Jest zakupoholiczką. "W miesiąc nabrałam kredytów na 20 tysięcy"

- Potrafiłam dzwonić do perfumerii od rana, żeby mi daną rzecz odłożyli, bo myślałam, że zanim tam dotrę, wszystko wykupią - mówi Klaudia Pytlik. - Często nie chodzi o sam przedmiot, a o to, co on symbolizuje - tłumaczy psycholożka Barbara Wesołowska-Budka.

Jakie są powody zakupoholizmu?
Jakie są powody zakupoholizmu?
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Agnieszka Woźniak

Z danych GUS wynika, że niemal 54 proc. Polaków dokonało zakupów w sklepach internetowych w ciągu ostatnich trzech miesięcy. To przełożyło się na wzrost liczby klientów online o ponad milion w skali roku. Pod koniec 2024 roku dało wynik 14,7 mln użytkowników.

Eksperci alarmują jednak, że zakupy online sprzyjają pochopnemu wydawaniu pieniędzy. Często nie dotyczą samej potrzeby posiadania rzeczy, a raczej emocji, które chcemy nimi uciszyć. Kiedy klikamy "kup teraz", przez chwilę czujemy ulgę, namiastkę troski o siebie. Ale ten efekt szybko mija, a emocje wracają.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sklepy vintage przeżywają oblężenie. Odwiedziliśmy jeden z nich

Zakupy bez opamiętania

Klaudia Pytlik, znana na TikToku jako @zzyciazakupoholiczki, otwarcie mówi o swoim uzależnieniu od zakupów. Jej historia to przestroga, ale też głos wsparcia dla tych, którzy borykają się z podobnym problemem.

- Mój zakupoholizm jest m.in. sposobem regulowania emocji. Cierpię również na depresję lękową, więc każdy moment stresu, niepokoju czy smutku skutkował zakupami, które bardzo łatwo dawały mi poczucie szczęścia i wyrzut dopaminy – przyznaje Klaudia w rozmowie z WP Kobieta.

Dla Klaudii zakupy online stały się codziennością. - W 2019 roku pracowałam w biurze i zamawiałam wszystkie paczki właśnie do pracy, z czasem koledzy i koleżanki zaczęli sobie z tego żartować, że kurier jest u mnie codziennie. Byłam już wtedy pod opieką psychiatrki, więc na kolejnej wizycie poruszyłam ten temat. Pani doktor postawiła mi wtedy diagnozę i skierowała do ośrodka leczenia uzależnień. Z perspektywy czasu wiem, że uzależniona byłam już kilka lat wcześniej, tylko wtedy zakupy przychodziły do domu, a ja umiałam je ukryć tak, żeby nikt nie wiedział, że coś przyszło.

Internet był jej królestwem. - Włączałam sobie filmik na YouTube z polecanymi kosmetykami, po czym zamawiałam wszystko po kolei. Otwierałam stronę z nowościami kosmetycznymi lub zapowiedziami książek i wrzucałam do koszyka wszystko, co choć trochę mnie zainteresowało – wspomina.

Do sklepów przychodziła na premiery produktów. - Potrafiłam dzwonić do perfumerii od rana, żeby mi daną rzecz odłożyli, bo myślałam, że zanim tam dotrę, wszystko wykupią.

Klaudia otwarcie mówi o swoim problemie
Klaudia otwarcie mówi o swoim problemie© arch. prywatne

Teraz z dystansem wraca wspomnieniami do tamtych momentów. - Media społecznościowe sprawiły, że uwierzyłam, że po coś trzeba szybko biec, żeby nie zabrakło. W rzeczywistości, kiedy przychodziłam do sklepu, na blacie leżała smutno moja rezerwacja na produkt, którym najwyraźniej tylko ja byłam zainteresowana.

Zakupoholizm Klaudii nie pozostał bez konsekwencji finansowych. - Gdy już nie miałam za co kupować, odkryłam tzw. płatności odroczone, czyli ubrane w ładne słowa pożyczki, które w każdym możliwym miejscu brałam do wyczerpania limitu. W taki sposób w miesiąc nabrałam kredytów na około 20 tys. zł. Nie było wśród tych zakupów nic porządnego - były to głównie kosmetyki, m.in. kilkanaście odcieni różu do policzków z tej samej firmy, bo nie mogłam wytrzymać, że któregoś z nich nie mam – przyznaje.

Najbardziej pochopny zakup? Drugi Dyson Airwrap na kredyt, tylko dlatego, że był w innym kolorze niż ten, który już miała.

Była na "zakupowym haju"

Klaudia przepracowuje z psychoterapeutą lęki, poczucie bycia gorszą, fobię społeczną i traumatyczne doświadczenia żałoby. - Terapia jest bardzo trudna, bo nie leczymy stricte uzależnienia, tylko pracujemy nad tymi obszarami, które są u mnie niezaopiekowane - mówi. - W ciągu trzech lat straciłam tatę, dwie babcie i dziadka, a w zeszłym roku dwa ukochane koty. Żałoba, a wcześniej lęki związane ze stanem zdrowia najbliższych wzmogły moje uzależnienie. W tamtym czasie była to jedyna rzecz, która dawała mi jakąkolwiek radość i poczucie, że mam nad czymś kontrolę. Ta kontrola była oczywiście tylko pozorna - dodaje.

Najtrudniejsze było zdanie sobie sprawy, że życie nie składa się jedynie z wybuchów dopaminy.

- Cały czas byłam na zakupowym "haju". Teraz wiem, że nie znajdę idealnego substytutu tego uczucia, jakie daje mi kupowanie. Uczę się, jak wrócić na ziemię i cieszyć się z tego co jest tu, a zakupy traktować jako zwykłą czynność, związaną z realnymi potrzebami.

Reakcje otoczenia są różne. - Najbliżsi traktują ten problem poważnie, bo są w tym ze mną od lat i widzą, jak to wygląda, ale dalsi znajomi mówili: "wystarczy zabrać ci pieniądze i będziesz zdrowa, każdy jest teraz zakupoholikiem, to nie jest prawdziwy problem" – wspomina Klaudia.

Dodaje, że w erze social mediów nadmiar zakupów został znormalizowany. - Kupowanie na potęgę jest tak powszechne, że dopiero gdybyśmy pod takie filmiki podłożyli inne uzależnienie, np. alkoholizm, zdalibyśmy sobie sprawę, że to wcale nie jest niewinne i normalne.

Okiem psychologa

Barbara Wesołowska-Budka, psycholożka, psychoseksuolożka i właścicielka Psychokliniki - Poradnie Zdrowia Psychicznego, v-ce prezeska Fundacji Psyche - Strefa Pozytywnych Myśli, zauważa, że zakupy, szczególnie te online, rzeczywiście mogą stać się pułapką. - Wszystko dostępne na jedno kliknięcie, żadnych kolejek, żadnego wychodzenia z domu. Dodatkowo algorytmy podpowiadają nam, czego jeszcze "potrzebujemy", a promocje kuszą, żeby kupić więcej. To sprawia, że łatwiej jest stracić kontrolę - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Zaznacza, że zakupy online same w sobie nie są problemem – problemem jest to, co z nimi robimy.

- Dla niektórych osób mogą stać się sposobem na ucieczkę od trudnych emocji, jak stres, nuda czy samotność. W takich sytuacjach kupowanie przestaje być praktyczne, a staje się mechanizmem radzenia sobie, który na dłuższą metę pogłębia problem.

Barbara Wesołowska-Budka przyznaje, że w gabinecie widziała wiele takich przypadków. - Na przykład osoby, które kupują rzeczy związane z ich wyobrażeniem lepszego życia, piękne ubrania, choć pracują zdalnie i prawie ich nie noszą, albo gadżety, które mają "ucieszyć", ale wciąż leżą w pudełku. To często nie chodzi o sam przedmiot, a o to, co on symbolizuje. Może być próbą poczucia wartości, bezpieczeństwa czy nawet nadziei na zmianę.

Barbara Wesołowska-Budka
Barbara Wesołowska-Budka© materiały własne

Kto jest najbardziej narażony? - Osoby, które szukają ucieczki od trudnych emocji. Zakupy potrafią być chwilowym "lekiem" na stres, smutek czy poczucie samotności. Dają szybką ulgę, ale niestety na krótko. Problem pojawia się wtedy, gdy zaczynają zastępować inne sposoby radzenia sobie z trudnościami.

Kolejną grupą są osoby, które spędzają dużo czasu w internecie, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Tam produkty "atakują" nas z każdej strony – reklamy, promocje, influencerzy. Czasem trudno się nie skusić, zwłaszcza gdy mamy gorszy dzień.

- No i w końcu samotność. Dla wielu osób zakupy stają się formą nagrody albo nawet towarzysza. Wydaje się, że nowy przedmiot poprawi humor, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie, które nie rozwiązuje problemu, a może go pogłębiać - mówi ekspertka.

Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
zakupyzakupy onlinezakupoholizm

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (44)