Mój ojciec to alimenciarz. Takich jak ja jest więcej
Przez całe życie noszę brzemię dziecka alimenciarza. Napisałam artykuł, w którym opowiedziałam, jak na moim życiu odbił się brak wsparcia ojca. Posypały się komentarze - a w nich wasze historie. Dostałam też poruszające wiadomości. Wiem jedno: nie jesteśmy sami.
18.04.2018 | aktual.: 18.04.2018 14:45
Pod tekstem zostawiliście setki komentarzy. W nich historie podobne do mojej – dramatyczne, wywołujące ciarki. Niezwykle wstrząsające były też wiadomości, które trudno zapomnieć. Oto część z nich.
Krystian: "Ja również wychowałem się bez ojca i też miałem poczucie wstydu w wielu sytuacjach. Ja również pamiętam jak mama ślęczałam nad rachunkami, pamiętam jak brała w różnych sklepach na 'kreskę', ale jak wyczerpał się limit, chodziła na działkę na 'szaber' i z tych rzeczy robiła posiłki. Jak udało się załatwić ziemniaki, to na przemian były placki, kluski czy kopytka. Ubrania? Tanie i szybko się psuły. Czy ma to wpływ na mnie dzisiaj? Ma, w kilku aspektach, ale czasem na odwrót - kupuję rzeczy, których kiedyś pragnąłem po to tylko, żeby zaspokoić dawne pragnienia i potrzeby lub marzenia".
Tomek: "Pierwsza połowa lat 80. Gówniane i biedne czasy, ale niektórzy mieli rodzinę zagranicą. A przynajmniej dwoje rodziców pracowało. U mnie była tylko mama, która z trudem wiązała koniec z końcem. A ojcu w drugim związku szybko urodziło się troje dzieci i one się liczyły, a ja już nie. I też do końca życia będę pamiętał różne rzeczy - jak miałem dwie pary spodni - dresy i trochę lepsze. I te lepsze porwałem i musiałem przed komunią iść do kościoła w dresach. I jak ksiądz z ambony mnie wytykał mówiąc, jak to ja się ubieram do kościoła i wszystkie dzieci się śmiały. A ja nie miałem innych spodni. Po prostu. To zostaje w człowieku na zawsze".
Andrzej: "Ja nie znałem mojego ojca, mama dostawała stówkę alimentów. Ostatnia wypłata była w dniu moich 18 urodzin. Nigdy go nie widziałem – mimo że mieszkał jakieś 15 km od nas. Po jakimś czasie, już po jego śmierci, przypadkiem spotkałem mojego przyrodniego brata. Zgadaliśmy się w zasadzie z jego żoną. Ale kontakt się zerwał, teraz wysyłamy sobie życzenia na święta. Tyle z tego. Wiem, że mama nie miała łatwego życia, ale przeżyła je z podniesionym czołem. I dopiero teraz to rozumiem, jak bardzo ją za te wszystkie poświęcenia kocham".
Bartek: "Mój stary też poszedł w długą, aż wylądował w więzieniu. Nigdy nic od niego nie dostałem. Mną i bratem zajmowała się matka. Pomagali dziadkowie. Ze mnie również się śmiali się w szkole. Ale nauczyłem się dawać sobie radę. Umiem zarabiać kasę i świetnie sobie radzę. Nie mam kompleksów i nie czuję się gorszy od innych. Czasami nawet widzę ludzi, którzy załamują się z byle powodu. Czyli szkoła życia mi się przydała".
Agata: "Doskonale Cię rozumiem, wiem, co piszę. Mój ojciec nie płacił tak, jak twój. Wyjechał z domu w nieznanym kierunku i nie widziałam go 45 lat. Mama starała się jak potrafiła, ale w latach słusznego komunizmu była 'podgatunkiem'. Nawet w sylwestra dostawała dyżury, 'bo sama nie pójdziesz'. A my? Mój 'tatuś' przypomniał sobie, że ma córki, kiedy dopadła go starość, paraliż i miał 83 lata, żeby zabrać go ze szpitala do domu, którego mi nie stworzył. Oddałam go do domu starców bez skrupułów. Myślę, że takich jak my jest dużo".
Maciej: "Karolino, moja córka od swojej matki dostała: wyprawkę do pierwszej klasy podstawówki i jakiś ciuszek z lumpeksu. To wszystko. Ona wiecznie poza domem, niby zarabiała, ale kasy w domu z jej strony nie było. Wiecznie jakieś długi. Przestała interesować się dzieckiem. Był rozwód, wyjechała z kraju i czuje się bezkarnie. Od lat nie interesuje się dorosłym już, studiującym dzieckiem, nie płaci alimentów, ma ponad 40 tysięcy złotych zadłużenia. Mimo moich starań ,wymiar sprawiedliwości nie zrobił zbyt wiele, by skutecznie odzyskać pieniądze. Szumne zapowiedzi ścigania alimenciarzy przez obecną władzę to pic na wodę. Pojawił się przepis zmieniający uznanie kogoś dłużnikiem tego typu, jednak nie dokonano ani jednej poprawki, która skróciłaby czas egzekucji.
Lekko nie było, do dzisiaj nie jest. Ominę już szczegóły, jakie podałaś odnośnie jakości życia, bo wielokrotnie było podobnie. Mieliśmy jednak to szczęście, że w miarę możliwości pomagali nam moi rodzice, bo rodzina mojej eks do dzisiaj nie odczuwa potrzeby kontaktu. Aby utrzymać córkę na studiach trzeba było sprzedać to, co wydawało się nietykalne. Nie żałuję, są pewne priorytety. Na pewno nie pozwolę, by naukę przerwała, bo widzę, że kierunki, jakie wybrała pozwolą jej w przyszłości na dobre życie i kontynuację jej pasji w życiu zawodowym.
Czekam jedynie na to, aby prawo nareszcie odniosło triumf, niewydolność wymiaru sprawiedliwości zmieniła się, by tacy jak twój ojciec i moja była żona odczuli na własnej skórze odpowiedzialność i aby na stare lata nie próbowali jakichkolwiek zabiegów, mających na celu uzyskanie alimentów od własnych dzieci".
Pola: "Ja też miałam takiego 'tatusia' złodzieja i alkoholika... Mama powiedziała dość po tym jak okradł wspólnych znajomych, zresztą nie po raz pierwszy. Ja miałam 7 lat, a siostra 11, gdy rodzice się rozwiedli. Alimenty były z funduszu, w domu nie było kablówki ani wideo, a kanapki też były z serem... Z pensji pielęgniarki ledwo starczało do pierwszego. Pomagali rodzice mamy, najwspanialsi dziadkowie na świecie. My z siostrą mieszkamy za granicą od ponad dekady. Mama zmarła 14 lat temu. Ojciec umarł sam, nie byłyśmy nawet na pogrzebie, bo i po co. Niczego to już nie zmieni i nikt nie odda nam dzieciństwa i taty, jakiego miały koleżanki. Za to moje dzieci mają najwspanialszego tatę na świecie".
Mariusz: "Sam wychowywałem dwójkę dzieci, nędzne alimenty od byłej żony musiałem ściągać przez komornika. I dzieci przechodziły to samo. To nie jest tak, że to tylko faceci są be, kobiety nie są lepsze. Tylko z reguły to im przyznawana jest opieka nad dziećmi, a druga strona nie płaci, bo nie będzie przecież płaciła temu brzydkiemu, co mnie skrzywdził. Taka poroniona mentalność ludzka, nie tylko męska".
Robert: "Wiem, co czujesz, ja swojego ojca nie widziałem na oczy, nie płacił alimentów – wtedy funduszu nie było. O jego istnieniu dowiedziałem się kilka lat temu. Decyzją administracyjną, po tym jak wylądował w domu opieki społecznej, musiałem co miesiąc płacić. Niestety, moja mama nie odebrała mu praw rodzicielskich. W latach 80-tych nikt o tym nie myślał.
Pierwsze wakacje odbyłem w wieku 39 lat. Nie dość, że nic od mojego ojca nie dostałem, to jeszcze musiałem przez lata płacić na jego utrzymanie, bo pani w MOPS powiedziała mi wprost, że albo sam zapłacę albo ze mnie ściągną. Na szczęście biologia załatwiła sprawę".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl