Kto nie lubi mieć racji? Czy chodzi o sprawy zawodowe, czy też o kwestie związane z życiem osobistym, dobrze być przekonywującym i wiarygodnym. Aby przekonać do swoich racji męża, chłopaka, szefa, a nawet bankowca udzielającego ci kredytu, należy opanować kilka prostych sztuczek.
Kto nie lubi mieć racji? Czy chodzi o sprawy zawodowe, czy też o kwestie związane z życiem osobistym, dobrze być przekonywującym i wiarygodnym. Aby przekonać do swoich racji męża, chłopaka, szefa, a nawet bankowca udzielającego ci kredytu, należy opanować kilka prostych sztuczek.
Patrz mi w oczy
Kontakt wzorkowy to połowa sukcesu. Gdy chcesz przekonać rozmówcę do swoich racji, nie unikaj jego spojrzenia. Nie błądź wzrokiem obok, nie wpatruj się w przestrzeń, nie mrugaj powiekami w szybkim tempie. To rozprasza, drażni i sprawia, że jesteś postrzegana jako osoba chwiejna i niepewna swego zdania.
Nie staraj się też zahipnotyzować rozmówcy spojrzeniem, bo nie o magię chodzi. Nie pocieraj też wierzchem dłoni oczu – rozmażesz makijaż i sprawisz, że rozmówca uzna, że mijasz się z prawdą.
Tekst: na podst. Askwoman.com/Zuzanna Menkes
(alp/sr)
Kto ma rację?
Gdy podczas rozmowy podkreślisz wyraźnie: „Masz rację/Ma Pan rację”, sprawisz, że rozmówca zacznie się zastanawiać, dlaczego właściwie walczy z tobą na słowa, skoro „gracie w jednej drużynie”. „Nie chcę iść na obiad do twoich rodziców!”, mówi twój chłopak. „Masz rację, nie chcesz iść na obiad do moich rodziców”. W tym momencie partner zacznie się przed tobą usprawiedliwiać nawet, jeśli przed chwilą był w bojowym nastroju.
Mniejsze zło
To dość makiawelistyczna opcja przekonania drugiej strony do swych racji, ale skoro na wojnie i w miłości wszelkie chwyty dozwolone, wypróbuj i ten. Powiedzmy, że chcesz iść ze swoim partnerem na zakupy, a wiesz, że on nie ma ochoty.
Dlatego mnożysz swoje żądania: „Chodźmy na zakupy, do kina, na kolację i na kawę”. Gdy on patrzy na ciebie z przerażaniem, ty po chwili minimalizujesz uderzenie: „Ok., w takim razie dziś chodźmy tylko na zakupy”.
Wyższa szkoła jazdy
Zyskanie zaufania rozmówcy to najważniejszy krok, gdy chcesz przekonać go do swych racji. Nikt nie lubi być przypierany do muru, nikt nie lubi też oddawać pola bez walki.
„Jak mogę cię przekonać, abyś naprawił zlew/otworzył mi linię kredytową/dał mi podwyżkę/oświadczył się?” Ten zwrot działa w każdej sytuacji, gdy starasz się o przekonanie drugiej osoby do ważnych dla ciebie rzeczy. Konieczność zracjonalizowania oczekiwań przez drugą stronę minimalizuje je.
(Nic) na siłę
Dlaczego nie? Popatrz, jak działają małe dzieci, gdy chcą zmusić rodziców do uległości. Nawet najgłupsza wymówka powtarzana kilka razy zaczyna być całkiem do rzeczy. Kropla drąży skałę i potrzeba tylko czasu i wyczucia chwili, by uzyskać od drugiej osoby zgodę na cokolwiek.
Twój rozmówca zgodzi się na twoje plany, bo albo będzie znużony ciągle powtarzanym pytaniem, albo uzna, że może rzeczywiście to niezły pomysł.
Po cichu
Zapamiętaj, że w potyczce słownej, ten, kto pierwszy podniesie głos, przegrywa. Niezależnie, jaki masz temperament, nie krzycz, nie tup nogą, nie wchodź w górne rejestry przy zapalczywej argumentacji.
Staraj się, aby tembr twojego głosu był spokojny, rzeczowy i w jednym tonie. Specjaliści od komunikacji niewerbalnej radzą, aby przekonując otoczenie do swoich racji uśmiechać się w duchu. Nie wiadomo, dlaczego nasz głos robi się wtedy bardziej aksamitny i miły dla ucha rozmówcy.
Nie pytaj, informuj
Gdy starasz się przekonać drugą osobę do swych racji, musisz zachowywać się jak wytrawny gracz. Rozpoznać warunki, teren i humor swego oponenta. Gdy czujesz, że w rozmowie racje już minimalnie przechylają się w twoją stronę, czas na intensywny atak.
Nie pytaj, dając wybór, tylko informuj o swoich planach, uwagach, przekonaniach. Nie mów: „Czy idziemy do kina?” tylko: „Idziemy do kina?”
Tekst: na podst. Askwoman.com/Zuzanna Menkes
(alp/sr)