FitnessInsulinooporność na cateringu dietetycznym, czyli mój tydzień z Maczfit

Insulinooporność na cateringu dietetycznym, czyli mój tydzień z Maczfit

Źródło zdjęć: © materiały partnera
04.08.2022 14:01, aktualizacja: 10.08.2022 10:02

Nie lubię gotować, a przez względy zdrowotne mogę spożywać bardzo konkretne posiłki – odpowiednio zbilansowane i przygotowane. Postanowiłam oddać się choć na chwilę w ręce specjalistów i wypróbować dietę pudełkową od Maczfit.

Powtórzę – nie lubię gotować. Zwłaszcza odkąd zdiagnozowano u mnie insulinooporność i PCOS. Endokrynolog podejrzewa także Hashimoto, co składa się na piękny zestaw trzech jeźdźców żywieniowej apokalipsy. Przynajmniej dla mnie. Podstawą leczenia jest bowiem odpowiednia dieta. Zamiast gotować to, na co mam ochotę, dodawać to, co chcę i w jakich proporcjach mi pasuje, musiałam zacząć nad każdym posiłkiem i składnikiem dokładnie myśleć, ważyć, kalkulować. Moja niechęć do gotowania jeszcze wzrosła. Dlatego pierwszy raz w życiu pomyślałam o cateringu dietetycznym.

(Pozornie) dobre, acz niekoniecznie smaczne początki

Zanim dotarłam do Maczfit, wypróbowałam dwie inne firmy cateringowe. Przy wyborze pierwszej z nich zaufałam znajomym. Korzystali z niej od kilku miesięcy, byli zadowoleni, wszystko było super. Fakt, super było to, że 5 posiłków przyjeżdżało mi pod drzwi, nie musiałam spędzać nawet kwadransa dziennie w kuchni, a jadłam zgodnie z diabetyczną sztuką. Codziennie menu było inne, nie jadłam tego samego przez kilka dni.

No i tu chyba plusy się kończą. Po początkowej euforii przyszło znudzenie. Doszłam do wniosku, że posiłki są mdłe, często suche, niespecjalnie przyprawione. Najpierw zrzucałam to na karb insulinoopornościowych zasad. Z czasem, rozeznając się w sieci, uznałam, że tak być nie powinno. No ale stało się. Zamówiłam catering na przeszło miesiąc i musiałam z tym żyć. Do dziś nie wiem, czy ta firma traktowała "niski indeks glikemiczny" wyjątkowo po macoszemu, czy to ja mam specyficzne gusta kulinarne. Znajomi, którzy mi ją polecili, wciąż utrzymują, że wszystko bardzo im smakowało. Ale mieli "zwykłą" dietę, nie dla diabetyków. Może właśnie tu tkwił problem.

Przy drugiej firmie byłam nieco ostrożniejsza – zaczęłam od wykupienia tygodnia, by spróbować "z czym to się je". Było dużo lepiej. Raz na kilka dni zdarzały się posiłki, które totalnie mi nie smakowały, jednak to raczej wina moich osobistych upodobań niż obiektywnej oceny. Pewnie większość z was sałatkę z łososiem czy carpaccio z buraka zjadłaby ze smakiem. Ja niestety nie. Jest to jednak poświęcenie, na które byłam gotowa – nie zawsze wszystko musi mi pasować. Pewnie korzystałabym z tej oferty po dziś dzień, gdyby nie fakt, że z racji pracy zdalnej dzielę moje życie pomiędzy Warszawę a wschodnią Polskę, gdzie ten catering niestety nie dociera.

Wtedy wchodzi on… cały na biało!

© Licencjodawca

To firma uważana przez osoby korzystające z dobrodziejstw cateringu dietetycznego za markę z półki "premium". Przewijała mi się w relacjach influencerów, reklamach, opowieściach znajomych. Byłam zwyczajnie ciekawa, skąd ta sława.

