Grób tanio kupię. "Babcia wzięła wtedy 1800 zł. Teraz to byłoby 50 tys. zł"
45-50 tys. zł – tyle można zarobić, sprzedając grób na krakowskich Rakowicach. Za miejsce pochówku na stołecznym Cmentarzu Wolskim można dostać 20-25 tys. zł. Dla wielu osób sprzedaż rodzinnej mogiły to sposób na znaczące podreperowanie domowego budżetu. A chętnych – zarówno sprzedających, jak i kupujących – nie brakuje.
02.05.2020 | aktual.: 02.05.2020 13:33
"Miejsce na grobowiec odstąpię na Starym Cmentarzu w Dąbrowie Górniczej. (…) Cena 30 tys. zł", "Lublin. Miejsce na cmentarzu Kalina odstąpię. 12 000 zł", "Odstąpię/sprzedam miejsce na cmentarzu przy ul. Unickiej. Grób 6-cio pokładowy. Więcej informacji pod nr tel. 602… 20 000 zł".
Takich anonsów na stronach internetowych z ogłoszeniami jest mnóstwo. Groby, których cena waha się od ok. 1000 zł do 50-60 tys. zł, można kupić zarówno w małych miasteczkach i wsiach, jak i w dużych miastach wojewódzkich. Mimo że sprzedaż grobu jest niezgodna z prawem, handel mogiłami kwitnie. Dlaczego?
– Na większości miejskich, zabytkowych cmentarzy nie ma po prostu nowych miejsc pochówku, nekropolie są de facto zamknięte i brakuje możliwości tworzenia na nich nowych grobów – tłumaczy pracownik cmentarza na krakowskich Rakowicach. Tymczasem wiele osób, zwłaszcza przyjezdnych, chciałoby móc pochować swoich bliskich w centrum miasta, bo właśnie tam często znajdują się stare, zabytkowe i w opinii wielu osób "dodające prestiżu" cmentarze.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
Handel grobami jest nielegalny, wszystko odbywa się pod stołem
– Handel grobami jest absolutnie zakazany – mówi kategorycznie pracownica kancelarii Cmentarza Wolskiego w Warszawie, do której udało nam się dodzwonić. – Jednak słyszałam, że ludzie dokonują odpłatnego przekazania grobów, choć to jest bardzo ryzykowne i łatwo zostać oszukanym – dodaje.
Potwierdza to prawnik Adam Soliński. Wyjaśnia, że grobu nie można sprzedać, bo prawo do mogiły nie jest równoznaczne z prawem do jej własności. – W zależności od umowy zawartej z cmentarzem, czasami można prawo do grobu przekazać innej osobie, na przykład innemu członkowi rodziny, jednak robi się to nieodpłatnie – tłumaczy Soliński. – Pomijam tu koszty związane z cedowaniem prawa do grobu, które trzeba uiścić u zarządcy cmentarza. Te mogą się wahać od kilkudziesięciu złotych do nawet kilku tysięcy. Jednak warto pamiętać, że wszelki handel miejscami na cmentarzu jest zabroniony, a regulują to przepisy ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych ze stycznia 1959 roku.
Jak zatem w praktyce wygląda taki handel? – Jeśli ma pani grób na Rakowicach i w tym grobie jest miejsce na pochowanie kolejnej zmarłej osoby, musi pani wyrazić na to pisemną zgodę u nas w biurze – tłumaczy pracownik kancelarii Cmentarza Rakowickiego w Krakowie. – Może pani takiej zgody udzielić zupełnie obcej osobie. Wtedy ona także zyskuje prawo do dysponowania tym grobem, ponieważ znajdują się w nim szczątki bliskiej jej osoby. Opłata za to wynosi 50 zł – tłumaczy.
Inaczej wygląda to na Cmentarzu Wolskim w Warszawie. Tam każdą sprawę rozpatruje się indywidualnie, a zgoda na pochówek obcej osoby i przepisanie na jej bliskich grobu wiąże się ze znacznie wyższymi opłatami sięgającymi nawet 2 tys. zł.
Gdzie zatem miejsce na sprzedaż grobu za 50 czy 60 tys. zł? – To się odbywa pod stołem – przekonuje pan Michał, który zdecydował się na sprzedaż grobu ze szczątkami rodziców. – Płaci się za zgodę na pochówek w czyimś grobie bliskiej osoby. Sprawa jest nie do wykrycia.
Sprzedaż grobu jest eko
Rodzice Michała kilka lat temu mieli wypadek samochodowy. Na szosie ich auto wpadło w poślizg i zderzyło się czołowo z dostawczakiem. – Mama była ciężko ranna, nie zapięła pasów, bo te powodowały napady paniki związanej z klaustrofobią – opowiada Michał. – Samochód dachował. Na początku wydawało się, że mama ma tylko niegroźne obrażenia, ale w szpitalu dostała krwotoku wewnętrznego. Nie udało się jej uratować. Miała 78 lat.
Ojciec Michała wyszedł z wypadku niemal bez szwanku. Jedyne ślady po zderzeniu z półciężarówką to kilka zadrapań i siniaków. – Niestety tata załamał się psychicznie po śmierci matki – wspomina malarz. – Nie mógł sobie znaleźć miejsca, popadł w depresję. Pięć miesięcy później dostał zawału i zmarł. Jego ciało zostało skremowane, podobnie jak ciało mamy, i spoczęło w urnie w rodzinnym grobie na krakowskich Rakowicach.
Michał postanowił sprzedać grób rodziców. Dlaczego? – Mówiąc wprost: z powodów finansowych – tłumaczy. – Wiem, wiem, zaraz się posypie na mnie grad oskarżeń, jakim to wyrodnym synem jestem. Ale przecież sprzedając grób rodziców nie bezczeszczę ich zwłok, na miejscu ich mogiły nie stanie sex shop ani salon gier. Dzięki temu, że grób mamy murowany, a moi rodzice zostali skremowani, w tym samym miejscu będą mogły jeszcze leżeć dwie inne osoby w trumnach lub kilka razy więcej w urnach.
I wyjaśnia, że jako artysta ma bardzo niepewną sytuację materialną. Ciągle na wszystko brakuje pieniędzy, a grób rodziców w Krakowie może sprzedać nawet za 50 tys. zł. – Na dodatek to jest zachowanie eko, bo przecież miejsc w nekropoliach nie przybywa, a dzięki temu więcej osób spocznie w jednym grobie.
Lampa do dużego pokoju za grób
46-letni Mariusz, też z Krakowa, żałuje, że jego babcia Zosia sprzedała grób na Rakowicach za psi pieniądz. – To było 15 albo 18 lat temu, ceny wtedy były zupełnie inne – wspomina z żalem Mariusz, który zarządza niewielkim parkingiem w centrum Krakowa.
– Teraz to by był przynajmniej porządny grosz, a te naście lat temu to babcia wzięła jakieś marne parę złotych za to. Wszystko się zaczęło od tego, że babcia w biurze zarządu cmentarza musiała zapłacić za 20 lat użytkowania grobów. A ponieważ nasza rodzina ma ich na Rakowicach kilka, to opłata okazała się dość spora. To wtedy babcia Zosia postanowiła sprzedać grób ciotki Klementyny, samotnej córki swojej siostry Reginy – opowiada Mariusz.
– Powiedziała nam, że i tak dużo dla ciotki zrobiła, bo się nią opiekowała siedem lat, gdy ta była chora na raka. Babcia zawsze zaznaczała, że ostatnie dwa lata ciotka leżała w domu bez ruchu i staruszka wszystko przy niej musiała robić sama. Uznała, że to wystarczy i grobem Klementyny nie tylko już nie musi się zajmować, ale też ten grób może po prostu sprzedać. Powiedziała, że potrzebuje zastrzyku gotówki i stąd jej decyzja. Byliśmy w rodzinie zdziwieni, bo babcia zawsze miała w pończosze porządne finansowe zapasy.
Chętnych na grób ciotki Klementyny było co najmniej kilku. – Na kupca babcia trafiła za pośrednictwem sąsiadki, która miała znajomego kamieniarza. Opowiadała, że tam całe szajki polowały na groby, które odkupywały od biednych emerytek, a potem sprzedawały na "wolnym rynku" z kilkukrotnym przebiciem. Ale czy to prawda, to nie wiem. Babcia Zosia wzięła wtedy za grób ciotki Klementyny 1800 zł. Teraz to byłoby 50 tys. zł – kalkuluje
Za pieniądze ze sprzedaży grobu babcia Mariusza kupiła szklaną lampę do salonu. – Nie taką, o której marzyła, z witrażowego szkoła. Tylko taką, co ten witraż miała sztucznie namalowany. Klosz się zbił dość szybko, a po pieniądzach z transakcji nie było śladu. Resztki, które zostały po kupnie lampy, przejedliśmy. A my i tak co roku zapalamy świeczkę na grobie cioci Klementyny, jak odwiedzamy grób babci Zosi. U cioci już leżą jakieś dwie nowe osoby, ale ciocia ciągle ma swoje miejsce na pomniku, a my o niej pamiętamy.
Grób czyni warszawiaka
Mariolę, 38-letnią pielęgniarkę ze Szczecina, zawsze najbardziej denerwowało przechwalanie się koleżanek warszawianek, ile każda ma na stołecznych nekropoliach grobów i na jakim cmentarzu. – Nie zapomnę, jak na dyżurze kiedyś, zaraz po moim przyjeździe do Warszawy, dziewczyny rozmawiały o tym, kto jest prawdziwym warszawiakiem, kto ma prawo narzekać na to miasto, a kto nie – opowiada Mariola
– Ja, jako tzw. słoik, nie miałam prawa pisnąć nawet słówka na temat stolicy. "Jak ci się nie podoba – to wracać do Szczecina" – mówiły. A jak masz grób, to możesz narzekać, ile wlezie, bo to znaczy, że jesteś z Warszawy. Szlag mnie trafiał!
Mąż Marioli, który też osiedlił się w Warszawie dopiero po studiach, również miał dosyć nazywania go "pseudowarszawiakiem" i "słojem". Po naradzie małżeństwo postanowiło kupić grób na jednym ze stołecznych cmentarzy. – Mój maż jest dyrektorem marketingu w dużej firmie farmaceutycznej, więc nas stać – mówi z dumą Mariola.
– Doszliśmy do wniosku, że tu chcemy zapuścić korzenie, tutaj do szkoły chodzą nasze dzieci. Nawet moja teściowa przeprowadziła się do Warszawy po śmierci męża. Najpierw chcieliśmy kupić coś na Starych Powązkach, ale tam ceny dochodzą do 75 tys. zł! Zdecydowałam się jednak poszukać czegoś trochę tańszego – opowiada Mariola. I znalazła.
Małżeństwo trafiło na ogłoszenie o sprzedaży grobu na Cmentarzu Wolskim. – Cena jest trzy razy niższa, a cmentarz też niczego sobie. Zbudowano go w połowie XIX wieku. Najpierw należał do kościoła, potem do miasta, a na początku lat dziewięćdziesiątych znowu trafił pod zarząd kościelny. Wiem, bo wszystko sprawdziłam – wyjaśnia kobieta.
– Niestety nie tak łatwo jest kupić grób, bo po pierwsze to trzeba udowodnić przed zarządem cmentarza, że się jest rodziną, po drugie wszyscy, którzy mają prawo do grobu, muszą się go zrzec, a po trzecie pieniądze za miejsce pochówku daje się sprzedającemu nieoficjalnie, bo nie można zgodnie z prawem sprzedać grobu jak działki pod miastem. Najgorsze jest chyba jednak to, że w tym grobie leżą inne dwie osoby. Zupełnie obce. Ale ostatnia tam pochowana zmarła ponad 40 lat temu. W końcowym rozrachunku to nie będzie miało to żadnego znaczenia.
Coraz mniej cmentarzy, a ceny rosną
Liczba miejsc do pochówku kurczy się, bo Polacy to społeczeństwo starzejące się, w którym więcej ludzi umiera niż się rodzi. I tak w 2019 roku zmarło 414,2 tys. Polaków, w porównaniu do 2017 zanotowaliśmy o 11 tys. zgonów więcej. Mimo że w wielu miastach cmentarze komunalne rozbudowują się, a także powstają nowe, to ma to miejsce na obrzeżach miast i miasteczek. Wiąże się to z długimi dojazdami do cmentarzy. Stąd zainteresowanie kupnem miejsc na istniejących nekropoliach.
Jak jednak zwraca uwagę Adam Soliński, zgodnie z polskim prawem grób nie może być użyty do ponownego chowania przed upływem 20 lat. Warto zatem sprawdzać, czy pochowanie bliskiej osoby jest w ogóle w takim miejscu możliwe – jeżeli będziemy chcieli dokonać pochówku w grobie, w którym ktoś został pochowany np. 15 lat temu, nie mamy do tego prawa przez najbliższe 5 lat. Dopiero po tym czasie – gdy upłynie 20 lat – grób może zostać zlikwidowany lub ponownie użyty.
Należy również pamiętać, że jeżeli w danym grobie pochowano więcej osób, to wskazany termin jest liczony dla każdej z nich oddzielnie, a nie dla całego grobu od momentu pochówku pierwszego zmarłego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl