Blisko ludzi"I po co mi to było". Polki coraz częściej są rozczarowane macierzyństwem

"I po co mi to było". Polki coraz częściej są rozczarowane macierzyństwem

"I po co mi to było". Polki coraz częściej są rozczarowane macierzyństwem
Źródło zdjęć: © Fotolia

22.01.2018 10:01, aktual.: 28.05.2021 13:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Decydują się na dziecko, bo tak trzeba, bo zegar tyka. Rodzina nie chce przestać zadawać trudnych pytań, na przykład, "kiedy mamy zacząć zbierać na wózek". Jakby cały świat się sprzysiągł przeciwko nim. A one mają nadzieję, że będzie tak jak dawniej, że nie trzeba będzie nic w życiu zmieniać. Potem już same muszą zmierzyć się z rzeczywistością i ideałem matki Polki. O tym, że będąc matką nie da się mieć wszystkiego, ale nadal można mieć bardzo wiele, rozmawiamy z psycholog Katarzyną Osenkowską.

WP Kobieta: Coraz częściej do głosu dochodzą kobiety, które są w jakiś sposób macierzyństwem rozczarowane, które uważają, że decyzja o posiadaniu dziecka nie była do końca dobrą decyzją, bo musiały w tym celu poświęcić jakieś swoje plany zawodowe, ambicje, swoje dotychczasowe życie. Poświęcenie jest w macierzyństwo wpisane? *
*
Katarzyna Osenkowska:
Pojawienie się dziecka zawsze wiąże się z tym, że musimy na nowo ustalić pewne priorytety. Dziecko rzeczywiście – przynajmniej przez pewien czas – staje się w naszym życiu najważniejsze, wymaga naszej opieki i uwagi. Ale to też wcale nie oznacza, że musimy rezygnować z kariery. Możemy sobie to wszystko tak ułożyć, żeby godzić te rzeczy ze sobą. Jest przecież wiele kobiet, które mają dzieci i są jednocześnie aktywne zawodowo, czyli są przykładami na to, że da się to wszystko pogodzić. Trzeba jednak zaznaczyć, że one nie robią tego wszystkiego same, tylko korzystają z pomocy i wsparcia partnera, rodziny, opiekunek.

Pamiętajmy również, że dużo zależy tutaj od podejścia konkretnej kobiety. Jeśli kobieta stwierdza, że "musiała" coś poświęcić, to pojawia się pytanie – co to znaczy? Czy ona sama uznała, że "musi"?

*Zdarza się, że kobieta decyduje się na dziecko pod presją partnera, bądź bliskich. Niektóre kobiety twierdzą, że to społeczeństwo w pewien sposób wymusza na nas posiadanie potomstwa. Czy taka kobieta, która czuje, że zdecydowała się na macierzyństwo ulegając jakiejś presji, może coś zrobić, żeby tę sytuację naprostować? *
Posiadanie dziecka tylko dlatego, że kobieta uległa presji, to jest sytuacja dla tej kobiety dramatyczna. Wtedy trzeba zadać sobie pytanie – jakie ja mam podejście do macierzyństwa i do mojego dziecka? Czy moje dziecko było chciane, czy niechciane przeze mnie? Jeżeli była presja ze strony partnera, ze strony rodziny, to należy zapytać – co ta kobieta w tej sytuacji czuła i czego tak naprawdę chciała? To jest kwestia tak naprawdę bardzo indywidualna. Ale nawet jeżeli z jakiegoś powodu kobieta ma dziecko, pomimo że go nie chciała, to w tej sytuacji również jest w stanie zorganizować swoje życie w taki sposób, żeby być mamą i równocześnie spełniać się na innych polach. To jest zawsze możliwe przy odpowiednim wsparciu. Dlatego ważne jest, żeby kobieta znała swoje potrzeby, ale także swoje prawa, po to aby potrafiła je egzekwować i o nie zadbać dla dobra swojego i swojego dziecka.

Czyli wracamy do kwestii ponownego ustanowienia priorytetów i mądrego przeorganizowania życia?
Kobieta w tej sytuacji powinna przede wszystkim zastanowić się nad tym, jakie są jej potrzeby wewnętrzne. Musimy ustalić co tak naprawdę wychodzi od nas, czego my potrzebujemy, a na ile to presja społeczna dyktuje nam, jak żyć. Bo jeżeli ktoś nam układa życie i my czujemy, że to jest scenariusz napisany przez kogoś innego, to nigdy nie będziemy w tej sytuacji szczęśliwe.

Taka sytuacja wpływa też źle na nasze dzieci, bo one uczą się poprzez obserwację. Dzieci widzą i czują więcej, niż nam się wydaje. I jeżeli widzą, że mama jest nieszczęśliwa, lub że mama robi pewne rzeczy pod jakąś presją, to one też się tego uczą od mamy i w dorosłym życiu mogą takie postawy powielać. Jeżeli mamie zależy na tym, żeby dzieci wychowywać w świadomy sposób, to musi wiedzieć, że to, co ona robi ze swoim życiem, jaką postawę prezentuje, to jest największa lekcja, jaką może dać swoim dzieciom.

