Gaslighting to perfidna forma przemocy. "Sprawca stanie na głowie, aby utrudnić ofierze odejście"
– Aby odejść od takiej osoby, najlepiej po cichu dobrze się przygotować, a później, w miarę możliwości, zerwać wszelki kontakt – mówi psycholożka Katarzyna Nowakowska z fundacji Feminoteka.
02.02.2021 15:40
Fundacja Feminoteka działa na rzecz przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i dziewcząt. Przemoc w relacjach na początku ciężko wychwycić. Sprawca bywa czarujący, wyciąga z partnerki wrażliwe informacje, sam chętnie się dzieli faktami z własnego życia, aby później wykorzystać to w emocjonalnych potyczkach.
Gaslighting jest jednym z elementów przemocy domowej. Fundacje biją na alarm, że skala zjawiska się powiększa, a ofiary nawet nie wiedzą, że doświadczają tego typu manipulacji. Dlatego nie prowadzi się obecnie statystyk oddzielnych dla tego zjawiska, choć, jak twierdzi Katarzyna Nowakowska z Feminoteki, obserwują od kwietnia więcej zgłaszających się ofiar, które wymagają natychmiastowej pomocy.
Anna Podlaska WP Kobieta: Czym jest gaslighting? Na czym polega?
Katarzyna Nowakowska, psycholożka fundacji Feminoteka: To rodzaj manipulacji bardzo często towarzyszący przemocy w rodzinie (choć może się zdarzyć także w innych kontekstach, na przykład w pracy). Polega na tym, że sprawca dezorientuje swoją ofiarę i zasiewa w niej wątpliwość, czy jej ocena faktów jest właściwa. "Odwraca kota ogonem", bagatelizuje, deprecjonuje to, co mówi ofiara. Kwestionuje sam fakt, że coś się wydarzyło, np. że ją uderzył. Wmawia jej też, że źle zrozumiała sytuację, że histeryzuje i przesadza. Wreszcie, przekonuje ją, że to ona jest winna przemocy, której doświadcza.
Jak sprawcy gaslightingu zdobywają zaufanie ofiary, wkupują się w jej łaski?
Nigdy nie jest tak, że na dzień dobry sprawca pokazuje się ze złej strony i krzywdzi. Bardzo często przemocowe relacje zaczynają się od intensywnego uwodzenia, na przykład przynoszenia kwiatów, najlepiej do pracy, aby ludzie widzieli. Sprawcy starają się bardzo często adorować ofiarę, robić na niej wrażenie.
Poza tym stwarzają pozory bliskości i intymności ze swoją partnerką. Ujawniają bolesne lub trudne historie z własnego życia i zachęcają, aby druga strona też się takimi doświadczeniami podzieliła. To wytwarza w szybkim tempie wrażenie intymności. Kiedy partnerka zaczyna się angażować, przemocowiec rozpoczyna jej testowanie, naruszając coraz bardziej jej granice.
Na czym to polega?
Relacje oparte na przemocy tworzą charakterystyczny cykl. Mechanizmy działania osób stosujących przemoc wobec bliskich są uniwersalne, takie same, jak sposoby łamania ludzi w innych sytuacjach. Podstawowym sposobem dezorientowania ofiar jest wysyłanie sprzecznych sygnałów. Jednego dnia przemocowiec jest uroczy, pomaga. Następnego traktuje partnerkę lekceważąco, prowokuje, obraża albo bije. Im dłużej trwa relacja, tym mniej jest tych "fajnych" momentów, a złe są coraz częstsze, trwają dłużej, przemoc staje się coraz drastyczniejsza. Ofierze po latach takiego traktowania niewiele trzeba, aby na powrót uśpić jej czujność, jest tak stęskniona normalności, że chce spokojnie żyć. Brak awantury to jest już coś pozytywnego.
W takiej sytuacji gaslighting odgrywa ważną rolę. Osoba, która próbuje wyjść z toksycznej relacji, jest z jednej strony "uwodzona", z drugiej wpędzana w poczucie winy i wstydu. Sprawca udaje osobę kochającą i zaangażowaną, a z ofiary robi krzywdzicielkę, która próbuje go porzucić bez powodu.
Rozumiem, że wówczas ponownie startuje z etapem kwiatów, czarowania. Taka sinusoida?
Owszem. Takie przeplatające się zachowania trwają przez całą relację, latami. Kobiety najczęściej zwracają się do naszej fundacji o pomoc, kiedy partner tak przekroczył granice, że nie są w stanie wytrzymać. Trwanie w takim związku pochłania bardzo dużo energii psychicznej.
Rozumiem, że w tej przemocowej relacji ofierze ciężko się połapać.
Sprawca jest równocześnie zły i dobry. Bardzo ciężko sobie z tym radzić. Żeby sobie poradzić z tą sprzecznością, osoby doświadczające przemocy czasem stosują gaslighting wobec samych siebie: zaprzeczają strasznej rzeczywistości, tłumaczą sprawców, bagatelizują własną krzywdę. Czasem "rozdwajają" obraz sprawcy: widzą go jako dobrego, troskliwego człowieka, który czasami ma "ataki" przemocy. Dlatego często zdarza się, że próbują chronić sprawcę przed wymiarem sprawiedliwości.
W pandemii ta forma przemocy stała się jeszcze bardziej dotkliwa. Jak rozmawiałyśmy, telefony do fundacji się nasiliły.
Kiedy nastąpił całkowity lockdown, dzwoniło mniej osób, bo nie miały jak. Przemocowi partnerzy cały czas byli w domu, a to są najczęściej osoby, które mają potrzebę szczegółowego kontrolowania innych. Sprawdzają konta mailowe swoich ofiar, chcą wiedzieć, gdzie wychodzą, do kogo dzwonią. W momencie kwarantanny narodowej, kobiety nie miały jak zadzwonić, były pod stałą kontrolą.
Zatrzęsienie telefonów nastąpiło w kwietniu i maju. Tendencja utrzymuje się nadal.
Zamknięte w domach ofiary stały się jednocześnie jedynymi osobami, na których taki przemocowiec może się wyładować.
Takie osoby karmią się reakcjami ludzi, wszystko im jedno czy to reakcje pozytywne, czy negatywne. Ponieważ mają niskie poczucie własnej wartości, na zewnątrz szukają potwierdzenia, że są czegoś warci. Dlatego potrzebują jakiejkolwiek reakcji na swoje zachowania.
Zobacz także
A jak na takie osoby reaguje społeczeństwo?
Często taki przemocowiec odbierany jest przez otoczenie jako uroczy człowiek. Kreuje się na duszę towarzystwa. To osoba pozbawiona empatii, więc w życiu zawodowym idzie po trupach do celu, dzięki czemu odnosi sukcesy i zajmuje wysoką pozycję społeczną.
Równocześnie tacy ludzie często opowiadają o swoich partnerkach, że są histeryczkami, że przesadzają, fantazjują, że są trudne. Budują ich negatywny obraz, pozbawiając tym samym wsparcia w otoczeniu. Takie postępowanie sprawców sprawia, że w gaslightingu, mniej lub bardziej świadomie, zaczyna uczestniczyć całe otoczenie osoby doświadczającej przemocy. Znajomi i bliscy przekonują ją, że nie może mieć racji, że powinna się cieszyć, że żyje z takim wspaniałym człowiekiem, odwodzą od odejścia.
Przemocowcy odcinają swoje ofiary nawet od ich własnych rodzin.
W jaki sposób?
Starają się odizolować swoje partnerki od bliskich. Robią awantury z powodu telefonu czy spotkania. Ofiara w końcu przekonuje się, mylnie, że lepiej nie kontaktować się z nikim, aby mieć spokój i uniknąć awantur.
Co się dzieje, kiedy ofiara chce odejść?
Odejście jest bardzo trudne. Najlepiej się do niego skrupulatnie przygotować. Sprawca psychicznej przemocy będzie bardzo komplikować zerwanie, odejście, wyprowadzkę. Będzie się starał wszelkimi sposobami dotrzeć do partnerki, oczarować ją, wywołać w niej poczucie winy, często także zastraszyć i ściągnąć ją z powrotem. Aby zakończyć relację, najlepiej nie uprzedzać wcześniej partnera, tylko po prostu odejść i całkowicie uciąć wszelki kontakt. Nie jesteśmy winne osobie stosującej przemoc ani troski, ani żadnych wyjaśnień.
Trzeba też pamiętać, że znęcanie się, w tym znęcanie się psychiczne, to przestępstwo, które można zgłosić organom ściągania. Jeżeli mamy takie zamiary, warto zbierać dowody, na przykład w postaci nagrań i korespondencji, a jeśli doszło do przemocy fizycznej, warto uzyskać zaświadczenie lekarskie o obrażeniach. Wystawi je bezpłatnie każdy lekarz rodzinny, ale też personel szpitalnego oddziału ratunkowego. Na podstawie takiego zaświadczenia lekarz sądowy może później wystawić obdukcję.
Jak postępować ze sprawcą? Czasami nie można zerwać relacji, bo dany człowiek jest np. ojcem i ma prawo do kontaktu z dzieckiem.
Najlepszą reakcją jest niewchodzenie w dyskusje, niezaprzeczanie, niepolemizowanie. Najlepiej z taką osobą rozmawiać o pogodzie – zachowajmy dla siebie rzeczy ważne i osobiste informacje, bo z całą pewnością wszystko, co ujawnimy, zostanie wykorzystane przeciwko nam. Kiedy przemocowiec zaczyna nas prowokować, kłamać na nasz temat, najlepiej powiedzieć na przykład: "przykro mi, że tak mówisz". W sprawach dotyczących np. rozwodu spróbujmy w jak największym stopniu zdać się na prawnika albo inne osoby pośredniczące.
W momencie, kiedy jesteśmy zamknięte z takim człowiekiem, raczej trudno to zastosować. Taka osoba karmi się naszymi reakcjami i zrobi wszystko, aby nas wyprowadzić z równowagi. Kiedy nie dostanie tego, na czym jej zależy, może wpaść we wściekłość i stać się bardzo agresywna. Aby sprostać takim zrachowaniom, trzeba być bardzo opanowanym. Ciężko jest w nieskończoność nie reagować. Dlatego sytuacja ofiar przemocy w rodzinie podczas pandemii jest szczególnie ciężka. Dobrze w takich sytuacjach pielęgnować kontakty z innymi ludźmi, tak żeby mieć się komu wyżalić albo nawet móc pobyć przez jakiś czas w atmosferze szacunku, akceptacji i spokoju. Pomoże też kontakt z psychologiem, który wie, jak funkcjonują toksyczne związki.
Jeżeli już decydujemy się z różnych względów na to, aby zostać z przemocowcem, musimy sobie zdać sprawę z tego, że bez specjalistycznej, długiej i trudnej terapii on się nie zmieni i zrezygnować z nierealistycznych oczekiwań. Najlepiej w takim wypadku traktować drugą stronę raczej jako zjawisko, niż jak osobę, z którą wchodzimy w zaangażowane relacje. Spróbujmy obserwować jego manipulacje, nie biorąc ich do siebie i nie angażując się emocjonalnie.