Czy eSIM to karta przyszłości?

Źródło zdjęć: © Adobe Stock

14.10.2024 14:28

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Cały rynek telefonii komórkowej i urządzeń mobilnych rozwija się niezwykle szybko, czego efekty codziennie trzymamy w dłoniach. Jednak wciąż w większości naszych smartfonów znaleźć można fizyczne karty SIM, które towarzyszą nam przeszło 30 lat. Czy to nie najwyższy czas na zmianę i przejście na ich cyfrowy odpowiednik – eSIM? Z czym wiązałaby się taka zmiana? Sprawdzamy.

SIM i eSIM – podstawowe informacje

Zacznijmy od podstaw, czyli od wyjaśnienia, czym w ogóle jest karta SIM. Już rozwinięcie angielskiej nazwy sporo mówi – Subscriber Identity Module to mały, wymienny moduł używany głównie w telefonach komórkowych (choć także w innych urządzeniach – tabletach, smartwatchach, laptopach), który przechowuje dane użytkownika, takie jak numer telefonu, informacje o operatorze oraz klucz autoryzacyjny niezbędny do połączenia z siecią komórkową.

Karta SIM jest zatem fizycznym elementem – należy włożyć go do specjalnego slotu w urządzeniu, nierzadko przy użyciu przypominającego szpilkę klucza do wysuwania szufladki na SIM, który ma przykrą tendencję do gubienia się zaraz po tej czynności. Wszyscy to znamy, prawda?

eSIM (embedded SIM) to z kolei wbudowany moduł, który spełnia te same funkcje co tradycyjna karta SIM. Jest na stałe wmontowany w urządzenie i może być aktywowany od ręki, np. z poziomu aplikacji w telefonie. Opcję bardzo szybkiej aktywacji eSIM-ów na polskim rynku oferuje chociażby Orange Flex.

Teraz czas na pytanie zasadnicze: która karta jest lepsza? A jeszcze lepiej: która i dlaczego? Żeby wyczerpująco odpowiedzieć, zapraszamy na dwie krótkie wyprawy: w przeszłość i przyszłość.

SIM na przestrzeni lat

Niech prowadzi nas chronologia. Karty SIM pojawiły się w telefonach komórkowych w latach 90., a konkretniej w 1991 roku. To zaledwie rok po stworzeniu pierwszej w historii strony internetowej w HTML. Szmat czasu! Z dziennikarskiej rzetelności warto dodać, że za ich powstanie – kart SIM, nie stron internetowych – odpowiada niemiecka firma Giesecke & Devrient.

Początkowo SIM-y były naprawdę ogromne – zresztą podobnie jak ówczesne telefony – i rozmiarami zbliżone do dzisiejszych kart płatniczych. Ponadto miały bardzo ograniczoną pamięć. Mogły pomieścić jedynie 5–10 wiadomości SMS oraz kilkadziesiąt numerów telefonów.

Przez lata uległy jednak znacznej miniaturyzacji i aktualnie spotyka się je głównie w postaci microSIM czy nanoSIM – to już naprawdę niewielkie kawałki plastiku o wymiarach odpowiednio 15 x 12 mm i 12,3 x 8,8 mm. Wzrosła także ich pojemność, obecnie niektóre są w stanie zgromadzić nawet 256 KB danych.

Karty malały, ale skokowo rosła ich liczba na całym świecie [1]. W 2018 roku doliczono się aż 7,8 miliarda aktywnych kart SIM, co stanowiło wówczas 103 proc. całej populacji globu. Unikalnych użytkowników było 5,4 miliarda.

Według Międzynarodowego Stowarzyszenia Producentów Kart (ICMA), w samym 2016 roku na całym świecie wyprodukowano 5,4 miliarda kart SIM. Sporo. Jednak już w tamtym czasie, nieco po cichu, na scenę wkroczyła nowa technologia, czyli oczywiście eSIM.

 eSIM – trudne początki

Pierwszymi urządzeniami obsługującymi eSIM wcale nie były telefony, lecz… smartwatch. Konkretnie Samsung Gear S2 z 2016 roku. Na swój debiut wśród telefonów przyszło kartom eSIM czekać jeszcze rok, a zaszczytne miano pierwszego smartfona wykorzystującego tę technologię przypadło urządzeniu Google Pixel 2.

W kolejnych latach oczywiście przybywało nie tylko telefonów i zegarków, ale też tabletów i laptopów z wbudowanymi kartami eSIM. Wirtualne odpowiedniki SIM-ów wcale nie wzięły jednak szturmem serc i portfeli konsumentów.

Ciężko jednoznacznie wyrokować, dlaczego tak się nie stało, ale faktem jest, że "plastiki" pomimo upływu kolejnych lat trzymały i trzymają się mocno, stanowiąc większość rynku. Coś się jednak na horyzoncie zmienia.

Eksperci branżowi szacują, że do 2030 roku – czyli całkiem niedługo – 76 proc. wszystkich usług komunikacyjnych na całym świecie będzie obsługiwane przez karty eSIM [2]. Można zaryzykować stwierdzenie, że sprawy zaczęły iść w dobrą stronę.

Początek rewolucji?

Dlaczego przekonujemy się do eSIM-ów? W tym przypadku o odpowiedzi jest nieco łatwiej. Przesądzają o tym dwa czynniki – wygoda użytkowników i troska o środowisko. Na tapet weźmy na początek pierwszy z wymienionych.

