Jest sędzią piłkarską. "Zawodniczki dużo rzadziej oszukują"

Jest sędzią piłkarską. "Zawodniczki dużo rzadziej oszukują"

Karolina Bojar-Stefańska sędziuje mecze od siedmiu lat
Karolina Bojar-Stefańska sędziuje mecze od siedmiu lat
Źródło zdjęć: © Instagram
Katarzyna Pawlicka
27.11.2022 12:25, aktualizacja: 27.11.2022 15:23

- Zdarzały mi się w trakcie meczu takie sytuacje, że zawodnik odwracał się w moją stronę z przekleństwem na ustach, ale gdy orientował się, że jestem kobietą, od razu następowała autorefleksja połączona z przeprosinami - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Karolina Bojar-Stefańska - polska sędzia piłkarska.

Katarzyna Pawlicka, Wirtualna Polska: Mężczyźni nadal pytają panią czasem, czym jest spalony?

Karolina Bojar-Stefańska: Takie pytania nigdy nie padają, kiedy znajduję się w sytuacji zawodowej - na boisku lub gdy spotykam się z innymi komentatorami w studio, gdzie występuję w roli eksperta sędziowskiego. Nie zdarzyło mi się, by ktoś podważył wówczas moje kompetencje. Negatywne komentarze, uszczypliwości czy próby zdyskredytowania zdarzają się wyłącznie w internecie, natomiast już dawno przyjęłam założenie, że zarówno dobrych, jak i złych komentarzy po prostu nie czytam. Podobnie jak aktywni zawodowo sportowcy odcinam się, bo wiem, że nic wartościowego tam nie znajdę. W pracy sugeruję się wyłącznie zdaniem moich przełożonych, mentorów, obserwatorów i kolegów po fachu - osób, które mogą mnie zarówno pozytywnie, jak i negatywnie merytorycznie ocenić. To ważne, bo my - sędziowie - rozwijamy się właśnie przez analizowanie błędów.

Sędzią piłkarskim może zostać każdy?

Trzeba skończyć kurs. Oczywiście warto wcześniej interesować się tym sportem - to ułatwi proces nauki i przygotowania do bycia sędzią. Granie w piłkę wcale nie jest konieczne. Podczas kursu poznajemy przepisy gry w stopniu dużo bardziej szczegółowym niż np. sami zawodnicy. Spotykamy się z sędziami, którzy opowiadają, jak w praktyce wygląda wykonywanie tego zawodu: współpraca w trójce sędziowskiej, zarządzanie zawodnikami.

Pani zapisała się na kurs jako siedemnastolatka i była jedyną kobietą w grupie.

Mój dziadek był sędzią piłkarskim, ale to była spontaniczna decyzja. Ważnym aspektem szkolenia jest również przygotowanie fizyczne, a ja przez lata trenowałam lekkoatletykę - nie można zapomnieć, że sędzia także biega po boisku, musi znaleźć się w odpowiednim do oceny sytuacji miejscu. Dlatego pierwszym sprawdzianem jest bieg interwałowy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wymagający?

Dla mnie nie. Myślę, że każdy, kto będzie przez kilka miesięcy sumiennie trenował, bez problemu sobie poradzi. Drugim sprawdzianem jest test z przepisów gry polegający na opisie konkretnych sytuacji boiskowych, np. co zrobić, gdy w trakcie gry na boisko wbiegnie pies lub jak wznawiamy grę, gdy jako ostatni piłki dotknie bramkarz.

Problemy zaczynają się pewnie, gdy trzeba te wszystkie świeżo zdobyte wiadomości wykorzystać na boisku?

Zderzenie z boiskiem jest naprawdę zaskakujące. Nawet, jeśli w teorii wiemy wszystko. Na początku jesteśmy próbnymi sędziami. Okazuje się wtedy, że na podjęcie decyzji mamy bardzo mało czasu, do tego często trzeba ich podjąć kilka jednocześnie. Musimy mieć oczy dookoła głowy, słyszeć, co mówi każda z podbiegających do nas osób. Naukę sędziowania w praktyce lubię przyrównywać do nauki jazdy samochodem - na początku problemem jest nawet zmiana pasa ruchu. Dopiero praktyka sprawia, że manewry zaczynamy wykonywać automatycznie. Podobnie jest na boisku - świeżo upieczony sędzia ma kłopot ze wskazaniem autów w dobrą stronę. Z czasem, gdy nabiera doświadczenia, ma możliwość skupienia się na kolejnych aspektach: zarządzania zawodnikami, prezentowania się na boisku.

Karolina Bojar-Stefańska związała swoje życie z piłką
Karolina Bojar-Stefańska związała swoje życie z piłką© East News | PAWEL JASKOLKA / SUPER EXPRESS

By dobrze sędziować trzeba mieć do tego predyspozycje?

Na pewno cierpliwość połączoną z dużą tolerancją do samego siebie i własnych błędów. I świadomość, że z wykonywaniem tego zawodu wiąże się duży hejt. Większości z nas nie zdarza się przecież w pracy słyszeć inwektyw, krzyków, przekleństw, widzieć plucia na innych. A my - szczególnie sędziując mecze w niższych ligach, a od tych się przecież zaczyna - spotykamy się na boisku z osobami, które nas wyzywają.

Jak sobie pani z tym radzi?

Mam świadomość, że te wulgaryzmy skierowane są do sędziego, nie do mnie prywatnie. To zupełnie zmienia perspektywę. Mamy na boisku niewdzięczną rolę i w najlepszym wypadku będziemy niezauważeni. Dlatego trzeba w tym zawodzie być odpornym, dobrze selekcjonować to, co bierzemy do siebie i odsiewać niemerytoryczne czy wulgarne uwagi od tych, które faktycznie mogą mieć wpływ na rozwój.

Rozwój to słowo, które chyba najczęściej przewija się w pani wypowiedziach.

Ten zawód niesamowicie wykuwa charakter. Będąc sędzią dużo się nauczyłam. W życiu prywatnym jestem bardzo wrażliwą, emocjonalną kobietą, natomiast na boisku pokazuję drugą część mojej osobowości. Zależy mi oczywiście na dobrej atmosferze, umiejętnym nawiązywaniu kontaktów z zawodnikami, ale gdy zostaje przekroczona jakaś granica lub czuję, że ktoś nie darzy mnie szacunkiem, reaguję stanowczo. Jako sędzia mam do dyspozycji kartki, mogę udzielać kar indywidualnych, a także wykluczyć zawodnika z gry, gdy np. zachował się agresywnie wobec mnie lub kolegi na boisku czy popełnił inne przewinienie. To są niezbędne narzędzia, ale najważniejsza tak naprawdę jest osobowość sędziego.

Płeć utrudnia zdobycie respektu na boisku?

Wręcz przeciwnie. Na pewno na boisku nie sprawdza się udawanie - jestem szczupłą kobietą i gdybym udawała muskularnego, postawnego arbitra, byłoby to nie tylko śmieszne, ale przede wszystkim nieszczere. Zawodnicy by mnie nie kupili. Płeć jest ważną częścią osobowości sędziego i w mojej pracy staram się ten potencjał wykorzystywać. Kobieta-sędzia to wciąż rzadkość, więc jestem zazwyczaj witana bardzo serdecznie, atmosfera jest przyjemna. Żyjemy w kraju, gdzie mocno zakorzenione są wzorce traktowania kobiety z szacunkiem - trudniej w stronę kobiety przekląć, trudniej ją zwyzywać. Zdarzały mi się w trakcie meczu takie sytuacje, że zawodnik odwracał się w moją stronę z przekleństwem na ustach, ale gdy orientował się, że jestem kobietą, od razu następowała autorefleksja połączona z przeprosinami. To niewątpliwa przewaga sędziujących kobiet, która może mieć wpływ na przebieg meczu.

Kobiet w piłce faktycznie jest coraz więcej?

Ostatnio spotkałam się z określeniem, że piłka nożna to ostatni bastion męskości, który właśnie upada. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Gdy osiem lat temu robiłam kurs sędziowski, w oczach moich znajomych to był naprawdę egzotyczny pomysł. Dziś mówi się, że piłka kobieca to najszybciej rozwijająca się dyscyplina sportu na świecie. Miałam przyjemność dostać kilkanaście wiadomości od dziewczyn, które czytały o mojej przygodzie z gwizdkiem i stwierdziły, że też chcą spróbować.

Teraz mamy okazję oglądać po raz pierwszy w historii kobiety sędziujące na mundialu - jest ich sześć: trzy sędzie główne i trzy asystentki. To wynik trendu, który utrzymuje się od kilku lat w międzynarodowym futbolu. Zaczęło się od Bibiany Steinhaus i jej sędziowania w Bundeslidze. Głośno jest także o Stéphanie Frappart - jednej z sędzi głównych na tegorocznym mundialu, w mojej ocenie chyba najlepszej sędzi na świecie: fantastycznie przygotowanej także fizycznie, która staje bark w bark z męskimi elitarnymi sędziami i wypada świetnie.

Co jest największym wyzwaniem dla sędziujących kobiet?

Żeby przygotować się do pracy na takim samym fizycznym poziomie jak mężczyźni, musimy włożyć więcej pracy i wysiłku - to kwestia biologii. Frappart i pewnie kilka innych kobiet udowadniają jednak, że jest to jak najbardziej wykonalne. Dalsze uwarunkowania w ogóle nie są związane z płcią: charakter, zdolność zarządzania ludźmi, pewność siebie, umiejętność pracy pod presją czy inne cechy dobrego arbitra może posiadać zarówno mężczyzna, jak i kobieta.

A jak wyglądają kwestie zarobków? Możemy mówić o równości płac?

To temat, który bardzo trudno omawiać na zasadzie porównania. Sędziuję w Ekstralidze kobiet - odpowiedniku Ekstraklasy, ale oczywiście zarabiam mniej od sędziów sędziujących w tej drugiej. Mecze mężczyzn cieszą się dużo większą oglądalnością, nie ma żadnych problemów ze znalezieniem sponsorów. W kobiecej piłce sponsorów jest jak na lekarstwo, chociaż to się na szczęście zmienia i bardzo trzymam kciuki, żeby rozwój dyscypliny miał wpływ także na ten aspekt.

