Dwa lata w piekle. Aktywistka z Pussy Riot nie ma zamiaru milczeć o doświadczeniach z łagru
– Jeśli słyszysz, jak ktoś mówi o humanitarnym traktowaniu kobiet w rosyjskich więzieniach, jest to kłamstwo – mówi Marija Alochina, jedna z członkiń zespołu Pussy Riot. Podobnie jak jej koleżanki, Masza w każdej chwili spodziewała się, że z uwagi na działalność nieprzychylną obecnej władzy może zostać wtrącona do więzienia, łagru, a nawet zostać zabita, oczywiście przez przypadkowych sprawców. Kobieta dwa lata temu została skazana na 21 miesięcy łagru w górach Uralu. Przeszła tam piekło, które opisała w książce pt. "Riot Days".
14.09.2017 | aktual.: 14.09.2017 17:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Książka jest świadectwem feministycznym – opowiada o swojej pracy Masza w wywiadzie dla "Vice". – Wiem, że miałam siłę, żeby walczyć z nadużyciami, jakich doświadczałam, oraz to, że były kobiety, które jej nie miały, nie z własnej winy. Moja książka mówi: możesz nie mieć pieniędzy lub broni, ale kimkolwiek jesteś, masz swój głos – mówi.
Kobieta korzystała ze swojego głosu wielokrotnie. Również wówczas, kiedy wiązało się to z zagrożeniem jej zdrowia czy nawet życia.
W "Riot Days", które trafiło do księgarni 14 września, Masza wylicza szokujące i traumatyczne doświadczenia z więzienia dla kobiet, do którego trafiła kilka lat wcześniej. – Na początku miałam jedną książkę, prawo kolonii karnej. Czytałam ją rozdział po rozdziale, ponieważ strażnicy mówili mi, że łamałam prawo. Tymczasem, w miarę lektury, przekonywałam się, że w rzeczywistości to oni je łamali, a ja miałam mnóstwo praw. I, do cholery, powinnam o nie walczyć – pisze.
Kiedy zaczęła opisywać nadużycia wobec kobiet w lokalnej gazecie, władze więzienia uczyniły z jej życia piekło. – Zaczęły się "nagie" przeszukiwania. Robi się je rano, może o szóstej i są upokarzające. Chodzi o to, żebyś poczuła, że jesteś nikim, pyłkiem w systemie – pisze aktywistka. Opowiada, że następnie sprowadzono ginekologa, który miał ją badać. – Powiedzieli, że myśleli, iż chowam heretyckie przedmioty w mojej waginie i odbycie – kontynuuje szokującą opowieść o życiu w łagrze.
Masza pisze o samotności i wymyślnym okrucieństwie. – Rozpuszczają na twój temat plotki, żeby inne kobiety cię nie lubiły. Molestują je, odmawiają im prawa do wizyt, telefonów czy listów, jakichkolwiek praw. A potem mówią: To dlatego, że Masza źle się zachowywała", więc inne kobiety przestają się do ciebie odzywać ze strachu o własne bezpieczeństwo – pisze członkini Pussy Riot.
Aktywistki z Pussy Riot od 2011 roku za pomocą szokującej, punkowej estetyki i często wulgarnych słów zwracają uwagę na kwestie wolności słowa i przestrzegania praw człowieka w Rosji, sprzeciwiają się polityce Władimira Putina, nawołują kobiety do walki o swoje prawa, krytykują Cerkiew, nawołują do zaprzestania dyskryminacji osób LGBT.
O tym, że powinny się bać konsekwencji swojej aktywności, dowiedziały się kilka miesięcy potem. 21 lutego 2012 roku członkinie zespołu zorganizowały performance w Katedrze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie, w obecności turystów wykonując piosenkę, którą nawoływała "Maryję Dziewicę, Matkę Bożą" do stania się feministką. W końcu usunięte przez ochronę, opublikowały 40-sekundowe nagranie z tego wydarzenia w internecie. To wystarczyło, by stać się wrogiem numer jeden Kremla.
Do kobiet zaczęły docierać wiadomości od zatroskanych znajomych i zwolenników, którzy radzili im ukrycie się na jakiś czas czy usunięcie kont z portali społecznościowych. W końcu Masza uległa namowom. Przy bramie szkoły pożegnała się ze swoim 2,5-letnim synkiem i rozpoczęła tułaczkę po tymczasowych mieszkaniach, wynajmowanych coraz dalej od stolicy. Co dwa dni spuszczała kolejną kartę SIM od telefonu w toalecie. Regularnie udzielała też wywiadów telewizji Al. Jazeera w łazienkach Starbucks i innych stosunkowo bezpiecznych miejscach.
Tułaczka trwała kilka miesięcy, ale w końcu, 3 marca 2012 roku, Masza została osadzona w areszcie i oskarżona o "chuligaństwo motywowane nienawiścią do religii". Wiedziała, że dwie inne koleżanki z zespołu też czekają już na wyrok. Sprawa Pussy Riot podzieliła społeczeństwo rosyjskie, wielu osobom otwierając oczy. Padały słowa o nieproporcjonalnych, a nawet nieprawdziwych zarzutach wobec kobiet (wg prokuratora miano na przykład zniszczyć mienie publiczne), Cerkiew domagała się z kolei przykładnego ukarania aktywistek za "obrazę uczuć religijnych" i "zbeszczeszczenie miejsca kultu".
Marija Alochina i jej koleżanka, Nadieżda Tołokonnikow, zostały skazane na dwa lata więzienia w kolonii karnej. Dla Maszy oznaczało to wiele miesięcy spędzonych w łagrze wysoko w górach Uralu, w miejscowości Bieriezniki. Teraz, kiedy doświadczenia z tamtego miejsca są już tylko wspomnieniem, przyszedł czas na małe zwycięstwa. Kilka miesięcy po opuszczeniu łagru kobieta złożyła pozew przeciwko jednemu z dręczących ją strażników. Jako pierwsza osoba w historii rosyjskiego systemu kolonii karnych, wygrała sprawę.