Jest Mikołajem. Grudzień to dla niego żniwa
Każdy chciałby zobaczyć kiedyś Świętego Mikołaja. Ale ci sprytniejsi wiedzą, że lepiej samemu nim zostać. Dla zawodowych Mikołajów grudzień to prawdziwe żniwa. - Najdroższe są wizyty w Wigilię. Ich koszt to nawet 500 lub 600 zł - przyznaje Artur, który w ciągu dnia odwiedza nawet 15 rodzin.
06.12.2023 06:00
Artur pracuje jako Święty Mikołaj już od 15 lat. - Trzeba to lubić i mieć do tego predyspozycje, reagować na bieżąco i umieć zdobywać informacje - przyznaje.
Choć zawodowo zajmuje się czymś zupełnie innym, w grudniu ciężko zrezygnować mu z bycia Świętym Mikołajem.
Ludzie chcą magii
Moda na odwiedziny Mikołaja powróciła na dobre po pandemicznej przerwie. Choć i wtedy odbywały się wizyty. - Przychodziłem w maseczce. Miałem też oczywiście białe rękawiczki. Ludzie mają potrzebę spotkania, zobaczenia czegoś, co jest niezwykłe, uwierzenia w bajkę i przywołania wspomnień z dzieciństwa - tłumaczy.
Artur z początkiem grudnia zakłada czerwony stój, czapkę i długą, białą brodę. Odwiedza dzieci w domach, ale przychodzi też na spotkania firmowe i wydarzenia dla singli.
- Prywatnie staram się być osobą wysportowaną, dlatego do pracy muszę założyć brzuch i brodę. Ale najważniejsza jest komunikacja. Są ludzie, którzy płacą niebotyczne pieniądze za to, by Mikołaj tylko przyszedł do hotelu. Ja zawsze staram się porozmawiać z dziećmi i rodzicami. Sprawić, by zapamiętali mnie na długo - wyznaje.
Czytaj także: "Tanio już było." Drożyzna na świątecznym jarmarku
Mikołaj premium
Aby zostać Mikołajem, trzeba sporo zainwestować. Sam strój warty jest kilka tysięcy złotych.
- Można kupić najtańszy strój na chińskim portalu, który po kilku praniach będzie nieużyteczny, a co gorsze – nie zwróci uwagi i nie wzbudzi wielu emocji. Lecz można postawić na wysokiej jakości materiał, mikołajowe buty, brodę, włosy, worek, okulary, rękawiczki, dzwoneczki i wiele innych dodatków. Mój kostium szyłem u krawca na wzór tego, w którym chodziłem, gdy pierwszy raz przez przypadek zostałem Mikołajem w centrum handlowym. Jest z weluru, ma gruby kożuch, głęboki kolor i przewiewną poszewkę - wyjaśnia Artur.
Odpowiednie przygotowanie, dobrej jakości strój i doświadczenie przekłada się na ostateczną cenę. W końcu mikołajowe renifery potrzebują sporo siana.
- Stawiam na jakość. Moimi klientami są głównie osoby, które chcą zapłacić więcej i przeżyć coś wyjątkowego - stwierdza Artur.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
600 zł za wizytę wigilijną
Stawki są różne, w zależności od daty, pory dnia i długości wizyty. - Zwykle jest to 200 - 350 zł za spotkanie w domu lub 400 - 600 zł za wizytę firmową. Te ostatnie zwykle trwają dłużej, ale co najważniejsze - trzeba się do nich dobrze przygotować: zapamiętać imiona, wiedzieć co kto lubi i czym się zajmuje, jakie prezenty i komu rozdać, mieć także w zapasie rózgę (bo i takie klienci mają świąteczne wymagania), poznać charakter pracy i pracowników, umieć reagować na zaczepki - opowiada zawodowy Mikołaj.
Najdroższe są wizyty w Wigilię. Ich koszt to nawet 500 lub 600 zł. - Zaczynam od rana, a kończę około 22 lub 23. Przykładowo w tamtym roku w Wigilię miałem 15 takich odwiedzin - mówi Artur.
Można więc łatwo policzyć, że Mikołaj w jeden dzień może zarobić więcej niż wynosi miesięczna średnia krajowa.