Natomiast stawka w danej lidze jest niezależna od płci. Kobieta sędziująca mecz Ekstraklasy otrzyma tyle samo, co sędziujący go mężczyzna. Obecnie nie mamy jednak w tej najwyższej lidze żadnej sędzi, a co za tym idzie, nie mamy w Polsce żadnej kobiety, która mogłaby się utrzymać z sędziowania - kontrakty zawodowe otrzymują bowiem tylko sędziowie Ekstraklasy. Każda z nas ma inne źródła dochodu, ja np. jestem aplikantem adwokackim.

Ile czasu zajmuje sędziowanie? Ma pani w ogóle czas na inne pasje? Spotkania towarzyskie?

W wersji minimum kilkanaście godzin tygodniowo. Mecz trwa 90 minut, ale te Ekstraligi odbywają się w całej Polsce. Po zakończonym spotkaniu omawiamy pracę z obserwatorem, co potrafi zająć godzinę. Dojazd i ewentualny nocleg organizuję sobie sama, więc w praktyce jeden mecz zajmuje całą sobotę lub całą niedzielę. Dodatkowo po każdym meczu jestem zobowiązana do zrobienia samooceny - muszę więc obejrzeć całe spotkanie i minuta po minucie przeanalizować wszystkie kluczowe decyzje, a potem sporządzić raport. To zajmuje średnio 4-5 godzin w tygodniu. Kolejna kwestia to oczywiście treningi, które w ciągu tygodnia trzeba pogodzić z życiem zawodowym i osobistym. Dwa razy do roku przystępuję do obowiązkowych egzaminów, a to wymaga ciągłego rozwoju: oglądania meczów, bycia na bieżąco z sytuacjami, poznawania najnowszych interpretacji.

Wiele kobiet łączy tę przygodę nie tylko z pracą, ale także z macierzyństwem. To jest na pewno bardzo duże wyzwanie. Mężczyźni sędziujący mecze np. w pierwszej czy drugiej klasie również normalnie pracują - często sędziują spotkanie w niedzielę o 20.00, a w poniedziałek o 7.00 idą do pracy. Ten zawód trzeba naprawdę kochać (śmiech).

"The Sun" okrzyknął panią "najseksowniejszą sędzią na świecie", większość poświęconych pani artykułów koncentruje się właśnie na aparycji. Jaki ma pani do tego stosunek?

W tym momencie chyba obojętny. Mam świadomość, jak działają media i doskonale zdaję sobie sprawę, że moja popularność, która rozpoczęła się już rok po skończeniu kursu sędziowskiego, nie wynikała z zasług na boisku, tylko właśnie z tego, że ktoś docenił moją urodę, a inni uznali być może, że jestem ciekawym zjawiskiem, bo sędziowanie to nietypowe hobby dla 18-latki.

Z perspektywy czasu mogę jednak powiedzieć, że to przyniosło dużo dobrego. Jestem wdzięczna losowi, bo dzięki pewnej rozpoznawalności spotkałam wielu wspaniałych ludzi, miałam możliwość brania udziału w wartościowych inicjatywach, sędziowałam kilka nietypowych meczów. Po tych siedmiu latach mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że decyzja, żeby zapisać się na kurs, zdefiniowała zarówno moje życie zawodowe, jak i prywatne, bo męża też poznałam dzięki sędziowaniu [Karolina jest żoną sędziego Daniela Stefańskiego - red.].

W kontekście tegorocznego mundialu dużo mówi się o patologiach w męskim futbolu najwyższej klasy. Myśli pani, że rozwój kobiecej piłki ma szanse przyczynić się do złagodzenia obyczajów?

W 2022 roku możemy rozmawiać o kobietach sędziach na tak wysokim poziomie, który pozwala im jechać na mundial. Pamiętajmy też, że rośnie nowe pokolenie dziewczynek, które mają możliwość trenowania w klubach dedykowanych kobietom. To nowość, która na pewno korzystnie wpłynie na rozwój przyszłych zawodniczek.

Odpowiadając na pani pytanie z perspektywy boiska: zawodniczki np. dużo rzadziej oszukują. Sędziuję mecze kobiet i mężczyzn i to w tych pierwszych widzę przede wszystkim zaangażowanie w grę, koncentrację na walce, a nie na tym, by wyprowadzić w pole sędziego i podejmować zachowania, które nie mają nic wspólnego z fair play. Męskiej piłki czasem nie da się przecież oglądać właśnie dlatego, że tak dużo jest w niej mistyfikacji. Postawni mężczyźni pokładają się z płaczem na murawie ledwie po muśnięciu, delikatnym kontakcie. W kobiecej piłce tego zjawiska właściwie nie ma. Dziewczyny są tak waleczne, że zdarza się, że po naprawdę bolesnych starciach kontynuują akcję. Jeśli taka postawa nie zaniknie wraz z np. większymi pieniędzmi, widzowie będą mogli czerpać naprawdę dużą przyjemność z jej oglądania.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (99)
Zobacz także