"Denerwuje mnie L4 mojej kierowniczki". Współpracownicy mają dość chorych
Jesień to niezaprzeczenie okres panowania L4. W większości biurowców i miejsc pracy zasoby ludzkie są mocno przerzedzone z powodu przeziębień i wszelakich chorób. I chociaż wydawać by się mogło, że pójście na zwolnienie lekarskie to prawo każdego pracownika, to są tacy, którzy mają pretensje do chorych koleżanek.
28.11.2018 | aktual.: 28.11.2018 11:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jedną z takich osób jest użytkowniczka popularnej na Facebooku grupy "Fajne Dziewczyny". Kobieta opisała sytuację w swojej pracy, bo ma za złe kierowniczce, że poszła na zwolnienie lekarskie.
Czy nagminne branie zwolnień zwłaszcza przed świętami też was irytuje? Odczuwacie podobny problem w swoim miejscu pracy? Prześlijcie nam odpowiedzi i własne historie dziejesie.wp.pl
"Piszę do was, bo jestem wściekła. Kierowniczka mojego salonu [...] ostatnio napisała nam, że zerwała mięsień w nodze i wysłała nam swoje L4, więc automatycznie jej urlop został przerwany, a dni w których miała pracować musiałyśmy jakoś obstawić. Wczoraj natomiast zobaczyłam, jak na Instagramie wrzuca sobie relacje, że pojechała z samochodem na przegląd, że była gdzieś na mieście. No chyba nie do tego służy L4... Napisałam do niej "jak tam jej noga" to odpisała mi, że leci na przeciwbólowych. No to chyba w pracy też by mogła, nie? Jestem wściekła, bo to ona gada, że L4 na małe urazy się nie bierze i ja do pracy z nadwyrężonym kręgosłupem chodziłam właśnie na przeciwbólowych..." – pisze rozżalona kobieta.
W komentarzach na kobietę wylała się fala krytyki. "Nikt ci nie bronił też iść na zwolnienie", "Od tego jest L4, żeby brać je, kiedy się źle czujesz", "Nie rozumiem, co to za polityka przychodzenia do pracy, kiedy się jest chorym" – takich komentarzy pojawiły się dziesiątki.
Jednak głosów osób, które są poirytowane zwolnieniami współpracowników jest więcej. - Źle się czułam i powiedziałam, że prawdopodobnie następnego dnia nie pójdę do pracy. Szefowa ok, natomiast współpracownica zaczęła lamentować, że ona też taka chora, a do pracy musi iść. Później przez cały dzień przede mną i przed szefową kichała, smarkała. Wyszło na to, że ja taka zła, że idę na zwolnienie. Naprawdę się źle czułam. Gorączkowałam, było mi niedobrze, miałam mokry kaszel. Skąd się biorą takie krzywe spojrzenia za zwolnienia? W dodatku histeria, że ona też taka chora, a do pracy idzie. Przecież też może wziąć zwolnienie. Zostałoby 2 pracowników i przez kilka dni dałoby bez nas radę – mówi Kasia, pracująca w lokalu gastronomicznym w Warszawie.
"Bohaterów" w wielu miejscach pracy nie brakuje. Zamiast wziąć kilka dni wolnego i szybko dojść do zdrowia, przychodzą do biura z kaszlem i gorączką, zarażając wszystkich wokół. Po kilku dniach kichają już wszyscy i wtedy zaczyna się fala zwolnień.
Jak wynika z danych Państwowego Zakładu Higieny, w 2017 roku zanotowano 427 tys. przypadków zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę wśród pracowników, ale tylko 308 tys. z tych osób poszło na L4. Pozostałe 30 proc. to właśnie prezenteiści – mimo że chorzy, poszli do pracy zarażać innych.
Z czego wynika złość pracowników na kolegów, którzy wzięli L4? Głównie z poczucia niesprawiedliwości. W końcu pracę osoby chorej musi wykonać ktoś inny. I ten ktoś nie będzie zadowolony.