej najlepiej od razu do Rzecznika Praw Pacjenta, zwłaszcza jeśli mowa o standardzie organizacji podstawowej opieki zdrowotnej czy telemedycynie. - Oczywiście można też składać skargę do kierownika placówki, ale jeśli problemem jest to, jak rzeczona funkcjonuje, to moim zdaniem strata czasu - wyjaśnia.

Skargi do Rzecznika Praw Pacjenta można składać na kilka sposobów: pisemnie, wysyłając skargę na adres biura rzecznika, mailowo, za pomocą skrzynki ePUAP, faksem lub osobiście. Możliwe jest też złożenie skargi ustnie, osobiście w biurze rzecznika. Aby skarga była rozpatrzona, musi zawierać imię i nazwisko osoby, która ją składa oraz adres tejże i być podpisana. Samo złożenie skargi nie gwarantuje wszczęcia postępowania sprawdzającego. Pracownicy biura rzecznika najpierw weryfikują, czy skarga spełnia wymogi formalne i czy jest podstawa do zajęcia się sprawą. Niestety, wobec wzrostu liczby składanych skarg, są one rozpatrywane wolniej, niż zazwyczaj. Ale to nie oznacza, że nie ma sensu ich składać. 

Katarzyna Łodygowska podpowiada, że można jednocześnie wysłać to samo pismo do Rzecznika Praw Pacjenta i do Narodowego Funduszu Zdrowia, jeśli placówka, której działanie naruszyło nasze prawa, współpracuje z NFZ. 

Od marca placówki ochrony zdrowia pracują w trybie awaryjnym. Ale nic nie wskazuje na to, aby miał on się niedługo skończyć. Skoro w prywatnych placówkach udało się wprowadzić nowe mechanizmy zarządzania, usprawnić prowadzenie teleporad i nie wykluczać możliwości osobistego zasięgnięcia porady u lekarza, dlaczego jest to tak trudne w placówkach finansowanych z budżetu państwa? Tym razem standardowa odpowiedź, czyli brak pieniędzy i ludzi, nie załatwia tematu, bo nie o pieniądze, a o czynnik ludzki chodzi. Rzecznik Praw Pacjenta nieraz podkreślał, że placówki lecznicze powinny wprowadzić środki ostrożności, ale zamknięcie drzwi przed pacjentami takim środkiem nie jest. 

Minister zdrowia Adam Niedzielski w ostatnich swoich wypowiedziach podkreślał, że "teleporada była i jest skutecznym narzędziem konsultacji lżejszych schorzeń". Stwierdził też, że aby diagnostyka chorób była skuteczna, potrzeba nam powrotu do lekarza. – Niepokoi mnie coraz większa liczba zgłoszeń i skarg składanych do NFZ na zamknięte gabinety lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Nie ma i nie będzie mojej zgody na to by pacjenci w Polsce byli diagnozowani wyłącznie w oparciu o teleporadę, to bowiem wypacza samą jej ideę. Nie ma mojej zgody byśmy zrezygnowali z kontaktu bezpośredniego z chorym – mówił w rozmowie z "Faktem". Zaapelował też do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, żeby nie odsyłali pacjentów z kwitkiem.

Komentarze (1063)