Czego nauczyła mnie joga?
W trakcie medytacji instruktorka jogi poprosiła nas, żebyśmy w myślach odpowiedziały sobie na pytanie, jak się dzisiaj czujemy. Nie wiedziałam, jak się czuje. Zwykle nie zadawałam sobie tego pytania. Odpowiedz pojawiła się szybciej, niż się spodziewałam.
25.09.2023 15:50
Wiedziałam, że muszę zacząć się ruszać, że muszę coś zrobić ze swoim ciałem. Mam pracę siedzącą i siedzący tryb życia dawał mi już mocno we znaki. Postanowiłam więc, że zrobię coś dla siebie i zacznę ćwiczyć jogę.
Ten wybór wydawał mi się oczywisty, bowiem z jakiegoś powodu, joga fascynowała mnie od lat, a ja niestety, nie przepadam za intensywną aktywnością fizyczną. Wiem to, bo próbowałam już niemal wszystkiego. Biegałam, pływałam, tańczyłam, chodziłam na fitness i pilates. W swoich sportowych postanowieniach wytrzymywałam maksymalnie trzy miesiące. Tym razem chciałam wytrwać i przede wszystkim, robić coś, co miało sprawiać mi przyjemność. I przy okazji, zaspokoiło moją rosnącą od lat ciekawość.
Co dała mi joga?
Dlaczego wybrałam akurat jogę? Wydawało mi się, że wymaga ona dokładności, opanowania i cierpliwości. Założyłam, że na jodze się aż tak bardzo nie zmęczę, a w tamtym czasie, nie chciałam dokładać sobie zmęczenia. Jednak wybrałam ją przede wszystkim dlatego, bo potrzebowałam wyciszenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już pierwsze zajęcia zweryfikowały moje założenia na temat jogi. Na pierwszych zajęciach ustanie na jednej nodze, które wydawało mi się banalnym ćwiczeniem, okazało się dla mnie najtrudniejsze. Po kilku zajęciach nauczyłam się już balansować ciałem na tyle, żeby się nie przewrócić. Czułam opanowanie i dokładność, która płynęła z mojego umysłu, do mojego ciała. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej się tak czuła.
Nie myliłam się, myśląc, że joga nie męczy, a wycisza. Co prawda, z zajęć takich jak ashtanga joga czy fitness joga można wyjść z przemoczoną od potu koszulką. Jednak po każdej lekcji jogi wychodzi się spokojnym i wyciszonym. Umysł i myśli stają się lżejsze. Dzięki jodze, a w zasadzie, jodze i medytacji, nauczyłam się też skupiać, co wcześniej przychodziło mi z dużym trudem.
Jednak najpiękniejszym odkryciem był dla mnie fakt, że w zajęciach uczestniczyły osoby w różnym wieku, o różnej płci czy posturze. Najstarsze uczestniczki miały 70 lat i mimo ograniczeń, w chociażby, mobilności stawów, ćwiczyły tak samo zawzięcie i z taką samą chęcią jak i młodsze osoby. Joga jest dla wszystkich, bez względu na wiek czy płeć. Instruktorzy dobierają pozycje w taki sposób, żeby każdy mógł ćwiczyć, uwzględniając przy tym wszelkie urazy czy ograniczenia.
Nie spodziewałam się jednak jednego. Joga sprawia, że człowiek naprawdę staje się wysportowany. Na zajęciach wzmacnia się mięśnie pleców, a także nóg, które są kluczowe dla zachowania odpowiedniej postawy czy dla mobilności stawów. Co najlepsze, dzięki niej, spięte wcześniej mięśnie stają się rozluźnione, a ciało, giętkie i rozciągnięte.
Medytacja dała mi… wolność
Joga dała mi sprawność. Jednak to właśnie medytacja dała mi odpowiedzi na pytania, na które to jeszcze do niedawna nie znałam odpowiedzi, a które okazały się bardzo ważne dla... mojego zdrowia psychicznego.
Medytacja to nic innego jak trening umysłu. Polega on na dosłownym oczyszczeniu się ze wszelkich myśli i wprowadzeniu się w stan kompletnego wyciszenia. Kluczowa jest jednak obserwacja tego, co dzieje się w naszej głowie. Bez rozpoznania swoich uczuć i emocji, wejście w stan wyciszenia jest wręcz niemożliwe. Jednak kiedy nauczymy się już kontrolować swój umysł, wchodzimy w stan błogiego relaksu.
Z początku może wydawać się to trudne. W moim przypadku fakt, że byłam w studio, okazał się zbawienny. To było miejsce, w którym to nic mnie nie rozpraszało. Trafiłam na fantastyczną instruktorkę, która prowadziła medytacje, tłumacząc, co właśnie może dziać się w naszej głowie i jakie myśli mogą się pojawić w trakcie medytacji. Okazało się, ze to normalne, że po minucie mój mózg każe planować mi kolejny dzień. Jednak w miarę upływu czasu, nauczyłam się kontrolować to, co dzieje się w mojej głowie, co okazało się dla mnie niezwykle cenną umiejętnością.
To właśnie dzięki medytacji nauczyłam się rozpoznawać swoje emocje czy nazywać to jak się czuje. Odpowiedzi na moje pytania pojawiały się automatycznie. Zaczęłam je nazywać, akceptować, a na końcu, puszczałam je wolno, sprawiając, że głowa stawała się lżejsza. Ten stan utrzymywał się jeszcze kilka godzin po zajęciach, a im częściej medytowałam, tym większą miałam kontrolę nad swoim samopoczuciem. Efekty nie przychodzą jednak od razu. Potrzeba czasu. Ten proces uczy cierpliwości i wyrozumiałości. I to nie tylko wyrozumiałości dla świata, ale przede wszystkim, dla nas samych.
Czytaj także: Medytacja. Co daje? Jak zacząć?
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl