Gretkowska o płynach intymnych. "Traktuje się nas jakbyśmy oci...ały"
Manuela Gretkowska poszła na kontrolną wizytę do swojej ginekolożki. Ta chciała wiedzieć, czy używa płynów do higieny intymnej, by zaraz pogratulować jej, że tego nie robi. Kontrowersyjna pisarka za pośrednictwem Facebooka namawia teraz do tego samego internautki - bo "Lepiej zgrzeszyć mydłem o neutralnym ph unikając „peha” późniejszych komplikacji.".
"Pierwsze pytanie ginekolożki, na wczorajszej wizycie kontrolnej, czy używam płynów do higieny intymnej. - Oczywiście - jak może wątpić w moją przeczystość. - To proszę przestać, SZKODZĄ. Chyba, że ktoś nimi szoruje się od środka." - zaczyna swój post Gretkowska. I zaraz tłumaczy, jak owe płyny tak naprawdę działają. "Zawierają kwas mlekowy, potrzebny wewnątrz pochwy. Na zewnątrz kwas podrażnia delikatne wargi sromowe. Nikt nie ma tak rozdziawionej vaginy żeby jej podmywanie było irygacją, chyba że po porodzie. U młodych dziewczyn podrażnienie skóry takimi płynami jest w miarę niezauważalne, ale z biegiem czasu doprowadza do przesuszeń skóry, mikropęknięć i w rezultacie bywa, że raka sromu." - pisze.
Gretkowską do wpisu popchnęło wyjaśnienie ginekolożki, że nie mówi o tym pacjentkom, bo nie chce "zadrzeć z firmami". "Gdyby sprzedawały zwykłe mydła nie byłoby biznesu. Nie radziłabym nawet płynem do higieny intymnej myć twarzy, chyba że bardzo tłusta cera." - cytuje słowa lekarki pisarka. A potem rzuca mocnym stwierdzeniem: "Podmyj sobie kobieto rozum. Dałaś się zaszantażować reklamie, za...kować". Jej post to litania zarzutów i ostrzeżeń, merytoryczna, a zarazem niezwykle szczera. Gretkowska się nie patyczkuje, robiąc to na co ginekolożkę i pewnie wielu jej kolegów nie stać. "Traktuje się nas tak, jakbyśmy ocipiały, to znaczy miały c..ki wywrócone na drugą stronę, jak wnętrze torebki." - stwierdza. - Przyzwyczajone jesteśmy dzielić nasze ciało na części, niby podroby: inny krem pod oczy, inny do twarzy i stóp. Dlaczego by nie inne mydło, zwłaszcza w trosce o srom. Nie ma jeszcze mydeł do okolic ust. Nie przemywamy warg ksylitolem, bo zabija bakterie próchnicy" - kontynuuje.
Pisarka przyznaje, że prowadzi już kilka wojen - odziera ze złudzeń, kiedy idzie osłodycze czy alkohol. Teraz zaczyna kolejną krucjatę, bo nie chce patrzeć, jak pozwalamy się, co tu dużo mówić, ogłupiać. "Czystość intymna nie jest czystością moralną. Lepiej zgrzeszyć mydłem o neutralnym ph unikając „peha” późniejszych komplikacji." - kończy, ale można odnieść wrażenie, że wcale nie mówi ostatniego słowa w sprawie.