Dlaczego czterdziestolatki mają świetny seks?
Zdrowy dystans do siebie, doświadczenie zmysłowych „roboczogodzin” , znajomość swoich potrzeb – to wszystko wpływa na to, że 40-latki czują się w łóżku doskonale – mówi Andrzej Gryżewski, seksuolog i psychoterapeuta.
17.07.2015 | aktual.: 08.03.2019 15:00
Zdrowy dystans do siebie, doświadczenie zmysłowych „roboczogodzin” , znajomość swoich potrzeb – to wszystko wpływa na to, że 40-latki czują się w łóżku doskonale – mówi Andrzej Gryżewski, seksuolog i psychoterapeuta.
WP: : * 40 lat jest jakimś takim magicznym okresem w życiu kobiety. Wiem to po sobie...*
Andrzej Gryżewski: Tak, ewolucja w tym wieku jest dla kobiet bardzo łaskawa. W tym wieku, z reguły mają już wysoką samoocenę, dystans do siebie i poczucie humoru. Zwiększają zakres tych rzeczy, na które mogą sobie pozwolić i mają spore doświadczenie erotyczne. To zaczyna procentować.
Męska seksualność jest wrodzona, nie muszą się jej uczyć, dokładać szczególnych starań, żeby mieć orgazm liczy tylko i wyłącznie na to, że przyjdzie jak księżniczka na bal, a mężczyzna będzie gospodarzem balu i zapewni muzykę, jedzenie, gości i całą oprawę, na seksie za dużo nie skorzysta.
WP: : Widzi Pan w gabinecie różnicę między pacjentkami 20, 30 a 40-letnimi?
Oczywiście, młodsze klientki przed 20-stką, około 20-stki i do 30-stki, to są często kobiety, które obwiniają siebie za zaburzenia seksualne u swoich partnerów. Żalą mi się: „jestem beznadziejna, nie umiem go podniecić”.
Tymczasem zaburzenia seksualności są wpisane w naszą naturę ze względu na szybkie tempo życia, mniejszą ilość snu, złe odżywianie, mniejszą ilość ruchu, aktywności fizycznych. Dotyczy to 46 procent kobiet i 42 proc. mężczyzn.
Czterdziestolatki nie robią z tego afery: „trudno, nie wyszło dziś, wyjdzie jutro”. Akceptują męskie niedomagania i nie biorą ich do głowy. Mówią: „nie wyszło, ale fajnie, że w ogóle byliśmy w tym łóżku”.
Młodsze kobiety przeżywają na ich miejscu dramat: „on mnie chyba nie kocha”. Zaczyna się szpiegowanie, sprawdzanie, szukanie dowodów na zdradę. Kobieta jest napięta, ma w sobie tyle lęku i strachu, że udziela się on partnerowi. A kiedy usłyszy jeszcze, że: „masz zaburzenia erekcji to pewnie dlatego, że z kimś innym masz lepszy seks niż ze mną”. Szybko nakręca się paranoja i tajfun z jednego życiowego niepowodzenia.
Kłania się tutaj brak roboczogodzin w seksie, które czterdziestolatki mają za sobą. I chciałbym podkreślić, że to nie jest wina młodszych kobiet, że tak się dzieje. Nic po prostu nie zastąpi doświadczenia.
WP: : Roboczogodzin – fajnie brzmi
Roboczogodziny w seksie to jest oczywiście aktywność seksualna z partnerem, ale to jest też stymulacja seksualna siebie, czyli masturbacja. To czytanie o seksie, oglądanie aktów, scen erotycznych, fantazjowanie o facecie czy o partnerce, wrzucanie naszego partnera czy obiektu miłości w jakąś fabułę erotyczną, wyobrażanie.
Czterdziestolatka zdążyła się spotkać z seksualnością w filmie, w literaturze, w swoich fantazjach, ma duży potencjał, który może uruchomić, kiedy chce. Ba, jeżeli partner nie jest wstanie podołać to ona sama z sobą będzie czuła się usatysfakcjonowana.
WP: : Dlaczego ogrania je taka pełnia seksualnego szczęścia? Zastanawiał się Pan nad tym?
Ewolucjoniści twierdzą, że to ostatnia szansa na prokreację, dlatego ta mocno ukonstytuowana seksualność ma być zachętą do urodzenia dziecka. Być może coś w tym jest. Kobieta starsza miała możliwość stymulować swój punkt G, miała możliwość masturbacji, fantazjowania.
WP: :Ile roboczogodzin trzeba więc włożyć w ukształtowanie swojej seksualności?
Dużo. To zależy od środowiska w jakim się wychowywaliśmy. Jeżeli słyszeliśmy dziesięć tysięcy roboczogodzin, że górna część ciała jest dobra, a dolna – zła, to trzeba to jakoś odrobić. Przepracować.
I to nie jest tak, że można zażyć jakąś pigułkę i nagle mieć seksualność czterdziestolatki. Nie. To proces, którego nie ma co przyśpieszać ani przy nim manipulować. Ale każda godzina spędzona w tym obszarze daje jej efekty. To tak samo jak każdy trening na siłowni czy przebiegnięcie się wzmacnia układ kardiologiczny i zamienia tłuszcz w mięśnie.
Krystyna Romanowska/(gabi)/WP Kobieta