Blisko ludziJak alimenciarze wykorzystują pandemię, by nie płacić na dzieci? "Kłamie w żywe oczy"

Jak alimenciarze wykorzystują pandemię, by nie płacić na dzieci? "Kłamie w żywe oczy"

"Bo przez koronawirusa musiałem zawiesić działalność firmy", "bo szef obniżył mi pensję", "bo zostałem zwolniony z pracy" – dzięki pandemii wielu alimenciarzy dostało nowe preteksty, by nie regulować swoich zobowiązań wobec dzieci. I mogą czuć się bezkarni, ponieważ ten trudny czas mocno ograniczył działalność komorników czy sądów.

Jak alimenciarze wykorzystują pandemię, by nie płacić na dzieci? "Kłamie w żywe oczy"
Źródło zdjęć: © Getty Images

16.05.2020 | aktual.: 16.05.2020 12:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Już przed pandemią ściągalność alimentów w Polsce była najniższa w Unii Europejskiej – swoje zobowiązania regulował zaledwie co piąty mężczyzna. Odkąd zaczęliśmy zmagać się z koronawirusem, sytuacja się pogorszyła. Tylko w marcu w bazie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor znalazło się 2568 nowych osób zalegających z alimentami. Figuruje tam już blisko 290 tys. Polaków, których łączne zaległości wynoszą niemal 11,5 mld zł.

Ponad milion dzieci bezskutecznie czeka na przyznane przez sąd pieniądze od jednego z rodziców, w dziewięciu na dziesięć przypadków – ojca. I ta liczba może rosnąć, ponieważ z całego kraju płyną informacje o dużym spadku wpływu alimentów. Nie tylko egzekwowanych przez komorników, którzy w czasie pandemii mocno ograniczyli działalność, ale również zobowiązań regulowanych wcześniej w miarę systematycznie.

Tłumaczenie alimenciarzy jest teraz jedno: koronawirus.

Zobacz także: Aleksandra Kisiel mówi o urodzie. Jak zadbać o siebie podczas kwarantanny?

Czas oszustów

Karolina rozwiodła się 3 lata temu. Samotnie wychowuje 4-letniego Kubę i 8-letnią Wiktorię. Choć już na sprawie rozwodowej zasądzono alimenty, mąż od początku nie był chętny do ich regulowania. – Niemal każdą złotówkę musiałam od niego wydusić. Komornik często bezradnie rozkładał ręce, bo co z tego, że zajął rachunek bankowy Pawła, skoro on prowadzi działalność usługową i zazwyczaj dostaje gotówkę do ręki? Co kilka miesięcy na jego rachunku znajdowało się parę złotych, żeby komornik mógł je zająć, a prokurator nie oskarżył go o uporczywe uchylanie się od regulowania zobowiązań – opowiada.

Niekiedy jednak Paweł miał "gest" i z własnej woli przekazywał odpowiednią kwotę na dzieci. Ostatni raz zrobił to w lutym tego roku. – Od tego czasu słyszę, że z powodu koronawirusa musiał zawiesić działalność i nie ma pieniędzy. Kłamie w żywe oczy, bo od jego znajomych wiem, że nadal pracuje, tylko ukrywa to przed skarbówką i innymi urzędami. A także przede mną, żebym nie męczyła go o alimenty – denerwuje się Karolina.

Na nic zdają się rozmowy z byłym mężem. – Śmieje mi się w twarz, a ostatnio bezczelnie stwierdził, że skoro nie stać mnie na utrzymanie dzieci, to on chętnie przejmie nad nimi opiekę, a ja jemu będę wówczas płaciła alimenty – wspomina kobieta, która już kilka razy bezskutecznie interweniowała w kancelarii komorniczej. Dowiedziała się jednak, że z powodu pandemii ograniczono osobisty kontakt z interesantami, wstrzymano także wizyty terenowe czy licytacje majątku dłużników.

– Dla takich oszustów jak Paweł nastał teraz świetny czas. Wokół zapanował bałagan, w którym czują się jak ryba w wodzie. I wszystko mogą zawsze zwalić na koronawirusa. A ja muszę się martwić, jak przeżyć do pierwszego z jednej marnej pensji. W dodatku szef straszy mnie zwolnieniem, ponieważ też boryka się z problemami finansowymi, a ja często brałam ostatnio wolne, bo nie miałam z kim zostawić syna, gdy zamknęli przedszkole – mówi Karolina.

Koronawirus stał się pretekstem do niepłacenia alimentów również dla Maurycego, byłego męża Ewy. Mają troje dzieci: 4-letniego Jaśka, 7-letniego Oskara oraz 11-letnią Emilkę. Rozwiedli się w ubiegłym roku.

– Sąd przyznał mi alimenty w kwocie po 700 złotych na każde dziecko. Nie muszę chyba przekonywać, jaki duży jest to dla mnie zastrzyk finansowy. Problem w tym, że Maurycy wpłacał te pieniądze tylko przez kilka miesięcy. I przestał – opowiada Ewa.

Mężczyzna co pewien czas odwiedza dzieci, ale gdy pada pytanie o alimenty, wzrusza ramionami i twierdzi, że z powodu koronawirusa stracił pracę, jest w kiepskiej sytuacji finansowej i nie stać go na comiesięczne przelewanie ponad dwóch tysięcy złotych. – Najgorsze jest to, że ściemnia, bo wiem, że mimo panującego wirusa wciąż dobrze zarabia. Tylko szef zatrudnia go teraz na czarno, by w dokumentach figurował jako bezrobotny na wypadek, gdybym chciała od niego alimentów – tłumaczy Ewa. – Nie rozumiem, jak można oszukiwać własne dzieci. I to jest mężczyzna, którego kiedyś kochałam i z którym spędziłam najpiękniejsze lata swojego życia? Szok!

Alimenty natychmiastowe rozwiążą problem?

Podobnych historii jest wiele. Z powodu pandemii liczne grono Polaków znalazło się w trudnej sytuacji finansowej, straciło pracę lub pracodawca zmniejszył im wynagrodzenie. Jednak dla niektórych koronawirus stał się tylko pretekstem, by uniknąć regulowania zobowiązań wobec dzieci. I choć o zmianie wysokości zasądzonych alimentów lub o zwolnieniu z ich płacenia może decydować jedynie sąd, wielu ojców na własną rękę wstrzymuje przelewy wiedząc, że egzekwowanie od nich spłaty długu jest obecnie bardzo trudne.

Czy alimenciarze mogą czuć się bezkarni? Teoretycznie uporczywe uchylanie się od płacenia zobowiązań wobec dzieci jest przestępstwem zagrożonym karą do 2 lat więzienia. Jednak jeszcze przed pandemią tego typu sprawy były często umarzane przez sądy ze względu na małą szkodliwość społeczną czynu.

Poza tym "uporczywość" bywa rozmaicie interpretowana przez prawników. Płacenie niewielkich kwot raz na jakiś czas często już nie jest uznawane za uporczywe uchylanie się, a niekiedy wystarczy, że ojciec podaruje dziecku raz w roku prezent na Dzień Dziecka.

Niepokoi to Rzecznika Praw Dziecka. "Dzieci, którym należą się alimenty, nie mogą być w czasie pandemii pozbawione środków do życia. Sprawy w sądach stanęły, dlatego szansą na szybką pomoc dla najmłodszych jest pilne przyjęcie ustawy o alimentach natychmiastowych" – podkreślił w niedawnym wystąpieniu Mikołaj Pawlak.

W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają już prace nad nowelizacją Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego wprowadzającą m.in. przepisy dotyczące alimentów natychmiastowych, które byłyby przyznawane w ciągu zaledwie 2 tygodni dzięki maksymalnemu uproszczeniu formalności. Do ich otrzymania wymagane ma być tylko złożone pod rygorem odpowiedzialności karnej oświadczenie o uzyskiwanych dochodach, kosztach utrzymania, liczbie wspólnych dzieci, a także wskazanie, że pozwany nie płaci na ich utrzymanie.

Wysokość alimentów natychmiastowych będzie zależna od liczby dzieci w rodzinie – 496 zł w przypadku jednego, 450 zł na każde z dwojga, 404 zł na każde z trojga, 359 zł na każde z czworga, 313 zł na każde z pięciorga i więcej dzieci. Przyznanie tego wsparcia nie zamknie drogi do sądowej walki o wyższe alimenty, kiedy pandemia już minie. Na razie jednak nie wiadomo, kiedy te przepisy wejdą w życie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (381)