Izabella Łukomska-Pyżalska: chcę dać przykład moim dzieciom
Kobieta-orkiestra. Nie boi się wyzwań. Pojawiła się na okładce „Playboya”, prowadzi firmę deweloperską, jest prezesem Warty Poznań, wychowuje piątkę dzieci. Teraz zaczyna swoją przygodę z polityką. Jak znajduje czas na to wszystko?
Kobieta-orkiestra. Nie boi się wyzwań. Pojawiła się na okładce „Playboya”, prowadzi firmę deweloperską, jest prezesem Warty Poznań, wychowuje piątkę dzieci. Teraz zaczyna swoją przygodę z polityką. Jak znajduje czas na to wszystko?
WP.PL: Ma Pani wiele obowiązków. Piątka dzieci, firma budowlana, klub piłkarski, teraz kandyduje Pani do Parlamentu Europejskiego. Pani grafik musi być bardzo napięty.
Izabella Łukomska-Pyżalska: To prawda. Mam bardzo dużo zajęć i mnóstwo obowiązków. Szczególnie, że zajmuję się wieloma różnymi rzeczami. W jednym momencie obmyślam strategię reklamową firmy budowlanej, za godzinę rozwiązuję sprawy klubu Warta Poznań, później jadę odebrać dzieci. Teraz jeszcze kandyduję do Parlamentu Europejskiego, co sprawia, że mam coraz więcej na głowie. Jednak lubię być aktywna i zajęta. W ten sposób się realizuję. Wiadomo zresztą, że my, kobiety, mamy talent do organizowania sobie czasu.
Ma Pani piątkę dzieci. Dwa miesiące temu urodziła Pani bliźnięta. Czy myśli Pani, że uda się Pani znaleźć czas na kampanię wyborczą?
Nie ukrywam, że bywa ciężko, jednak daję sobie radę. Na szczęście Warta Poznań jest w dobrej kondycji, poza tym mam dwóch wspaniałych wiceprezesów, którzy pomagają mi we wszystkim. Mam też ogromne wsparcie bliskich. Mąż w pełni wspiera mnie w moich planach i cieszy się, że mogę się realizować.
To zadziwiające, jak udaje się Pani połączyć te wszystkie obowiązki. Czy już jako dziecko była Pani tak aktywna?
Tak, odkąd pamiętam. Już jako nastolatka szukałam okazji do tego, żeby dorobić. Tylko w jaki sposób taka młoda dziewczyna może to zrobić? Zaczęło się więc od pracy modelki. Później doszła firma Family House, która wspaniale się rozwija. Następnie zostałam prezesem Warty Poznań. Wiadomo jednak, że akurat na tym się nie zarabia, na to się wydaje pieniądze. Warto jednak zrobić coś dla lokalnej społeczności. Od pewnego czasu czułam jednak, że chcę jeszcze coś zrobić, stąd zainteresowanie polityką.
Zajmuje się Pani w życiu stereotypowo „męskimi” zajęciami. Klub piłkarski, firma budowlana, teraz próbuje Pani swoich sił w polityce. Jak reaguje na to otoczenie?
Zawsze dziwię się, że niektórzy uważają, że zajmuję się „męskimi” rzeczami. Interesują się tym zresztą głównie media. Chyba nikt oprócz dziennikarzy nie zadał mi prosto w twarz takiego pytania. Ja sama nie czuję, żeby było w tym coś dziwnego. Dla mnie stanowiło to zupełnie naturalną ścieżkę rozwoju. Na przykład zdecydowałam się zostać prezesem Warty Poznań, bo chciałam zrobić coś dobrego dla kultury fizycznej w moim mieście. Nie ukrywam, że jestem lokalną patriotką.
Będzie Pani kandydować do Parlamentu Europejskiego z ramienia Europy Plus i Twojego Ruchu. Skąd zainteresowanie polityką?
Ta decyzja kiełkowała we mnie od dłuższego czasu. W końcu stwierdziłam, że muszę coś zrobić w tym kierunku. Myślę, że mogę zrobić wiele dobrego dla naszego kraju. Byłabym też pierwszą rodowitą Poznanianką w Parlamencie Europejskim.
Jaki jest Pani główny cel w polityce?