Musimy więc wyjść od zadania sobie pytania: Czego ja chcę? Czego ja potrzebuję? Zapominając na chwilę o tym, czego oczekują od nas inni po to, aby lepiej poznać siebie i to, co dla nas jest ważne. Co sprawi, że będę szczęśliwą i spełnioną osobą, a przez to dobrą mamą? Teraz przywołam taki banał, który na pewno wszyscy znają: spełniona mama to szczęśliwe dziecko. Ale to jest prawda i to można powtarzać do znudzenia, bo kobiety często o tym zapominają. Wydaje im się, że jeśli się poświęcą, zrobią coś dla dzieci, dla rodziny, co niekoniecznie jest zgodne z ich własnymi potrzebami, z ich światopoglądem i tym, czego one chcą, to że to będzie dobre. A tak niestety nie jest.

*Poświęcenie dla rodziny nie jest dobre dla kobiety? Czy może być też szkodliwe dla dziecka i dla całej rodziny? *
Mama nie powinna się poświęcać. Kiedy czujemy, że się poświęcamy, to już samo w sobie jest dla nas męczące. Wtedy to, co robimy, nie ma takiej wartości, jak kiedy robimy coś z własnej potrzeby. Dzieci też to odczuwają.

Nie jest dobrze, kiedy dziecko jest dla mamy całym jej życiem i nic poza nim dla niej nie istnieje. Kiedy mama tak mocno dziecko do siebie przywiązuje – ale też przywiązuje siebie do dziecka – to dziecko uczy się tego, że jest pępkiem świata, a potrzeby innych ludzi, w tym potrzeby mamy, są drugorzędne albo w ogóle nie istnieją. I po drugie – że właśnie trzeba się w życiu poświęcić dla kogoś innego i w tym kimś wręcz się zatopić. A to nie jest zdrowy rozwój osobowości, bo każda osobowość potrzebuje różnych pól, na których się może rozwijać i różnych sfer zainteresowań, różnych sfer aktywności. Jeśli mama ma życie wypełnione nie tylko dzieckiem, ale też innymi rzeczami, które równoważą ten jej świat, to dziecko uczy się od mamy zachowania takiej życiowej równowagi. Oczywiście zaraz po urodzeniu mama i dziecko żyją w takiej symbiozie i na tym etapie to jest naturalne do pewnego stopnia, ale jeśli to się przedłuża, to nie jest to już rozwojowe.

A co w sytuacji, kiedy po początkach macierzyństwa – kiedy dziecko wymaga naszej maksymalnej uwagi – mama budzi się z pewnego "letargu" i chce tę równowagę odnaleźć? Jak wyjść z sytuacji, gdzie zostałam tylko mamą, a cała reszta została zepchnięta gdzieś na margines?
Najważniejsza rzecz to nasze nastawienie. Warto pomyśleć o tym, że każda mama potrzebuje przerwy, bo – jak to mówią – z pustego nawet Salomon nie naleje. Jeżeli cały czas jesteśmy z dzieckiem, to jest to bardzo męczące i stresujące. Opieka nad dzieckiem – szczególnie na początku – to też jakiś rodzaj pracy. Skoro w normalnej pracy, gdzie mamy osiem godzin, pozwalamy sobie na przerwę na lunch, to dlaczego w takiej pracy, którą wykonujemy 24 godziny na dobę, która nas pochłania pod kątem emocjonalnym, intelektualnym, fizycznym, nie pozwalamy sobie na przerwę? A przecież potrzebujemy tej przerwy po to, żeby lepiej swoją pracę wykonywać, czyli lepiej się naszym dzieckiem opiekować, kiedy do niego wrócimy.

Zapytajmy siebie – co mi to da, ta chwila odpoczynku? Na pewno mnie to jakoś zrelaksuje, jakoś odstresuje. A co to da mojemu dziecku? Bo dzieci są w tym momencie dla nas najważniejsze i wokół nich się kręci całe nasze życie. Trzeba pomyśleć, że moje dziecko też z tego skorzysta, ponieważ ja odpocznę, ja będę bardziej zadowolona, kiedy do mojego dziecka wrócę. Tak więc musimy – dla dobra naszego dziecka – również od niego czasami odpocząć. Myślę, że taki argument opierający się na dobru naszego dziecka pomoże niektórym mamom uznać, że ta potrzeba odpoczynku jest ważna i że mają do niej prawo.

