Ellie Goulding: "Czułam się jak bezbronny obiekt seksualny"
Nowy album "Brightest Blue" Ellie Goulding ukaże się w przyszłym tygodniu. To czwarty i zarazem pierwszy od pięciu lat krążek!
Ellie Goulding z racji wydania nowego albumu udzieliła szczerego wywiadu dziennikarzowi "The Guardian". Dowiadujemy się z niego m.in., że nowa płyta to rozliczenie jej 33-letniej miłości, kobiecości, a przede wszystkim walki z plotkami na temat jej nieudanych związków czy kłopotów rodzinnych.
Kulisy życia Ellie Goulding
Kariera muzyczna wokalistki zdecydowanie nie należy do tej usłanej różami. Dorastała w wiosce Herefordshire, gdzie początkowo chciała grać i studiować dramat, ale była nieśmiała. To, że stała się gwiazdą popu, nazywa paradoksem. "Śpiewanie wydawało mi się sposobem na zaufanie, a nie pewność siebie" - mówi. "Nie wiem, czy ta nieśmiałość zniknie. Czasami muszę udawać. Ale miłość do muzyki wygrała" - dodaje.
Wyjaśnia, że najgorsze były spotkania z niektórymi producentami. "Żałuję, że wcześniej nie sprzymierzyłam się z ruchem #MeToo. Byłam zbyt przestraszona, myślałam, że może będę osądzana" - wyjaśnia. "Pierwszy producent, którego poznałam, chciał się ze mną przespać" - wspomina. "Karierę rozpoczęłam od poczucia się jako obiekt seksualny. Wiele wokalistek, potwierdza moje słowa".
Ellie Goulding do czasu wydania drugiego albumu była gwiazdą plotkarskich magazynów. W "The Guardian" przeczytamy, że jedną z osób, które się do tego przyczyniły, był Edd Sheeran, który przedstawiał ją jako kobietę rozwiązłą w swojej przebojowej piosence "Don't". Nie nazwał jej tak wprost, ale mimo to było wiadomo, że chodzi o Ellie. Zresztą później sam przyznał, że "wszyscy ku...a wiedzą".
Artystka po swoich perypetiach podniosła się. Wróciła na scenę muzyczną i została również aktywistką klimatyczną oraz zainteresowała się ruchem, który walczy o prawa czarnoskórych osób.
Źródło: theguardian.com