Przede wszystkim, o czym już wspomnieliśmy, eSIM-a można aktywować bezpośrednio z poziomu aplikacji operatora (tak to działa w Orange Flex) albo za pomocą QR kodu, czyli nie trzeba odwiedzać salonu ani czekać na dostawę karty przez kuriera. To szczególnie przydatne podczas podróży zagranicznych, gdzie lokalną kartę SIM można łatwo aktywować zdalnie, bez szukania punktów sprzedaży, np. na lotnisku.

Zaprawieni w bojach podróżnicy doskonale wiedzą, jak dużym ułatwieniem jest eSIM, a mniej doświadczeni globtroterzy mogą oszczędzić sobie wiele zachodu, wybierając tę opcję jeszcze przed wyruszeniem w drogę.

Karta eSIM sprawdzi się także jako zabezpieczenie w przypadku kradzieży telefonu – złodziej nie będzie mógł tak po prostu usunąć plastiku i zastąpić go własnym, ciesząc się nowym "nabytkiem". Z kolei osoba poszkodowana nadal będzie miała możliwość zlokalizowania urządzenia. Tym sposobem eSIM może nawet przyczynić się do odzyskania smartfona.

To nie koniec listy zalet. eSIM można też aktywować na innych urządzeniach, takich jak smartwatche, tablety czy chociażby drugi telefon. Będziesz osiągalna dla świata (o ile chcesz, oczywiście) nawet podczas biegania bez smartfona, z samym tylko smartwatchem.

Ponadto użytkownik może przechowywać wiele profili eSIM na jednym urządzeniu, co pozwala łatwo przełączać się między różnymi numerami. Nic nie stoi na przeszkodzie, by mieć jeden profil eSIM do pracy, a drugi prywatny, bez potrzeby zmiany fizycznej karty. Komfortowe? A jakże!

Dlatego jeśli cenisz sobie w życiu wygodę, sporo podróżujesz, uprawiasz sport lub po prostu nie jest ci obojętny los planety, warto rozważyć aktywację karty eSIM – jest dostępna w coraz szerszej gamie telefonów i urządzeń mobilnych. Warto – a my podpowiemy, gdzie szczególnie.

Bądź elastyczna!

Jedną z najciekawszych na rynku ofert komórkowych z eSIM-em jest Orange Flex, czyli usługa działająca na zasadzie subskrypcji, którą można obsługiwać w 100% za pomocą aplikacji mobilnej. Aktywacja eSIM-a, włączenie internetu bez limitu danych, dokupienie kilku GB dla siebie lub innego użytkownika – wszystko to zrobimy bez wychodzenia z domu. Szybko i intuicyjnie.

Trzeba też przyznać, że Flex w pełni zasługuje na swoją nazwę – wybrany dla siebie comiesięczny plan można dowolnie modyfikować, odnawiać i anulować. Jak nam wygodnie. Jest elastycznie? No jest.

Oprócz tego Orange Flex wyróżnia się na tle konkurencji fajnymi inicjatywami, nazwijmy je, towarzyszącymi. Pierwszą z nich jest projekt EKO GB – przekazywanie GB danych niewykorzystanych przez użytkowników na rzecz ochrony polskich lasów. Każde przekazane w aplikacji 90 GB to 1 metr kwadratowy chronionego lasu. Jak już będziesz surfowała po sieci, nie wykorzystaj wszystkiego!

Druga to z kolei rezygnacja z papierowych umów i faktur, a także redukcja opakowań na tradycyjne karty SIM. Trudno nie docenić takiej postawy operatora, który dokłada swoją cegiełkę do ochrony środowiska naturalnego. Wybierając Orange Flex, też możemy dorzucić swoją.

I tu dochodzimy do kolejnego czynnika, który sprawia, że karty eSIM stają się coraz popularniejsze w Polsce i na świecie – szeroko pojętej dbałości o środowisko naturalne. Ale jak to? Jak cyfrowe karty mogą coś zdziałać w tym temacie?

To proste – wystarczy, że nie są kartami SIM, które w pewnym momencie swojego "życia" stają się przecież elektrośmieciami. I to nie byle jakimi. Karty SIM to małe kawałki tworzywa sztucznego, głównie PVC (polichlorek winylu), które po okresie użytkowania rozkładają się setki lat. A przecież to nie wszystko. Ktoś je musi wyprodukować, ktoś przetransportować, ktoś składować lub – w najlepszym przypadku – recyklingować.

W 2022 roku na całym świecie wyprodukowano 4,33 miliarda nowych kart SIM [3], co daje ponad 17 tysięcy ton plastiku, a średni dystans pomiędzy ich producentem a końcowym odbiorcą to 1500 km. To całe góry elektrośmieci i naprawdę pokaźny ślad węglowy.

Zresztą jeśli chodzi o emisję CO2, karty eSIM biją na głowę swoje tradycyjne odpowiedniczki – zgodnie z najnowszymi badaniami generują o 46 proc. mniej śladu węglowego [4]. 

Nic zatem dziwnego, że zarówno operatorzy telefonii komórkowych, jak i ich klienci zaczęli powoli dostrzegać te zależności i przekonywać się do kart eSIM. Z usługami takimi jak Orange Flex ten proces ma szansę jeszcze przyspieszyć. I za to warto trzymać kciuki.

Źródło artykułu:WP Kobieta