Zdecydowałam się na wybór diety bliźniaczej do tych, z którymi miałam do czynienia wcześniej, czyli 1800 kcal z niskim indeksem glikemicznym (w Maczfit pod nazwą Diabetic). Wiedziałam, że w gotowej, z góry ustalonej diecie znowu część posiłków może nie trafić w moje gusta. Wiedziałam też, że w Maczfit, w przeciwieństwie do poprzednich firm, mogę sięgnąć po dietę, którą ułożę sobie sama – świadomie wybiorę, co i kiedy będę jeść, unikając przykrych niespodzianek. Chciałam jednak móc porównać ten tydzień do moich dotychczasowych doświadczeń. I zaufać dietetykom współpracującym z firmą. Moja wiedza w zakresie odpowiedniego bilansowania jadłospisu wciąż mocno kuleje.

Warto wspomnieć w tym miejscu, że oferta Maczfit jest na tyle szeroka, że z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. 13 gotowych diet, od podstawowych Comfort, Fit & Slim, Vege czy Wegan po mocno specjalistyczne, np. FODMAP (dla wrażliwych jelit), No Gluten & Lactose (przy nietolerancjach pokarmowych) czy Mami - dedykowana przyszłej mamie. Do tego istnieje opcja samodzielnego skomponowania diety – można przebierać w 40 daniach każdego dnia, by ułożyć jadłospis, który będzie idealnie dopasowany do naszych potrzeb.

Jakie są moje wrażenia?

Teraz, po tygodniu z Maczfitem już wiem, skąd ta "łatka" marki premium. Nawet nie będę się rozpisywać (bo powinno być to oczywiste w każdym cateringu), że wszystko było świeże, świetne jakościowo, a jadłospis był wręcz spektakularnie różnorodny. Co jednak zwróciło moją uwagę i wyróżniało go od poprzednich wypróbowanych przeze mnie diet pudełkowych?

Przede wszystkim dania wręcz ociekały smakiem. Ani przez moment nie przemknęła mi przez głowę myśl, że coś jest niedoprawione i mdłe. Nawet z pozoru prosta i zwyczajna pasta tzatziki z serem greckim była niemalże ucztą dla kubków smakowych.

Brownie orkiszowe z batata (bez cukru) i nektarynki
Brownie orkiszowe z batata (bez cukru) i nektarynki© Licencjodawca | Paulina Tokarska

W panelu klienta na stronie albo w aplikacji Maczfit mogłam podejrzeć menu na cały tydzień, dokładny skład każdego z dań, ewentualne alergeny itp. W obu poprzednich firmach miałam dostęp tylko do jadłospisu na dzień albo dwa do przodu. Tutaj jeszcze zanim dostałam pierwszą paczkę, wiedziałam, co mnie czeka. Co więcej – w aplikacji na zdjęciach mogłam podejrzeć jak będą wyglądały dania, ryzyko niespodzianek sprowadzone do minimum! Jeżeli zauważyłam, że coś ewidentnie nie jest w moim guście, mogłam odpowiednio wcześnie zareagować i w razie potrzeby zaplanować sobie posiłek zastępczy. A zdarzyło mi się to tylko jeden raz. To bardzo dobry wynik.

© Licencjodawca | Paulina Tokarska

Świetna jest zresztą sama aplikacja Maczfit. Prosta, intuicyjna, zawiera wszystkie dane nt. aktualnej diety, a dodatkowo za zgodą użytkownika może przypominać o tym, że nadeszła pora zjedzenia kolejnego posiłku, potrzebie nawodnia czy regularnym ważeniu, co pozwala monitorować postępy.

© Licencjodawca | Paulina Tokarska

Czy mogę coś jeszcze dopowiedzieć? Z niezaprzeczalnych plusów posiadania diety pudełkowej jest oszczędność – czasu (tak w kuchni, jak na zakupach), cierpliwości (w kolejkach sklepowych) i często pieniędzy. Przy obecnie szalejącej inflacji i cenach w sklepach… sami wiecie. Dodatkowo w lodówce nie zalegają nam resztki niewykorzystanych składników i nie mamy sumienia, ze wyrzucamy/marnujemy jedzenie, a tym samym pieniądze.

Słowem zakończenia - polecam Maczfit każdemu. Bez wyjątku. Pokażę wam też kilka moich ulubionych pozycji z tego tygodnia.

Frittata z włoską kiełbaską salsiccia, serem, zielonym groszkiem i szpinakiem z sosem ajwarowym
Frittata z włoską kiełbaską salsiccia, serem, zielonym groszkiem i szpinakiem z sosem ajwarowym© Licencjodawca | Paulina Tokarska
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także