Jeśli chodzi o powrót do swoich aktywności, to wszystko jest tak naprawdę kwestią organizacji. Kiedy zostajemy mamami, to musimy też stać się lepszymi organizatorkami naszego życia. Bo rzeczywiście mamy teraz dziecko, ono jest dla nas ważne i chcemy o nie dobrze zadbać. Ale pamiętajmy, że są też inni ludzie, którzy z nami w tym wszystkim uczestniczą, którzy w jakiś sposób mogą nas wspierać i mogą się tym dzieckiem opiekować razem z nami.
W większości przypadków jest tutaj mama i tata, i tata jak najbardziej powinien zostać włączony w wychowanie dziecka. W naszym społeczeństwie cały czas istnieje niestety mit matki Polki, która poświęca całe swoje życie dziecku i jest główną osobą odpowiedzialną za to dziecko. Całe szczęście to się już powoli zmienia. Obecnie kobiety, będąc aktywne zawodowo, nie są w stanie i coraz częściej nie chcą same tego wszystkiego pogodzić i udźwignąć, potrzebują pomocy. I jeżeli rodzina decyduje się na dziecko, to znaczy, że mąż i żona, czy partner i partnerka zdecydowali się na ten krok razem. Wtedy też ustalają, w jaki sposób ojciec będzie włączony w opiekę nad dzieckiem.

*Tu się pojawia to słynne czekanie, że "on się domyśli". Ale jeśli zawsze to kobieta wszystkim się zajmuje, to mężczyzna się nie domyśli, i może należy go jakoś zachęcić do działania? *
Coraz częściej widzę panów z wózkami w parku, słyszę od znajomych na urlopach tacierzyńskich, to jest bardzo budujące. Panowie też potrzebują od nas tej zachęty, żebyśmy powiedziały, że są nam w tym wszystkim potrzebni. A jeśli jest jakiś opór ze strony partnera do włączenia się w opiekę nad dzieckiem, to powinno być to postawione w formie wymagania – mamy to dziecko razem, więc dlaczego wszystkie obowiązki, cała odpowiedzialność nadal spoczywają tylko na mamie? Kobiety są bardzo odpowiedzialne za rodzinę, ale dobrze by było gdyby też wzięły odpowiedzialność za siebie i za swoją pozycję w społeczeństwie, również za to, jak kształtuje się rola matki w naszym kraju.

Należy dodać, że często mamy same na siebie zakładają pułapkę, bo uważają, że to one są najlepszymi opiekunkami dla dzieci, to one najlepiej wiedzą, czego dzieci potrzebują. Czasami, kiedy partner próbuje się opiekować dzieckiem, mama uważa, że ponieważ to nie jest tak, jak ona by to zrobiła, to jest to zrobione źle i dziecku dzieje się krzywda. I z tym należy się rozprawić. Powinnyśmy dać pole do działania naszym partnerom, dziadkom, rodzinie i bliskim, którzy być może chcą nam pomóc, ale my musimy im na to pozwolić. Nawet jeżeli oni to zrobią inaczej, czy popełnią jakieś błędy, to przecież nic takiego się nie stanie. Nie wyrządzą przecież krzywdy naszemu dziecku. Po drugie – dziecko, jeśli przebywa z różnymi osobami i doświadcza różnych stylów opieki, otrzymuje także różne bodźce, a przez to lepiej się rozwija. Dlatego dziecko korzysta na tym, jeśli ma w swoim otoczeniu więcej osób obecnych i aktywnych, niż tylko samą mamę, choćby to była najlepsza mama na świecie.

Warto również pamiętać, że mężczyźni bardzo lubią jasne i jednoznaczne komunikaty, nie lubią domysłów. Można też powiedzieć, że mężczyźni są raczej zadaniowi. Dlatego czasem trzeba po prostu jasno powiedzieć – "Słuchaj kochanie, chciałabym, żebyś kąpał dziecko, w ten sposób mi pomożesz". Partner wtedy wie, że mycie dziecka należy do niego, że to jego obowiązek w opiece nad dzieckiem. Mało tego, panowie bardzo często się w tej opiece, w byciu ojcem doskonale sprawdzają. Oni lubią być ojcami. Mężczyźni często bardzo cierpią – i o tym też się rzadko mówi, a jest to kulturowo dla nich krzywdzące – bo utarło się, że panowie są gorszymi opiekunami niż kobiety albo że opieka nad dzieckiem to nie jest męskie zajęcie. Ale na szczęście to się zmienia. I bardzo dobrze, bo poprzez stały kontakt i opiekę nad dzieckiem też buduje się więź między ojcem a dzieckiem.