- Przyznaję, że ta praca to zastrzyk gotówki, ale musi się na nią zgodzić Pani Mikołajowa, bo ja tę usługę wykonuję osobiście - śmieje się Artur. - Odwiedzone rodziny natomiast mają gwarancję, że przyjazd Mikołaja będzie udany. Mikołaje zatrudniane przez firmy to często osoby bez doświadczenia i z łapanki, które otrzymują jedynie marnej jakości kostium i nie są przygotowane do wejścia w rolę Mikołaja. Bo Mikołajem trzeba być, a nie tylko nim bywać - przyznaje.
Sam nie narzeka na brak klientów. - W tym roku mam już zajęte większość terminów. - Spora część to osoby, które odwiedziłem w poprzednich latach - zaznacza.
Nie próżnuje również szóstego grudnia. - Od rana z Rudolfem lecimy saniami na spotkania. Na początku odwiedzam przedszkole anglojęzyczne, a potem dwie firmy - wymienia.
Kwoty robią wrażenie
Adam z Podlasia przyznaje, że zaczął dorabiać jako Mikołaj już w czasach studenckich. - Dzięki temu udało mi się zarobić na pierwsze wakacje. Na początku zacząłem skromnie. Chciałem po prostu dorobić do studiów, więc zadowalałem się nawet kwotą 50 zł. Myślałem: 50 zł za 20 minut pracy? To przecież są ogromne pieniądze!. Okazało się, że ludzie byli w stanie zapłacić nie tylko 50, ale i 100, 200, a nawet 300 zł - stwierdza.
Wraz ze wzrostem stawki wymagania jednak rosły. - Musiałem zainwestować w lepszy strój, czasem gdzieś dalej dojechać. Jestem jednak dość wygadany, uśmiechnięty, mam dobry kontakt z dziećmi, więc klienci byli zadowoleni, a nawet dawali napiwki - wspomina.
Stawki, które zarabiał Adam, wprawiały w osłupienie jego rówieśników. - Gdy powiedziałem na uczelni, że dorabiam sobie jako Mikołaj, ludzie zaczęli się śmiać. Gdy przyznałem, że w jeden wieczór jestem w stanie wyciągnąć 2-3 tysiące złotych, nagle zamilkli - opowiada.
W strój Mikołaja w grudniu wskakuje również Michał z Żyrardowa. Na co dzień pracuje w korporacji w dziale marketingu. - Od 8 do 16 jestem w biurze, a po 16 odwiedzam rodziny w przebraniu Mikołaja - przyznaje.
Stwierdza z uśmiechem, że jego postura sprawia, że jest całkiem wiarygodny. Nie narzeka też na zarobki. - W jeden dzień, pracując od 16, mogę zarobić nawet 3 lub 4 tys. zł, więc w skali prawie całego miesiąca ta kwota robi wrażenie. Największe zainteresowanie jest oczywiście 6.12 i 24.12, wtedy potrafię w ciągu godziny "obskoczyć" nawet dwie rodziny. Jednego roku zarobiłem 14 tys. za wcielanie się w Mikołaja - podsumowuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Była śnieżynką. "Nie czułam się komfortowo"
Nie tylko Mikołaje mogą liczyć na świąteczny zastrzyk gotówki. Spore zapotrzebowanie jest również na "śnieżynki".
Zamiast mikołajowego brzucha atutem jest zgrabna, smukła sylwetka i odpowiedni wzrost. Zarobki nie są aż tak spektakularne jak w przypadku Mikołajów, ale dla młodych, często studiujących jeszcze dziewczyn, jest to stosunkowo atrakcyjna kwota.
- Podczas dwugodzinnej imprezy firmowej można zarobić około 150-250 zł. Wystarczy dobra prezencja i podstawowy angielski. Praca nie jest trudna ani męcząca - przyznaje Roksana.
Można też zostać pomocnicą Świętego Mikołaja. - Za wizytę domową otrzymywałam około 70 - 150 zł. To sporo, jak na 30 minut pracy, ale wiem, że Mikołaj otrzymywał dużo więcej - stwierdza.
Najcięższa zdaniem Roksany jest praca w centrum handlowym. - To stanie kilka godzin na nogach za marną stawkę i użeranie się z często poddenerwowanymi świątecznymi zakupami klientami.
Narzeka też na strój śnieżynki, który pozostawiał często wiele do życzenia. - Przykrótka, wykonana z taniego poliestru spódnica i opaska zrobiona z łańcucha na choinkę sprawiała, że nie czułam się na sali sprzedaży zbyt komfortowo - przyznaje.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski