Iwona Cichosz to Miss Świata Głuchych. "Musimy mierzyć się ze znieczulicą"
Iwona Cichosz w 2016 r. została Miss Świata Głuchych. Że taki konkurs istnieje, można było dowiedzieć się właśnie za jej sprawą. Dziś 29-latka robi karierę – zajęła 2. miejsce w "Tańcu z Gwiazdami", a teraz gra w serialu. Ale, jak mówi, wciąż boryka się z problemami, o jakich słyszący nie mają pojęcia.
25.11.2018 | aktual.: 06.03.2019 15:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Karolina Błaszkiewicz, WP Kobieta: Gdybyś miała porównać swoje życie sprzed Miss Świata Głuchych, a po nim, to co się zmieniło?
Iwona Cichosz: Wiele się rzeczy zmieniło. Ja się zmieniłam. Już nie jestem naiwną osobą, która myśli, że każdy człowiek jest dobry i bezinteresowny. Świat show biznesu wiele mnie nauczył i sporo jeszcze muszę pobrać lekcji. Stałam się silniejsza i bardziej uważna, więcej obserwuję ludzi, analizuję ich zachowania Te wszystkie doświadczenia - złe i dobre - tylko człowieka wzbogacają.
Korona Miss bardzo zobowiązuje?
Wiem, że wielu młodych ludzi, zarówno słyszących jak i głuchych, patrzy na to, co robię. I czuję na sobie ogrom odpowiedzialności. Każdą decyzję muszę dokładnie przemyśleć, bo dla pewnej części społeczności jestem wzorem do naśladowania. Chociaż oddałam koronę, to rola ambasadorki świata głuchych została.
Ona ci ciąży?
Nie jest to łatwa rola, ale czerpię z niej ogromną przyjemność. Choćby kiedy dostaję wiadomości, że dzięki mnie ktoś zaczął naukę języka migowego albo przestał siebie krzywdzić i stara się czerpać garściami z życia, mimo wszystko… Za każde takie słowo jestem wdzięczna i wiem, że to, co robię, jest cenne dla innych. Czuję też, że dzięki popularności, więcej ludzi liczy się z moim zdaniem i wykorzystuję to, by jak najwięcej ludzi edukować o moim świecie. Dlatego założyłam kanał na YouTube, gdzie obalam stereotypy na temat głuchych, opowiadam o ich kulturze i nie tylko.
Rozumiem, że jest wiele do zrobienia…
Głusi muszą mierzyć się ze znieczulicą ludzi pracujących w urzędach, miejscach publicznych jak na przykład szpitale, przychodnie. Czasem niestety zdarzają się takie sytuacje, że głusi przychodzą do lekarza i mają przygotowane kartki z informacją, co im jest i lekarz potrafi nawet odmówić przyjęcia pacjenta z powodu braku tłumacza. A przypuśćmy jest to 75-latka. Gorsze jest jednak to, że w szpitalach nie ma tłumaczy języka migowego i w razie awaryjnej sytuacji, gdy na oddział trafi głuchy pacjent, nie może im powiedzieć, że np. ma alergie na jakieś leki. Czasem jest tak, że pielęgniarki przechodzą podstawowy kurs języka migowego, ale to nie wystarcza. Potrzebny jest tłumacz, który zna PJM na poziomie zaawansowanym, bo zdrowie pacjenta jest największą wartością.
Można pomyśleć, że przez swoją popularność jest ci teraz łatwiej…
Nie jest. Wciąż muszę prosić o zapewnienie mi tłumacza, o dodanie napisów do filmów. Jest to uciążliwe, zwłaszcza, że otoczenie w którym pracuję, nadal nie potrafi zrozumieć mojej potrzeby i wszyscy tłumaczą się brakiem czasu, kasy itd. Rząd powinien pokrywać koszty dla tłumaczy, żebyśmy nie musieli za nich płacić z własnej kieszeni, a wciąż tego nie ma. Inne problemy to dostępność do informacji np. brak lub śmiesznie mała ilość napisów w telewizji, brak napisów w polskich filmach w kinach czy w teatrach. Czasem dają angielskie, ale my jesteśmy przecież Polakami. Komunikaty na dworcach - nie ma choćby informacji w postaci tekstu na telebimie np. o zmianie toru. Dostęp do wideotłumacza powinien być 24h na dobę, 7dni w tygodniu, a nie w określonych godzinach, bo nagłe sytuacje zdarzają się nie od 8:00 do 15:00.
Dlaczego tak bardzo ważne jest tłumaczenie mowy na język głuchych?
Chcemy być na bieżąco i wiedzieć, co się dzieje wśród nas. Wyobraź sobie, że żyjesz w świecie głuchych i wszędzie jest język migowy, a bardzo rzadko jest tłumaczenie z języka migowego na twój język foniczny. Jak wtedy byś się czuła? Odizolowana, zagubiona, niewiedząca co się dzieje, nie jesteś zaangażowana w żadną politykę, wydarzenia itd., bo najzwyczajniej na świecie nic nie rozumiesz.
Aga Osytek, tłumaczka Polskiego Języka Migowego, powiedziała mi kiedyś, że głusi powinni być bardziej aktywni w życiu społecznym i politycznym. Co o tym sądzisz?