*Wiele kobiet zwraca też uwagę na to, że macierzyństwo pozbawiło je kobiecości, rozumianej jako dbanie o siebie, o wygląd. Sukienki zamieniły na dresy, szpilki na trampki, zmieniło się ich ciało. Czy faktycznie ja-kobieta i ja-matka na jakimś polu się wykluczają? *
Kobiecości i macierzyństwa nie da się rozdzielić. Z tym że macierzyństwo to inny rodzaj kobiecości niż kobiecość polegająca na przykład na ładnym wyglądzie – ale jedno nie wyklucza drugiego. Przede wszystkim musimy pamiętać, że macierzyństwo powinno nas wzbogacać, a nie zubażać. Poza tym to, że urodziło się moje dziecko, nie znaczy że ja przestałam istnieć, że ja zniknęłam. A niestety dla wielu kobiet wciąż tak się dzieje. Być może one uważają, że tak powinno być, że skoro pojawiło się dziecko, to mnie – osoby, która wcześniej żyła, czegoś potrzebowała, o czymś marzyła – już nie ma. Jest to bardzo smutne, na pewno też bardzo trudne i niesprawiedliwe w stosunku do kobiet.

Wracając do kobiecości, jako dbałości o wygląd, to tutaj znowu dotykamy mitu matki Polki, która musi być zmęczona, w jakimś sensie zaniedbana, plama po mleku na koszuli, włosy nieumyte. Nie chciałabym też tu wywierać innej presji na kobiety, że muszą być super matkami, a do tego zawsze świetnie wyglądać, bo to jest kolejne błędne koło. Chodzi o to, żeby każda kobieta czuła się ze sobą dobrze.

Każda kobieta ma inne potrzeby i musi zapytać siebie, czego ona osobiście tak naprawdę potrzebuje. Jeżeli ja – na przykład – zawsze się malowałam i czułam się wtedy kobieco, a teraz jestem mamą i przestałam się malować, czuję się brzydka, nieatrakcyjna i źle to wpływa na moje samopoczucie, to powinnam wygospodarować potrzebny czas i po prostu ten makijaż zrobić. To może być właśnie taka chwila dla siebie, ta nasza przerwa. W tym czasie ktoś inny zajmuje się dzieckiem, albo ono ma drzemkę, a ja mam ten czas dla siebie.

Na pewno wśród swoich pacjentów ma pani również młode mamy. Z jakimi największymi problemami się zmagają?
Zauważyłam ostatnio taki trend, że kobiety czują ogromną presję, żeby być mamami idealnymi. Żyjemy w czasach, kiedy mamy dostęp do różnych informacji, także do informacji na temat macierzyństwa. Wiele osób pisze o tym, jak to perfekcyjne macierzyństwo powinno wyglądać, i co matka powinna robić, żeby dziecko otrzymało wszystko, co jest mu niezbędne do prawidłowego rozwoju. Mamy szukają więc odpowiedzi na to, jak to zrobić, żeby nie popełnić żadnych błędów i żeby swojego dziecka przypadkiem nie skrzywdzić. W tym widzę największy problem, bo te dobre mamy, które kochają swoje dzieci, są przerażone. Przerażone tym, że nie mogą popełnić żadnego błędu. Wtedy zawsze rozmawiam z kobietami i przypominam im, że wcale nie muszą być idealną mamą, wystarczy, że będą mamą wystarczająco dobrą. A to ściąga tą ogromną presję z mamy, co jednocześnie jest też korzystne dla jej dziecka.

Kobiety często mi mówią, że ich matki, które wychowywały dzieci dwadzieścia, trzydzieści lat temu, nie miały dostępu do tych wszystkich informacji, więc mogły popełniać błędy. A my to przecież już wszystko wiemy, więc powinnyśmy wszystko robić idealnie. Właśnie nie. Dziecko też potrzebuje jakiegoś elementu frustracji w swoim życiu, potrzebuje nudy, dziecko potrzebuje też zobaczyć, że mama popełnia błędy, bo to jest ludzkie. I wtedy też samo uczy się o sobie, że nie musi być idealne, że może popełniać błędy, i to jest dla niego dobre.

Zaglądam czasem na fora internetowe, żeby zobaczyć, jak młode mamy ze sobą rozmawiają. Powiem szczerze, że często jestem przerażona tym, co tam czytam – jak te kobiety nawzajem siebie oceniają, jaką tworzą presję na siebie nawzajem. Ponadto po urodzeniu dziecka sfera naszego życia, która powinna być naszą sferą prywatną – bo to jest nasze dziecko – staje się nagle sferą publiczną ponieważ każdy uważa, że ma prawo do tego, żeby mamie mówić, co ona ma robić, jak ma wychowywać dziecko. Stajemy wręcz pod obstrzałem i każda nasza decyzja jest krytykowana, każdy nasz ruch jest oceniany i komentowany. Tymczasem nasze potrzeby i nasze decyzje powinny być dla nas najważniejsze, a nie to, co myśli i mówi o nas ktoś inny.

Katarzyna Osenkowska, Psychoterapeutka i Psycholog z Centrum Terapii i Kreatywności www.ctik.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (424)