Chciałabym zaangażować się w działanie parlamentarnej Komisji Kultury i Edukacji. Wydaje mi się, że wciąż za mało robi się w tym obszarze. Szczególnie jeżeli chodzi o kulturę fizyczną. Młodzież nie ma gdzie trenować, wciąż za mało jest miejsc do uprawiania sportu. Za mała jest też świadomość społeczna tego problemu. Dzieci objadają się słodyczami, mają problemy z nadwagą, a nawet otyłością. To alarmujące. Chciałabym więc jako pierwsza Wielkopolanka zasiąść w tej komisji i zrobić coś dla społeczeństwa.
Kolejny obszar, który mnie interesuje, to zachęcenie kobiet do tego, żeby rodziły dzieci. Prawda jest taka, że mamy największy niż demograficzny w historii i jeżeli dalej tak będzie, pojawi się potężny problem gospodarczy. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie można po prostu kazać kobietom rodzić. Panie odwlekają w czasie rodzenie dzieci, bo często są w trudnej sytuacji materialnej. Dlatego uważam, że państwo powinno gwarantować miejsce w żłobku, w przedszkolu, odpowiednią opiekę socjalną.
Partia Twój Ruch ma wiele postulatów wzbudzających kontrowersje w społeczeństwie, na przykład legalizacja palenia marihuany. Co Pani o tym sądzi?
Cóż, sama nie palę i nigdy nie paliłam marihuany. Uważam jednak, że państwo powinno mieć kontrolę nad tym aspektem. Co bowiem, jeżeli moje dzieci będą chciały w przyszłości spróbować? Chyba lepiej, żeby wszyscy wiedzieli, co właściwie znajduje się w działce, kto jest dostawcą, itp. Gdyby marihuana była legalna, państwo miałoby nad nią kontrolę. W dodatku mogłoby na niej zarabiać.
A co z powszechnym prawem do aborcji?
Nie jestem członkiem Twojego Ruchu, startuję tylko z list wyborczych tej partii. Mogę więc mieć odmienne zdanie na pewne tematy. Uważam, że życie zaczyna się w momencie, kiedy bije serce płodu. Rozumiem, że czasem dokonuje się aborcji z powodu ciężkich wad rozwojowych płodu albo kiedy poczęcie nastąpiło w wyniku gwałtu. Uważam jednak, że w pozostałych przypadkach powinno się chronić życie. Lepiej urodzić i oddać dziecko do adopcji, niż przeprowadzić aborcję. Miałam kiedyś inne zdanie na ten temat, ale wszystko zmieniło się, kiedy urodziłam swoje dzieci.
W rozmowie z Panią można odnieść wrażenie, że jest Pani bardzo konkretną osobą.
Tak, to prawda. Zawsze wolałam coś robić niż gadać. Mam sprecyzowane plany, jestem ambitna i dążę do celu.
Nie sposób nie poruszyć tematu Pani sesji w „Playboyu”. Niektórzy wciąż to Pani wypominają, ale wydaje się, że Pani wykorzystuje tę popularność na swoją korzyść.
Tak, to swojego rodzaju smaczek dla mediów. Wydaje mi się, że gdyby nie ta sesja, nikt nie interesowałby się przejęciem przeze mnie Warty Poznań. A taki medialny szum to bardzo skuteczne narzędzie PR-owe, co zresztą widać w statystykach klubu. Racja, są tacy, którzy wciąż mi to wypominają, którzy twierdzą, że jeżeli ktoś był w „Playboyu”, nie ma już szansę na karierę w biznesie czy w polityce. Uważam, że to bzdura. Tym bardziej, że pozowanie to już dla mnie zamknięty rozdział w życiu.
W takim razie panowie będą zawiedzeni…
(śmiech) Cóż, muszą wrócić do archiwalnych numerów.
Może zdradzi Pani czytelniczkom, jak Pani to robi, że tak świetnie Pani wygląda?
Dbam o siebie, przestrzegam diety. Przy czym dieta nie jest dla mnie krótkotrwałym programem odchudzania, a pewnym stałym sposobem odżywiania się. Poza tym ćwiczę na siłowni cztery razy w tygodniu. Ważne, żeby zdrowo jeść, ruszać się i dawać w ten sposób przykład swoim dzieciom.
Rozmawiała Sylwia Rost