Jak przetrwać Wielkanoc? Przepisy!
Mamy dwie szkoły przygotowywania świąt wielkanocnych. Jedna mówi, żeby w kuchni zamknąć się co najmniej na cały Wielki Tydzień i ugotować masy wykwintnego jadła. Najlepiej ze świni samemu wyhodowanej i z jajek zniesionych przez własne kury. Druga szkoła to zamówienie wszystkiego w zaprzyjaźnionej knajpie lub delikatesach.
Mamy dwie szkoły przygotowywania świąt wielkanocnych. Jedna mówi, żeby w kuchni zamknąć się co najmniej na cały Wielki Tydzień i ugotować masy wykwintnego jadła. Najlepiej ze świni samemu wyhodowanej i z jajek zniesionych przez własne kury. Druga szkoła to zamówienie wszystkiego w zaprzyjaźnionej knajpie lub delikatesach. Wówczas bez stresu przetrwamy świąteczny chaos. Ja proponuję natomiast trzecie wyjście. Wypadkową dwóch poprzednich.
Na początku trzeba wziąć głęboki oddech i odrzucić wszelkie świąteczne stereotypy, przyzwyczajenia i przesądy. Wielkanoc to nie jest trup ukryty w szafie, a gotowanie to nie zesłanie na Sybir. Kuchnia może stać się miejscem zabawy, a przygotowywanie potraw przyjemnością. Dobrze przy tym zaprosić przyjaciół do pomocy, lub zainteresować pracą rozgarnięte dzieciaki. Mogą być własne lub cudze, ale przede wszystkim chętne. Przyda nam się także robot kuchenny z funkcją rozdrabniania i siekania.
Od razu musimy sobie powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie upiec najbardziej wysublimowanych mazurków na bazie pomarańczowego likieru oraz wielkich drożdżowych bab z nutą szafranową. Proponuję też odrzucić pokusę peklowania szynki, pieczenia prosiaka w całości, tudzież przygotowywania pasztetu z zająca. Gdy pozbawimy się tych pokus - dalej pójdzie łatwo i dość tanio.
Nasze wielkanocne śniadanie może stać się swobodną wariacją na temat polskich świątecznych potraw. U mnie w domu był taki zwyczaj, że w pierwszy dzień świąt nie gotowało się obiadu. W pokoju stał stół, z którego podjadało się przez cały dzień, niczym ze szwedzkiego bufetu. To pierwszy stopień do ułatwienia sobie życia i zaoszczędzenia czasu. Jeśli ktoś lubi mięsa, niech kupi sporą ilość ulubionej szynki i pasztetu. Najlepiej z zaprzyjaźnionego sklepu, by uniknąć rozczarowań.
Do mięs proponuję przygotować zimne sosy. Jeden może być z chrzanu (słoiczek), do tego tarte drobniutko jedno winne jabłko. Całość przyprawiamy solą i szczyptą cukru do smaku. Kolejny sos to po prostu ćwikła z chrzanem (słoiczek) delikatnie zaprawiona słodką śmietanką (wystarczy 1/3 malutkiego opakowania gęstej kremówki) i do tego kilka kropel cytryny. Można też wymieszać pół słoiczka słodkiej galaretki żurawinowej z borówkami i doprawić czerwonym pół wytrawnym winem.
Kolejna świąteczna wariacja to oczywiście „klasyczne” jajka na twardo, przepołowione i ułożone na gęstej kołderce z majonezu. Majonez trzeba wymieszać z małym kubeczkiem naturalnego jogurtu, lekko posolić, a następnie dodać do tego duże ilości siekanego szczypiorku, lub koperku, jak kto woli.
Można również podać dorodne pomidory. Odcinamy im czubki, wydrążamy całość łyżeczką od herbaty i następnie nadziewamy kwaskowym serkiem homogenizowanym, wymieszanym z siekaną świeżą bazylią. Do tego przyda się również sól do smaku. Można też przygotować sałatkę ze zwykłej zielonej sałaty. Wkrajamy do niej spore ilości rzodkiewek (można zostawić świeże i miękkie zielone ogonki tuż przy główce), do tego jajka ugotowane na twardo, siekany koper i kwaskowa śmietana sałatkowa.
Jeśli ktoś nie wyobraża sobie świąt Wielkanocnych bez białego barszczu – niech kupi wersję instant, która mu najbardziej smakuje. Wcześniej jednak proponuję podsmażyć na tłuszczu kilka ząbków czosnku. Na to wlać gotowy barszcz, do całości wkroić lekko zagrzaną białą kiełbasę i siekany świeży majeranek. Łatwa, lekka i przyjemna jest też wiosenna zupa szczawiowa. Kupujemy w markecie świeży szczaw, zatrudniamy dzieciaki do mycia i rozrywania listków. Następnie szczaw podsmażamy na maśle, do tego wlewamy odcedzony bulion warzywny z kostki, zaprawiamy kwaśną śmietaną i dodajemy cukier do smaku. Jeśli kogoś denerwują liście, niech gotową zupę po prostu zmiksuje i poda w formie kremu z groszkiem ptysiowym.
Ze świątecznymi wypiekami mam zawsze problem, bo one wymagają najwięcej pracy. O samotnym zmaganiu się z pieczeniem mazurka radzę od razu zapomnieć. Za to wielkanocne babki mogą nam dobrze zastąpić... cytrynowe babeczki. Kupujemy je w wersji sproszkowanej z foremkami w kartoniku, pieczemy, a następnie posypujemy cukrem pudrem, lub oblewamy rozpuszczoną czekoladą z dodatkiem margaryny. Taka babeczka ładnie będzie się prezentować w koszyczku ze święconką. My za to skończymy nasze świąteczne przygotowania bez stresu. Zadowoleni z gigantycznego sukcesu kulinarnego i przy tym... niezbyt objedzeni.
(mk/sr)