Powinni być - to prawda, chcemy być, ale niestety często nie mamy jak! Nawet jak teraz pojawiają się wydarzenia z udziałem tłumacza języka migowego, to wciąż niewielu na nie przychodzi. Dlaczego tak jest? A bo przez wiele, wiele lat, nie było dla nas nigdzie wstępu i tak się przyzwyczailiśmy, że prawie nie wychodzimy. To jest efekt długiej dyskryminacji i zmiana tego wymaga czasu i cierpliwości. Widzę, jak teraz coraz więcej głuchych, nieśmiało wychodzi ze swojej bezpiecznej przestrzeni do świata i uczestniczy w spotkaniach. Wierzę, że za parę lat będzie lepiej. Ludzie muszą przyzwyczaić się do zmian. Poza tym, polityka jest niestety bardzo nieczuła na potrzeby głuchych, więc trudno pchać się tam, gdzie nas nie widzą.
A czy fakt, że ludzie znają cię dzięki udziałowi w "Tańcu z Gwiazdami" czy roli w serialu "Leśniczówka", stają się bardziej otwarci na twój świat?
Tak, moja popularność spowodowała, że ludzie są ciekawsi mojego świata i nie boją się do niego zbliżyć. Chcą poznawać kulturę głuchych, są głodni wiedzy. Zauważyłam także ogromny wzrost zainteresowania nauki języka migowego, co mnie naprawdę cieszy. Zawsze o tym marzyłam i każda wiadomość od osoby, która pisze, że właśnie zaczęła naukę PJM sprawia, że chce mi się skakać z radości!
Co słyszący mogą jeszcze zrobić dla głuchych?
Wspierać nas, rozprzestrzeniając innym wiedzę o nas, udostępniając moje vlogi i vlogi Marty Korytowskiej (kanał "Pomigane"), bo teraz siła jest w Internecie. Im więcej osób o nas wie, tym lepiej nas zrozumie i będzie chętnych do pomocy w różnych sprawach np. we wprowadzaniu nauki języka migowego w szkołach, przedszkolach, czy w uznaniu PJM jako języka mniejszości kulturowo-językowej w ustawie.
Sama mocno działasz w tej kwestii.
Tak, w wolnych chwilach tłumaczę jeszcze podręczniki szkolne na PJM. Latam też co miesiąc do Oslo na warsztaty aktorskie w Teatrze Manu - to teatr, w którym grają tylko głusi aktorzy i te warsztaty są wspaniałe, bo prowadzą to głusi instruktorzy z całego świata.
No i jeszcze masz "Leśniczówkę".
Moje życie zawodowe w tej chwili jest skupione wokół tego serialu. Najciekawsze, że pomysł roli, jak i obsadzenia mnie w niej, wyszedł od samego producenta - Piotra Mikołajczaka. Ten fakt był wręcz dodatkowym atutem tak wielobarwnej i wielowymiarowej postaci, jaką jest Maryna Ruszczyc.
Praca na planie ze słyszącymi aktorami to wyzwanie? Wyobrażam sobie tylko, że początki mogły być trudne…
Pamiętam, że tak bardzo się bałam pierwszego dnia pracy na planie, że aż poprosiłam o spotkanie z Agatą Kuleszą, która wprowadziłaby mnie w tajniki pracy w świecie filmowym. Nauczyła mnie słownictwa pracy na planie, generalnie wytłumaczyła mi, jak to zwykle wygląda i z taką wiedzą spokojniejsza zaczęłam pierwszy dzień pracy. I byłam zdziwiona, że całkiem nieźle się współpracuje z aktorami. Bardzo mnie zaskoczył fakt, że cała ekipa była cierpliwa i starała się bardzo wyjść mi naprzeciw, jeśli chodzi o komunikację. Pytali, jak się miga "pierwsza pozycja", "akcja", "po scenie" itd. Poza tym aktorzy "Leśniczówki" są wspaniali m.in. Jola Fraszyńska, Beata Schimscheiner, Marcin Stec czy Michał Czernecki.
Czy koledzy z planu uczą się języka migowego?
Tak! Najpierw uczył się Marcin Stec, który grał chłopaka Maryny, więc skoro byliśmy parą to stwierdziliśmy, że powinniśmy migać do siebie i mieliśmy sporo tej nauki. Potem, kiedy relacja Maryny z Markiem została zakończona, to scenarzyści napisali kolejną miłość dla Maryny – Pawła, granego przez Michała Czerneckiego. Michał był bardzo pilnym i uzdolnionym uczniem. To było wspaniałe uczucie, że na planie mogłam z kimś rozmawiać w języku migowym. Kiedy głusi pisali do mnie, że to wspaniale, że słysząca postać, jaką jest Paweł, miga, to dumna mnie rozpierała jako nauczycielki. Miałam szczęście, że trafiłam na naprawdę zdolnych aktorów.
A jak widzowie na ciebie reagują?
Bardzo pozytywnie! Głusi się cieszą, że do roli głuchej postaci została obsadzona właśnie niesłysząca aktorka. Cieszą się też, że język migowy jest widoczny na antenie. Natomiast słyszący bardzo lubią moją postać, bo jest inna od reszty. Maryna emanuje tajemniczością i wprowadza niezwykłą aurę w całe otoczenie serialu.
Na koniec – co osoba słysząca, stykająca się po raz pierwszy z głuchymi, powinna o nich wiedzieć?
Że głusi to są normalni ludzie, tacy sami jak słyszący. Mamy te same potrzeby, problemy, też rodzimy dzieci, robimy zakupy, jedni prowadzą biznes, drudzy wykładają na uczelniach. Żeby się nas nie bali, że jedyną różnicą między nami jest język. Że głusi mogą wszystko... oprócz słyszenia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl